Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Miejska i wiejska dżungla

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/19 17:46 #186915

  • nelu-pelu
  • nelu-pelu Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 6631
  • Otrzymane podziękowania: 14381
Zuzanno Twoja "Zorka.." spisała się na pięć..!! :lol:

Dzięki za c.d., ze wstydem przyznaję się do lenistwa, jakaś niechęć do chodzenia mnie opanowała

i tylko potrafię dziwić się gdy wchodzę na wagę... :silly:
Pozdrawiam, Nela
Moje metamorfozy - zapraszam
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/19 20:41 #186934

  • piku
  • piku Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • "Zielono mi..."
  • Posty: 8384
  • Otrzymane podziękowania: 24992
Piękna okolica i super wycieczka oraz wspaniałe zdjęcia :woohoo: . A takich narośli na powalonych drzewach nieustannie poszukuje mój M odkąd zainteresował się pracą w drewnie :) . Mają pięknie ułożone słoje i bardzo ładnie prezentują się po obróbce, a na razie udało mi się załapać na jeden malutki wazonik :lol:
pozdrawiam z ziemi przodków
Wiesia
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.


--=reklama=--

 

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/19 23:07 #186957

  • Maggie
  • Maggie Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 377
  • Otrzymane podziękowania: 677
Fajne zdjęcia robi ta Twoja Zorka... :lol:
Ja ostatnio coraz rzadziej spaceruję po lesie/górach ale to pewnie dlatego, że za blisko ich mieszkam 2smiech
Pozdrawiam
Czereśniowa 17
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/23 18:22 #187310

  • zuzanna2418
  • zuzanna2418 Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3576
  • Otrzymane podziękowania: 13811
Danusiu dziękuję! Byłyby może piękniejsze gdybyśmy byli nieco później i wówczas słońce nie byłoby tak ostre. No, ale jak się nie ma, co się lubi...
Nelu chyba tak! Lubię ten aparat i on chyba lubi mnie :) Ja mocno się staram choć ze 4 razy w tygodniu zmęczyć. Jak zaprzestałam ruchu na powietrzu, to jakoś tak skapcaniałam od razu.
Wiesiu tak, to są bardzo poszukiwane deformacje, kiedyś służyły do wyrobu forniru jako tzw. czeczot, tyle ze to chyba z brzozy było... Nie pamiętam. Ale meble po babciach mają często taki splątany wzór słojów np na drzwiach szafy czy komody i to własnie z takich fragmentów.
Maggie no pewnie tak :D Ja strasznie żałuję, że do gór mam tak daleko.

No to kolejny odcinek powieści w wydaniu internetowym.

4 stycznia o poranku niestety śladu po słonecznej aurze nie zostało. Na niebie sine chmury, ponuro... W. za to rozochocony wyrwaniem się z domowych pieleszy zaproponował wycieczkę do Białej Podlaskiej do muzeum. Ja przerażona wizją łażenia po ludzkiej osadzie większej niż 1500 mieszkańców, zdecydowanie odmówiłam zasłaniając się rekonwalescencją, choć po wczorajszej wycieczce czułam się znakomicie.
W. jeszcze próbował na mnie wymóc towarzystwo i przy śniadaniu przynudzał, ale wobec braku sprecyzowania, co też w tym muzeum chce oglądać, oznajmiłam że niech jedzie sam, a potem mi opowie. W. niezadowolony zadzwonił jeszcze do Michała celem sprecyzowania szczegółów dotyczących cięcia gałęzi w sadzie u Bożenki, jako że Michał prosił go o pomoc. Dowiedział się, że przed 11.00 ksiądz będzie u nich po kolędzie, a potem mogą działać.
W. zatem ubrał się jak chłop małorolny, nieogolony, w koszulo-kurtkę w kratę (cud, że nie w gumofilcach) i wyjechał dodając, że po drodze rozpatrzy się w sprawie werandowych okien w D., ponieważ Janek poinformował go, że tam jest jeszcze
ktoś, kto takie okna jak my chcemy, zrobić umie.
Nie muszę chyba dodawać, że obornik pojechał razem z W. na kolejną wycieczkę edukacyjną. Naprawdę będziemy mieli najbardziej krajoznawczy obornik w tej okolicy.
Zamknięcie psów w domu umożliwiło kotom pojawienie się przy korycie. Dałam im dwie puszki i to czego Kicia nie chciała. Tu grymasów nie ma.
Rzut oka na podwórko.


