Dziękuję wszystkim za wizytę i za odezwanie się. Sama nie często się odzywam, za co przepraszam, ale jestem w niedoczasie prac ogrodowych. Nieco mniej gorąca aura (patrz przelotny deszczyk) dużo mnie wspomógł, ale opóźnienia jeszcze są. Jak jest mniej słońca praca idzie mi nieco szybciej (jeżeli w ogóle można o czymś takim mówić). Kończę zasilanie gołębiakiem i zaraz będę przygotowywać świeżą pokrzywówkę. Sąsiad przysposobił mi wiekowe przybory ogrodnicze, może to mnie wspomoże. Zauważyłam nieco plam na irysowych liściach, chyba w ruch pójdzie Score. Irysowe kłącza wydają się być zdrowe, co mnie bardzo cieszy.
Wiesiu, te kasine znaczniki na prawdę są świetne, a niektóre po zimie były nawet powyginane. Podejrzewałam już nawet wiewiórki, ale po nich wyrywam siewki orzechów poutykane w ziemnych dziurkach
. Irysów ciut będzie
. Wiem, że te malutkie są też śliczne, ale ja jestem zakochana głównie w TB (tych wysokich). Może dlatego, że taki irys to po prostu cudo – wabi nie tylko wyglądem, ale też zapachem – wystarczy sie tylko lekko nachylić. No i można z bliska kontemplować ich kształt i kolorystykę.
Dla Ciebie Casual Elegance.
Ewa (Nowinka), jeśli pierwiosnki, które dostałaś to pierwiosnki omszone lub auricula, to pamiętając, że lubisz kwasoluby, musisz im podsypać dolomitu (delikatne wapnowanie). Te pierwiosnki całkiem dobrze znoszą suchsze warunki i lubią przepuszczalną ziemię. Jak im dasz dolomitu to powinno być im u Ciebie idealnie. Lubią też jak się je zasili delikatnie nawozem fosforowo-potasowym. Cieszę się, że peonie zaczynają u Ciebie mieć pączki kwiatowe – życzę ślicznych kwiatów.
Ja to jestem okropna, bo wiecie moja córa uwielbia peonie w wazonie, natomiast ja jestem nieco oszczędna w szafowaniu kwiatami, ze względu na utratę masy zielonej (no wiecie…
). Jak zobaczyła Roseę Plenę (dwa liście, dwa kwiaty) to już była tak podekscytowana, że lepiej nie mówić, ale wylałam jej zimny prysznic na głowę – 1 kwiat to w tym wypadku 50% krzaka
, więc „ręce precz od Wietnamu”.
Następnego dnia zadzwoniła (przemyślna istotka) i zaczęła mi tłumaczyć, że właściwie, to więcej niż trzy kwiaty na raz to jej nie potrzeba, bo ma taki wazonik akurat na trzy
.
Ty Ewa, masz nieco później kwitnące odmiany. U mnie zakwitają teraz te wcześniejsze.
Dla Ciebie.
Rosea Plena.
Po majówkach pąki rozwinie Red Charm, który teraz tak wygląda.
Miłka, no właśnie, te śniedki popularnie u nas nazywane śpiączkami (bo na noc i niepogodę zamykają kwiaty). Ja je lubię, ale jak w środku pierwiosnka mi wyrasta to mnie…, no sama wiesz. Wtedy eksmituję je pod siatkę. Śniedki w różach, liliach, irysach…, a niech je licho – marsz pod ścianę. Ty wiesz, że mi już kilka dalii wychodzi? Na wielu nie nazwanych odnalazłam stare numerki od Stanisława
.
Wydaje mi się, że peonie całkiem dobrze się kumplują z daliami. Znowu je tak posadziłam. Peonie miały wiele pączków, więc sąsiedztwo im nie zaszkodziło. Wprawdzie sporo pączków obumarło, ale składam to na karb tego, że karpy mogą być jeszcze nie za duże, a poza tym niektóre odmiany muszą się lepiej „zasiedzieć”.
Będą mi kwitły 4 nowe
.
