Żaneto, dziękuję i cieszę się, że nasyciłaś się widokiem, który i na mnie działa kojąco. Kaliny mam dwie, druga też jest dorodna, ale bardziej ją podkasałem. Fotki niżej.
Majko, zgadzam się, też lubię trochę przestrzeni, choć z drugiej strony jestem zachłanny na rośliny.
Wika dorośleje w szybkim tempie. Nie szaleje już tak, choć wciąż jej psoty w głowie. Są one jednak jakby bardziej „cywilizowane” – np. wpadnie na taras, ukradnie jakiś but lub kapeć, ale dość szybko traci nim zainteresowanie. Czasem wystarczy ją ignorować, czasem podsunąć smaczek na wymianę. Kiedyś trzeba się było nieźle naużerać, żeby oddała, teraz wyraźnie łatwiej. Na rabacie zakładanej jesienią, którą zdążyła wcześniej zdemolować kilka razy jest od dłuższego czasu spokój, roślinki, które się tam mimo wszystko uchowały, wzrastają nieruszane. Co prawda wciąż są na niej pewne utrudnienia w postaci drucianych podpórek poustawianych tak, żeby nie mogła swobodnie po niej biegać, ale gdyby chciała nie miałaby trudności z wyciągnięciem przynajmniej tych nasadzeń, które są przy krawędzi. Na siłę wepchałaby się i dalej. Ale tego nie robi. Systematycznie, co pewien czas usuwamy jedną z takich podpórek, aż w końcu znikną (patrz niżej).
Miłko, te wachlarzyki to rodgersja kasztanowcolistna. Liście się dopiero rozwijają, więc tak fajnie wyglądała w pewnym momencie. Teraz już ciut lepiej są widoczne, w dodatku pokazuje zaczątki kwiatów (ostatnie zdjęcie).