Następnie ubrałam się i poszłam oglądać mizerne postępy w budowie werandy, które prezentowały się następująco:








A tu widać nasz loszek


Dach ubity i przykryty jakąś membraną. Tyle. Ale porządnie zrobione za to.

Otoczenie pozostawało w nieładzie, a ja tak mam, że jak się pojawia nowy element w domu czy na zewnątrz, to nachodzi mnie przymus ogarnięcia dookoła. Czyli jak np. kupuje się nowy mebel, to cały pokój jest do sprzątania. Generalnego. Z myciem okien i praniem firanek.
Tu postanowiłam ograniczyć się do uporządkowania leżących dech, gruzu i wygrabienia terenu.
Chciałam też pozbyć się ogromnej płachty grubej folii budowlanej, którą przykryta była dziura piwniczna.
Zaczęłam od ułożenia czegoś w rodzaju ścieżki od rabaty cienistej w kierunku Albiczukowskiego.
Rabatę cienistą widać tu pod domem przy ścianie szczytowej (z badylem hortensji Limelight oraz judaszowcem), a ścieżka wchodziła w krzaki w kierunku frontowym. Czyli w to miejsce zaraz za rogiem domu.



W okolicy walały się płyty chodnikowe. Wygrabiłam z liści ten fragment i nie pomna na kręgosłup wytaszczyłam kilka płyt i umieściłam je w szeregu.
Potem grabiami pozbyłam się części suchego zielska wraz z kołtunami nigdy nie strzyżonej trawy. Trochę się umęczyłam, bo w trawę wplątane były jakieś dawno temu cięte patyki, sznurki i stare doniczki plastikowe.
Odkładając na stos deski patrzyłam sobie od czasu do czasu w przestwór. A przestwór trochę się wypogadzał.



Zębas dzielnie mi towarzyszył, choć trząsł się biedaczek z zimna. Ale zamykanie go w domu powodowało, że darł japę żałośnie.

Zajęłam się wydłubywaniem gruzu porzuconego w niechlujnych stosach przez majstrów od budowy fundamentów. Obrosłe trawą kawałki cegieł były dość niebezpieczne dla całości naszych stawów skokowych. Na razie układałam je pod ścianą domu.


Była to żmudna robota, bo jak już się wydawało, że pokłady się skończyły, gdzieś znów trafiałam na kolejne odłamki. Ułożyłam spory stosik i zabrałam się za folię. Ciężkie to było cholerstwo, w dodatku w załamaniach było mnóstwo wody, która chapała mi na nogi, wysypywały się też tafle lodu spomiędzy fałd. Postanowiłam, że zwinę to w kłąb i wytoczę na drogę do stodoły, a W. niech zawlecze pod dach, bo taki kawał plandeki może się jeszcze przydać.
Trochę przejaśniało.
W. powrócił z wieścią, że muzeum było zamknięte (no to miałam nosa!), ale obejrzał teren wokół pałacu, który aktualnie jest modernizowany. Zobaczymy w sezonie, bo na razie widać tylko efekt imponujących prac ziemnych.
Natomiast z potencjalnym panem od okien rozmawiał zdalnie, bo telefon wisiał na parkanie (w sensie, że numer), a pana nie było. Pan w telefonie stwierdził, że okna może zrobić, ale najpierw musi sprawdzić czy ma jeszcze stosowne narzędzia. natomiast ostrzegł W., ze szklić to musi już we własnym zakresie, bo tu w okolicy szklarza żadnego nie ma. Okna jednak zaproponował w wersji zwanej fixem, czyli bez możliwości otwierania. No to ja nie wiem...

