Ewo, zgadzam się, że ogrody tworzymy dla siebie, a tym, co będzie potem właściwie nie powinniśmy się martwić, bo nie mamy na to wpływu. Tak nakazuje myśleć rozsądek, ale rozsądek czasem ustępuje uczuciom i mimo wszystko nachodzą nas myśli o tym, co po nas. Ja też za ogrodzeniem oglądam podobną sytuacje, jak u Ciebie. Dwa lata temu zmarła sąsiadka też z zacięciem ogrodniczym, co prawda syn czasem tu wpada i coś od czasu do czasu zrobi, ale w sumie niewiele, więc wszystko, co ona uprawiała idzie powoli w zapomnienie, zarasta, zanika. Nie jest to miły widok.
Gosiu, wiem jak to jest, wspomniana wyżej sąsiadka, praktycznie do ostatnich chwil zajmowała się swoim ogrodem, a dożyła dziewięćdziesięciu kilku lat. Kiedy już miała mało sił, potrafiła zorganizować sobie pomoc, bo nie wyobrażała sobie, by coś w ogrodzie mogło pozostać bez opieki. To było jej życie. Życzmy więc sobie, by starczyło nam sił jak najdłużej.
Dziękuję w imieniu Wiki za pochwałę jej urody. Żeby tylko z psot wyrastała szybciej.
Miłko, świetnie że masz takie długie plany. Zdrówka i siły, no i oczywiście natchnienia życzę. A co do tego, co nam zafundują po drugiej stronie...? Cóż, faktycznie mogliby kawałek gruntu wydzielić, może wieczność nie byłaby wtedy nudna, no bo leżeć tak całą wieczność do góry brzuchem, wyobrażasz to sobie? Nuuuuda.
Janko, pszenica czy tymianek to jeszcze nie jest taki zły scenariusz. To też zielone. Gorzej, jeśli zabetonuje i wzniesie jakiś "kurnik". Zresztą każdego to może spotkać. Nie ma co się martwić na zapas.
Ale dość już tych proroctw. Wracamy do spraw bardziej przyziemnych, czyli swoich ogrodów. Ja popełniłem w ostatnim czasie coś takiego. Podciąłem tuje, powiększając dotychczasową rabatę, podniosłem ją trochę, ustawiając inaczej kamienie, zlikwidowałem jedno zakole, co ją powiększyło, nasypałem ziemi i voila! Głównie funkie i paprocie, nie licząc azalii Ledikanense, która stała tu wcześniej, więc ją zostawiłem. W miejscu pierisa siedzi teraz hosta Sum and Substance, a pieris się regeneruje w innym miejscu, lecz niezbyt odległym, więc jeśli uda się go uratować, też będzie stanowił ciekawy element tego obszaru. Kilka razy odwiedziłem Sadzawkę, więc materiału trochę było, żeby to wypełnić. Wypada czekać, aż wszystko porośnie, choć kupione egzemplarze są już teraz całkiem, całkiem.