Wszędzie mi się te śniedki panoszą.
Cześć
Paweł, dzięki że się odezwałeś, mam nadzieję że tak jak ja Ciebie, Ty też mnie odwiedzasz bez śladu
. Z przyjemnością u Ciebie bywam, śledzę zdjęcia nie tylko ogródka ale i psiaków, ale co mam napisać – byłam?
.
Serdecznie Cię pozdrawiam i cieszę się, że podzielamy te same poglądy odnośnie ziemi. Jak już kiedyś wspomniałam mam 2 kompostowniki zrobione jeszcze przez mojego ojca o wymiarach mniej więcej 1m x 1,5m, czyli całe szczęście spełniają warunki do prawidłowego kompostowania (pryzma nie powinna być mniejsza niż 1m x 1m). Korzystam z nich jak potrafię najlepiej i ciągle mi mało, choć ogródek niewielki. Kompostuję warstwami, bo jeszcze mam zrębki z przecinki drzew owocowych i dodatkowo zasilam co jakiś czas gołębiakiem (szczęściara ze mnie
).
Połączę przyjemne z pożytecznym i pokażę swojego najbardziej zaawansowanego martagona (pęd kwiatowy już wyprostowany) na tle pokrzywowego poletka.
Jak mnie wcześniej pytano, kiedy zetnę pokrzywy, to mówiłam, że oprócz zasilania córka używa ich do sałatek (bo mi się już tlumaczyć nie chciało).
Dagusiu, klimat u Ciebie surowy i przysparza ogrodowym roślinom kłopotów, od których może rozboleć głowa, ale jaką piękną przyrodę masz wokół siebie. Sama o tym dobrze wiesz i jeszcze raz Ci dziękuję, że się z nami tym dzielisz.
Poza tym potrafisz przezwyciężać te trudności i masz przepiękny ogród pełny nie tylko dalii, które tak kochasz. U mnie niektóre dalie już zaczynają wychodzić. Jak pamiętasz nie wszystkie jeszcze rozpoznane, może w tym roku się uda. Poza tym jestem strasznie ciekawa jakie odmiany u Ciebie w tym roku zakwitną.
Dla Ciebie stare zdjęcia Cafe au Lait, bo sama nie wiem czy jej nie straciłam
. Dla dalii u mnie najgorszy okres przyszedł po wyciągnięciu ich z piwnicznej przechowalni. Strasznie wtedy zrobiło się zimno i ciągle padał deszcz. Nie miałam ich jak rozłożyć i dosuszyć. Z nadzieją, że jednak w tym roku u mnie jeszcze zakwitnie – Cafe au Lait.
Ewa (Sierika), wydaje mi się, że już pisałam jak sadziłam swoje martagony (mam za uszami utworzenie dla nich karty, ale w tej chwili nie dam rady). Chciałabym pomóc wszystkim, którzy chcą je mieć w swoim ogrodzie, bo to piękne i niekomercyjne lilie, których w kwiaciarniach nie uświadczysz. Uwielbiam ich polską nazwę – mieszańce złotogłów, która kojarzy mi się z czymś cennym i rzadkim. Współczesne mieszańce są bardziej tolerancyjne co do kwasowości ziemi, ale lubią bardziej zasadową. Mogę tylko opowiedzieć, jak przygotowywałam pod nie zagonek w tamtym roku.
Otóż u mnie mieszańce złotogłów rosną w świetlistym cieniu, tzn. nie w cieniu domu tylko w prześwitującym cieniu drzew. Wiem, że niektórzy sadzą je w pełnym słońcu, ale u mnie rosły zawsze tak jak mówię. Kiedyś sadziłam i przesadzałam je jesienią. Uważam, że sadzone wiosną tracą sezon na „zasiedzenie”. U mnie tak było w tamtym roku.
Otóż ja na zagonek dla martagonów wysypałam około 5–10 cm ziemi kompostowej. Na to nasypałam dość hojną ręką granulowanego wapna ogrodniczego i dolomitu. To przekopałam, żeby ta mieszanina trafiła na głębokość szpadla. Potem robiłam dołki, wsypywałam po 1/2 garści wiórów rogowych i fusów z kawy i sadziłam cebulę na głębokość 3x szerokość cebuli. Całość przysypałam jeszcze ziemią kompostową z wapnem ogrodowym i tyle.