Otrzymałam pochwalę za wykonaną pracę, posprzeczaliśmy się jeszcze, gdzie będą umiejscowione dreny od osadnika, gdy zaczniemy je układać na nowo. Oraz jak będzie biegła ścieżka od werandy do płotu frontowego, choć to już ustalaliśmy srylion razy.

Kończyłam porządkowanie terenu wokół zaczątków werandy, W. poszedł cos przegryźć, a następnie poprosił mnie o zmianę opatrunku na palcu przed rozpoczęciem prac u Bożenki. Zrezygnowaliśmy kilka dni temu z bandażowania, bo raz, że zaraz był uświniony, a dwa że W. zaplątywał końce bandaża jakoś tak dziwnie, że wszystkie palce miał jakby powiązane ze sobą. Wymyśliliśmy patent z gazą opatrunkową i plastrem z fizeliny. na gojące się szwy W. stosował jakąś maść.
Dodatkowo jako pomysł racjonalizatorski naciął palec w rękawiczce ogrodniczej, inaczej ten zawój mu się nie mieścił. Po założeniu rękawiczki mocowałam mu ją na tym palcu plastrem. I działało.
W. pytał, czy ksiądz nie chciał nas odwiedzić,ale odpowiedziałam, że chyba tę wizytę pamiętałby do końca życia.

Zabrałam się za porządki w byłym warzywniku, gdzie straszyły badyle facelii i rzodkiewek. W. postanowił zachować dwie grządki na niewielkie zasiewy. Z ogrodu Bożenki dochodziły mnie wizgi piły, więc zaklinałam św. Józefa, patrona cieśli, drwali i inżynierów, żeby W. wrócił w komplecie, bo tu trochę dalej do szpitala niż w Warszawie.

W. po jakimś czasie wrócił zadowolony i zabrał się za sadzenie. Wydłubywał fragmenty karp rozrośniętych marcinków i wtykał je w różne miejsca. Głównie od strony Bożenki, przy Alei Bzów, gdzie jest zwykle dorodne pokrzywowisko. Oraz przy kompostowniku.



Przy rabacie od SN znalazłam kupnego zawilca Leveillea, również do posadzenia.

Zaczęłam trochę czyścić placyk pod małpiarnią, ale jakoś trawa słabo wychodziła spomiędzy kamieni, więc się szybko zniechęciłam. Zebrałam rozwalone puszki po kocim żarciu, kilka doniczek, jakieś pojedyncze śmieci i postanowiłam zakończyć działalność.
Weszłam do domu i rozpaliłam pod kuchnią. W. pojawił się, gdy już przestał widzieć co sadzi z powodu zmroku, ale także z powodu bólu w palcu.
Zdjęliśmy ciuchy robocze, ugotowaliśmy ziemniaki do barszczu, ponieważ W. zarządził, że mają być tłuczone podane oddzielnie na talerzu.
Herbata i bułeczki cynamonowe z konfiturą wiśniową produkcji W. stanowiły deser.
W. jeszcze rozpalił delikatnie w piecu w salono-jadalni starając się nie przedobrzyć. Ja ogarnęłam kuchnię i wieczór spokojne upływał na lekturach i słuchaniu radia oraz popijaniu trunków.
Piec niestety rozgrzał się solidnie i w nocy ledwo dysząc otwieraliśmy okna w sypialni. Wańka niepomna na lisy zdecydowanie zażyczyła wypuszczenia na zewnątrz.
Zasnęliśmy wreszcie, a c.d. jak zwykle niebawem n.
Nie rozmnażaj, nie porzucaj-sterylizuj!
Miejska i wiejska dżungla
Blog wiejski

Zuzanna
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): Poll, th, piku, edulkot, VERA, Pani Bestia, inag1, chester633, katja ten użytkownik otrzymał 6 podziękowań od innych

