Majeczko, mam 2 ganki, skrajnie różne
Jeden jest drewniany, nieogrzewany, nie zamykany na klucz. Kurier czy listonosz mogą tu zostawić przesyłkę, kiedy mnie nie ma, a przechodzień przysiąść na ławeczce w czasie deszczu
To ten ganek, który widać na zdjęciu. To główne wejście do domu. Za nim, na wprost, są schody na górę, a w prawo wchodzi się do pomieszczenia dziennego, tzw. salonu z aneksem kuchennym. Jest w nim sześcioro drewnianych drzwi: do piwnicy, do łazienki, WC, sypialni i do drugiego ganku
Z tyłu domu jest drugi ganek: murowany, z kaloryferem, zamykany na klucz. To tzw. ganek gospodarczy. Wychodzi się z niego wprost na kojec psów (które aktualnie grzeją doopki w salonie) i na ogród użytkowy: warzywnik, szopa, kurnik, kompostownik itd.
Zaraz znajdę jakąś fotkę
W pierwotnej wersji dom miał jedno wejście od tyłu. Starzy mieszkańcy wsi, idąc do mnie, tam kierują swoje kroki. Na wszelki wypadek dzwonki (ding dong) mam przy obu wejściach.
Dawno, dawno temu, mając dom letniskowy z tarasem i wejściem od zachodu, ROIŁAM SOBIE, że gdybym miała kiedyś drugi dom, to KONIECZNIE zrobiłabym 2 wejścia do domu i 2 tarasy, żeby, w zależności od pory dnia i pogody, można było przebywać na jednym lub drugim... No i stał się CUD...
Ile musiałam się nawojować z mężem, ile argumentów wymyślić, ile łez wylać
to tylko ja wiem... Na koniec poddawał się, mówił "A rób co chcesz!" i wyjeżdżał obrażony
A kiedy następnym razem wracał tu, ponownie pytał: "Ale Ty mi wytłumacz, po co ten drugi ganek??????????????????????????? Przecież to podwójne koszty (tok myślenia matematyka-analityka)". I tu miał rację, bo kiedy zaczęliśmy remont, ceny zaczęły szybować w górę...
Były dni, że mówiłam (ale głośno!): Dobrze, dobrze!!!!!!!!!!!!! Nie będzie drugiego ganku!!!!!
Tyle że potem wracały dziesięcioletnie przemyślenia i marzenia, że MUS MIEĆ DWA wejścia do domu
Jem tylko korzonki i jajka
ale mam, co mieć chciałam
Przy frontowych ścianach nie ma jeszcze nic. Nie wiem, na które zdjęcie patrzysz. Na początku na ścianie południowej był kojec psów (zdjęcie z satelity), a na ostatnim zimowym zdjęciu stoi mój samochód. Nowy... tzn. używany
bo mi moją rolniczą toyotę szczęśliwie skasowano, kiedy ze świeżo zakupionym kogutem wracałam DK nr 8 i usiłowałam skręcić w lewo do domeczku
Kogutowi i mnie na szczęście nic się nie stało, toyocie i owszem... A planowałam dojeździć nią do emerytury i nie kupować następnego samochodu
Ale los chciał inaczej
Miłko, nic nie muszę, wszystko mogę to credo mojego życia
Oczywiście po wakacjach muszę
wrócić do roboty, ale tak się zaprogramuję, że będę chciała. Bo przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Nie, no, to jest oczywiście żart, bo lubię swoją pracę
Troszkę odpocznę, doprowadzę do stanu zadowalającego ogród i siebie i polecę z tym kagankiem oświaty, uszczęśliwiać dzieci przez kolejne 2 lata.
Klimacik jest, szczególnie w środku domu, bo na elewację nie miałam lepszego pomysłu. Zaprzyjaźniona sąsiadka, nieopodal, robi elewację z drewnianych dech, ale ja mam już zaspokojoną potrzebę posiadania drewnianego domu, konserwowania i uszczelniania paczącego się drewna
Może coś fajniejszego kiedyś wymyślę, ale nie sądzę, żeby mi się chciało
I tak z czasem pnącza zakryją elewację