Majeczko zostawiam róże czasowi
Nie pierwsze i pewnie nie ostatnie straty... najbardziej żal mi Rokoko, którą pożeganałam ostatecznie chyba 4 lata temu.
A tulipanowe liście jakoś mi znikają pomiędzy innymi roslinami
Żanetko żeby jeszcze było nieco cieplej i łba wiatr nie urywał
Danusiu ciemierniki sieją mi się na potęgę, niestety z pikowaniem tych siewek do doniczek sukcesów nie mam, ale te które w gruncie przetrwają, po 2-3 latach kwitną.
Aniu dziekuję! Ja wiem, że wrzucić można kilka zdjęć, ale ja lubię też napisać parę słów o tym co słychać. Ostatnio mi trochę lepiej idzie
Dziś wicher był bardzo dokuczliwy, temperatura 6 stopni, ale korzystając z kilku dni urlopu postanowiłam jednak pogrzebać w ziemi. Skończyło się na oczyszczeniu wielkiego krzaka szałwii z martwych gałązek. Została połowa. Nie wiem co zrobić z tymi suchelcami, bo pachną nieziemsko i jakoś mi szkoda wywalać... może odstraszą ślimaki?
Po wykonaniu jakichś czynności porządkowych w mniej eksponowanych kątach postanowiłam skosić trawę. Dwa przedłużacze zepsute, trzeci na potwornie ciężkim bębnie jest okropnie nieporęczny, ale nie miałam wyboru. Kosiarka też waży tyle co lokomotywa, ale do tej mniejszej nie mogłam się dostać w piwnicy, bo W. zwalił tam swój sprzęt firmowy. Zmordowałam się jakbym hektar skosiła, a nie trzy mikroskopijne spłachetki. Muszę zrobić dosiewkę w dwóch miejscach.
Resztką bratków obsadziłam rózne naczynia oraz balię na tarasie, wysiałam cynie do gruntu, zostały mi jeszcze do posadzenia mieczyki. Do tego celu mam trzy głebokie skrzynki, ale W. musi mi dowieźć ziemie. Kiedy to sie odbędzie to pojecia nie mam, bo od dwóch miesięcy lata jak kot z pęcherzem, roboty ma po kokardę (może to nienajtrafniesza metafora, zważywszy że W. czesze się maszynką do golenia
)
Dziś kilka szerszych planów
"Pożyczony" widok, grusza u sąsiadów