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/23 18:58 #187314

  • Poll
  • Poll Avatar
  • Wylogowany
  • Administrator
  • Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów...
  • Posty: 25640
  • Otrzymane podziękowania: 66655
Zuziu, nie masz jeszcze wiosennej woli bożej do pracy w ogrodzie? wink-3 Też mam tak czasem: roboty tyle, ze nie wiadomo w co ręce wsadzić, więc najlepiej w nic :lol: Szczególnie, gdy pogoda nie jest zbyt sprzyjająca....A podróżujacy obornik juz osiadł gdzieś na stałe? wink-3
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/23 20:14 #187324

  • zuzanna2418
  • zuzanna2418 Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3576
  • Otrzymane podziękowania: 13811
Polu jakby śnieg na grubo leżał, to by dylematu nie było. :D W, się chwilami skłaniał ku usuwaniu badyli, ale ostatecznie mu przeszło.
Obornik w końcu w ogrodzie z honorem legł :D
Kondziu :lol: Strata dla czytelników z pewnością, bo opisałabym tę wizytę ze szczegółami tak jak dwa lata temu pewną ślubną mszę, w której uczestniczyliśmy. Tylko dlatego, że był to lub jednej z córek Bożenki sąsiadki :lol:

No to rzutem na taśmę jeszcze jeden odcinek . Ze względu na obszerność będzie podzielony.
Następnego dnia, czyli 5 stycznia Zębas leżąc pod kołdrą obok mnie zaczął drżeć, coraz silniej, spastycznie wyprężył tylne łapki i już wiedziałam, co będzie. Ze dwa razy wcześniej mu się to zdarzyło, w sytuacjach stresowych, więc myślałam, że to taka reakcja nerwowa, ale teraz przecież spał spokojnie.
Kredka miewała ataki drgawkowe, z tym że znacznie silniejsze. Traciła przytomność, zwieracze jej puszczały, potem długo dochodziła do siebie.
Zębas ma najwyraźniej łagodną postać padaczki, po chwili już było dobrze, choć widać było, że się zdenerwował. Otuliłam go kołdrą a sama poszłam do toalety.

Wytknęłam głowę za drzwi wychodząc z łazienki, a tu na zewnątrz... śnieg. No powiedzmy, jak na wschodnie rubieże kraju w styczniu to śmiech raczej, ale biorąc pod uwagę ogólny brak zimy jako takiej - i tak sukces. Swoją drogą przecież pamiętam, gdy przyjeżdżaliśmy na święta na wieś i było -17 C, a Bożenka wiedząc, że przyjeżdżamy odśnieżała nam wejście do domu.
W. w nocy się budził i nie chcąc mnie wyrywać ze snu świeceniem lampki i szelestem kartek, przeniósł się na kanapę. Teraz dosypiał, więc postanowiłam mu zrobić niespodziankę w postaci naleśników na śniadanie. Rozpaliłam pod kuchnią starając się cicho szurać fajerkami, co jest dość trudne, o czym wie każdy, kto z fajerkami miał do czynienia. W. na szczęście spał mocno.
Wyciągnęłam składniki z lodówki i kredensu. Wymieszałam ciasto i dałam mu chwilę na odpoczynek, bo gdzieś wyczytałam, że tak trzeba.

Patrzyłam przez okno, bujające się gałęzie świadczyły niezbicie, że zerwał się wiatr. Chmury przetaczały się po niebie, ale od czasu do czasu przebłyskiwało niskie słońce.

Zapach smażonych naleśników spowodował jakieś poruszenie pod kocem i zaraz W. wypełzł węsząc radośnie.
Otworzył kolejny słoik dżemiku pigwowo-gruszkowego, ja spróbowałam pasty warzywnej ze Stokrotki jako smarowidła. Kawa, herbata i relaks. Psy siedziały w domu, więc wystawiłam kotom śniadanie, ale żaden się nie pojawił.

W. krzywił się na pogodę, bo zamierzał jeszcze sadzić, przywiózł sporo cebul i liczył, że na wiosnę wzbogaci się nieco kolorystyka dzięki hiacyntom i tulipanom. O ile ich nie zeżrą nornice. No i miał do podlania wszystko to, co do tej pory posadził.
Ubrał się zatem, opatuliłam mu palec i zamontowałam rękawicę.

