Doroto, masz rację, nie jest tragicznie, po prostu rejestruję straty, używam sekatora, wyrzucam, czego nie da się uratować i idę dalej. Jedne roślinki martwią, inne cieszą. Na przykład ostatnio odkryłem kolejnego floksa, który wybił pod świecznicą, więc nie było go przez jakiś czas widać. Zapewne wyrwany z pyska Wice i wsadzony chybcikiem byle gdzie, żeby przed nią ukryć. Na razie nie wiem, co to za jeden, jak w przypadku wielu innych. Dopiero po kwiatach poznam.
Żaneto, niestety straty są wpisane w naszą pasję. Po zimie jednak warto sprawdzać nie tylko skutki mrozów. Podejrzewam, że wiele roślin, osłabionych przez mrozy, pada ofiarą budzących się szybko do życia owadów. Po prostu nie mają siły się bronić. To stało się z moim pierisem, którego zaatakował prześwietlik i z Juliette oraz Jock Brydon (zapewne przędziorek). Zatem nie tylko na grzyba warto uważać.