Mam 4 Miskanty i jakieś tam różne, małe trawki. O ile wszystkie te maluchy nie stanowią problemu, to Miskanty strasznie śmiecą po sezonie, kiedy są już suche. Cały ogród miałam zaśmiecony, wiatr roznosił trawy wszędzie. Makabra po prostu. W tamtym roku wkurzyłam się i przycięłam je jesienią nisko i już, choć wiem, że nie można.
Dwa wypadły po zimie i zostały te cztery najsilniejsze. Usunięcie dużego Miskanta to też nie takie hop siup.
Silny facet miał mega problem. A podzielić wielką kępę to już się nie dało. Jak Wy sobie dajecie radę z taką ilością traw? Ile to musi być sprzątania od jesieni do wiosny...
Lubię trawy. Na początku ogrodniczej drogi lubiłam je bardziej. Wyglądały pięknie na obrazkach, zdjęciach, w trakcie sezonu. Opisy w samych superlatywach. Dziś jednak wiem, że więcej traw u mnie nie będzie. Duży minus (po 4 latach uprawy) mają u mnie za późne ruszenie z wegetacją. Sterczą takie suche kikuty i rabatka świeci pustkami. Wprawdzie rosną tam inne rośliny, ale większość świeci pustką. W tym roku pierwsze ździebełka pojawiły się w maju, wyjątkowo późno. No i te śmiecenie. Nagminnie spotykam się też z takim faktem, że właściciele roślinek chyba celowo nie dodają, że oddają lub sprzedają dane rośliny, bo są tak ekspansywne i im się tak rozrosły. A ja durna zadowolona, że ktoś tyle sprzedaje praktycznie za darmo, a czasem po prostu oddaje. Sprzedawcy w ogrodniczych również wszelkie ujemne kwestie zbywają milczeniem. Jeśli się o czymś dowiaduję, to najczęściej od innych klientów w sklepie, którzy przypadkowo słuchają i mają daną roślinę. Sama też kilka razy tak zrobiłam, po czym klient zrezygnował z zakupu, przy niezadowoleniu sprzedającego, który udawał głupiego (on nic nie wie). No tak, brałam wszystko jak leci, zupełnie nieświadoma. Potem życie weryfikowało, że to kompletnie nie wpasowuje się w moją wizję ogrodu, bo nie mam tyle czasu i sił, by temperować i eliminować ekspansywne rośliny. Na stronach sklepów jest wszystko pięknie. W taki sposób popełniłam wiele błędów w ogrodzie i wiele roślin zwyczajnie wywaliłam. Fakt, mogłam też stanąć na rynku, wcisnąć komuś (jak ktoś mi) i jeszcze mieć za to kasę. O nie... Nikt mnie nie uświadomił, że Wydmuchrzyca będzie potem trudna do wyeliminowania. Nie przeczę, piękna jest, to się zgadza, ale nie chcę jej oglądać u siebie. Przelazła do sąsiada, a ja już nie mam możliwości, żeby ją na bieżąco usuwać. Czekam, kiedy mi za to „podziękuje”.
Sąsiad traktuje ją kosą,a ja wyrywam co mogę. Jak się za mocno zacznie rozrastać, to sama pójdę wykopać, bo jeszcze do mnie wróci. U siebie wszystko wykopałam, bo nie dawałam rady. Z czasu coś wyłazi. W jeden sezon z jednej trawki zrobił się całkiem spory areał wielkiej trawy i wszystkie inne rośliny systematycznie zagłuszała. Nie mam sumienia wciskać tego nieświadomym czasem niczego ludziom, tak jak mi wciśnięto wiele roślin, mówiąc tylko o samych plusach. Kiedy coś oddaję, to zaznaczam, że będzie problem, jeśli nie ma się miejsca i nie przemyślało się dokładnie przeznaczenia danej rabaty. Z Miskantami było podobnie, naczytałam się, napatrzyłam, nasłuchałam, jakie to cudne, a potem rzeczywistość mnie trochę przerosła i powiedziałam stop. Są piękne, ale te co mam w zupełności mi wystarczą. I bałaganu, który narobią również wystarczy.
Turzyca włosista - chyba coś takiego też mam, bo Pani nazwy dobrze nie pamiętała. Wygląda tak samo. Kupiłam dwie trawki. Z jednego miejsca usunęłam 2 sezony temu, a mimo wszystko przy pieleniu, ciągle jeszcze usuwam ogromne ilości małych siewek. Jedna roślinka, kilkadziesiąt siewek wokoło. Trzeba sobie z tego zdawać sprawę.