Uwielbiam kapustę, kalafiory na surowo, kalarepy i inne takie "wytwórnie gazu ekologicznego" A z racji wrodzonych kłopotów trawiennych itd.... nie wdawajmy się w nudne szczegóły - no po prostu ciężko było. Do grochówek i fasolówek to już nawet nie podchodzę - i trza to będzie zmienić, bo jak się nie je mięsa to trzeba jakieś białkowe roślinki dopychać, a poza tym o. Grande grzmiał, że fasole i groch to jeść musowo dla zdrowia należy.
I czytając "Poradnik zielarza" autorstwa W.Poprzęckiego znalazłam fajny sposób na moje kłopoty:
3 łyżki majeranku + 3 łyżki kminku zmielić w młynku do kawy na proszek + 1 łyżka pieprzu ziołowego, wsypać do szczelnego pojemniczka i nosić zawsze przy sobie - bo zdarza się jadać w różnych miejscach. I po "gazotwórczym jedzeniu" 0,5-1 łyżeczkę do paszczy, popić chłodną wodą (powoli i ostrożnie, żeby się nie zakrztusić) i zapomnieć o kłopocie. Pomaga faktycznie. Przestało mnie wzdymać po surowym kalafiorze, nie bulgocze w brzuchu itd... ponadto zioła na trawienie ułatwiają organizmowi przyswajanie składników odżywczych z pożywienia - a im więcej przyswoi tym mniej się potem domaga, czyli zmniejsza się nam apetyt.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.