Efekt był nijaki, tzn. w tamtym roku zakwitła mi tylko jedna lilia. Cała reszta prezentowała się delikatnie mówiąc marnie (strata sezonu), a jedna nawet nie pokazała się na wierzchu.
Do lilii mieszańców złotogłów trzeba mieć cierpliwość. Dlatego nie za bardzo nadają się do masowej produkcji kwiatów. Poza tym ich kwiaty trudno transportować, ze względu na ich ułożenie na łodydze. W tym roku pięknie mi wyszły z ziemi (nawet ta, której w tamtym roku nie było widać).
Dla Ciebie zdjęcie moich lilii złotogłów z 7. czerwca tamtego roku.
Wiki, odnośnie pierwiosnków napiszę zaraz Agu, natomiast co do kompostu, to powiem tyle, że przuważyłam dalszych sąsiadów, jak wynosili zielone w torbach do wyrzucenia na zewnątrz i zaproponowałam im, żeby przynosili pod moją furtkę. W tym roku byli na tyle uprzejmi, że wiedząć, iż trudno mi dzwigać położyli mi torby przy kompoście
. Dzięki im za to. Wielu ludzi uważa, że kompostując chwasty czy liście przenoszą nasiona i choroby. Ja uważam, że jeśli pryzma jest prawidłowo ułożona, to panuje w niej temperatura, przy której grzyby giną, a nasiona obumierają. Ja nie przykrywam swojej pryzmy folią, więc boki i wierzch zużywam przy tworzeniu nowej pryzmy. Mam nieco mniejszy, ale pewny uzysk. Poza tym ziemi kompostowej nie przesiewam, pozwalając jej „pracować” w miejscu docelowym. Tylko co większe kawałki przerzucam na nową pryzmę, „szczepiąc” ją w ten sposób.
Co do peonii officinalis (lekarskich), to słyszałam, że one się tak łatwo przesadza. U mnie niekoniecznie. Moja własna Rubra Plena, w pierwszym roku po przesadzeniu wcale nie miała kwiatów. W drugim zaledwie 2–3, natomiast w tym roku wręcz zaszalała – więcej niż 10 kwiatów, a wysokość wręcz taka jak „Red Charm”
. Trzeba jednak przyznać, że ma dobre, ciepłe miejsce. Jej peonia siostrzana, na starym miejscu, nie przesadzana, choć nawożona tak samo – dwa kwiaty i niemal połowa jej wysokości.
Rubra Plena
Aguś, póżno zaczynają kwitnąć pierwiosnki pochodzące z Azji. Wiele z nich jest bardzo odpowiednich na ziemie ciężkie i wilgotne, np. te, po angielsku nazywane „belled primulas”. Zaczynają one kwitnąć mniej więcej w czerwcu–lipcu i są dość wysokie. Dochodzą do około metra. Są też piękne pierwiosnki, które jednak jest u nas trudno utrzymać, np.pierwiosnek główkowaty, czy Viala. Zą odporne na niskie temperatury, ale nie na nasze zbyt dla nich wilgotne zimy. Lekko nie jest również z pierwiosnkami pochodzącymi górnych partii gór europejskich, np. z pierwiosnkami Alloni. Nie zakładam im nic na zimę, ale jak podlewam rabatkę, to one siedzą w zdrobionych z połówek plastikowych butelek „kapturkach”
. Tak pięknie zapowiadało mi się kwitnienie pierwiosnka allioni ”Pink Air” ale zaczął padać deszcz i było po kwiatkach
. Tylko tyle w tym roku zobaczyłam.
Pink Air
Na zakończenie dla wszystkich maki, które rosną i wysiewają się dokładnie w tym samym miejscu – na obrzeżach mojej działki od połowy lat 60. tamtego wieku (
o rany!). Najlepiej widać je z zewnątrz.