Ja postanowiłam zostać chwilowo w domu, bo wiatr był lodowaty i od razu czułam wszystkie zatoki. Co prawda miałam plany, żeby po południu pójść do lasu, bo wieki całe nie byliśmy, ale póki co poszwendałam się tylko po ogrodzie.
Teraz trochę obrazków.










Generalnie sporo bylin wyrażało chęć powolnej, ale jednak wegetacji.
Ciemierniki cuchnące w pełni kwitnienia




Portrety traw






C.d.n.
Nie rozmnażaj, nie porzucaj-sterylizuj!
Miejska i wiejska dżungla
Blog wiejski

Zuzanna
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): Poll, th, piku, edulkot, VERA, chester633, Elżbieta, zanetatacz, Franusiowa, Danusia ten użytkownik otrzymał 2 podziękowań od innych

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/23 20:29 #187328

  • zuzanna2418
  • zuzanna2418 Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3576
  • Otrzymane podziękowania: 13811
Teraz kącik iglakowy z Horstmannem




Zimno było jak licho, choć słońce momentami ostro świeciło. W. dosadzał jakieś bzy, rozparcelowywał kolejne marcinki. Już widać było, że prędko nie skończy. Na moje znaczące spojrzenia odpowiadał: no co, chyba lepiej,żeby wszytko było w marcinkach niż w pokrzywach? Zasadniczo zgoda.
Tu Aleja Bzów, rośnie już tu co najmniej z 15 różnych odmian. Ścieżkę do bramy zadniej W. teraz stara się wypracować w lekkie łuki.



To dereniarnia. Póki co nie tniemy jakoś drastycznie dereni, dajemy im urosnąć. Za dwa lata pewnie przyjdzie czas na solidniejsze machanie sekatorem.



Poszłam zatem do domu, bo chciałam jeszcze ogarnąć kuchnię i przygotować się do tradycyjnej noworocznej wizyty u Bożenki. Wygrzebałam z walizki prezenty. Czekoladki i piwo przywiezione z Brukseli oraz flachę fajnego płynu do kąpieli z Tk maxx. Nawet miałam ozdobne torebki, w ubiegłym roku było jedynie opakowanie zastępcze.
Dołożyłam do kuchni i postawiłam garnek z resztką zupy do podgrzania.
W. wpadł do domu w szale poszukiwania złączek do węża, które giną regularnie, rozciągnął wszystkie fragmenty i rozwiesił w słońcu, żeby pozbyć się czopów lodowych ze środka.
Ja doszłam do wniosku, ze czas wymienić ceratowy obrus na stole kuchennym, zdjęłam zatem wszystko z blatu, wygrzebałam nowy obrus z szuflady i z zadowoleniem obejrzałam efekt.



Zjadłam zupę, zawołałam W., ale guzik to dało, bo był gdzieś w dystalnej części ogrodu i nie słyszał.
Włączyłam zatem piecyk w łazience, skompletowałam jakieś przyzwoite ciuchy do założenia do ludzi i poszłam się myć. Umyłam włosy wiedząc, że mam tu suszarkę. Niestety próba jej uruchomienia skończyła się lekkim zadymieniem, bo coś bzyknęło, błysnęło i zgasło emitując lekki swąd.
W. akurat przyszedł i zawyrokował, że suszarka do śmieci. No, dziękuję za tę cenną radę!
Pogoniłam go do mycia, niestety z goleniem też porażka, bo golarka była tępa jak nasz nieobecny sąsiad.
Ubrał się jakoś, choć nastąpiła krótka chwila grozy, gdy nie mogliśmy znaleźć czystych skarpet. Jednak były w innej kieszeni walizki. W. stanowczo odmówił zakładania butów miejskich, ponieważ stwierdził, że są sznurowane, a on nie będzie zawiązywał ich tu i zaraz odwiązywał u Bożenki. Założył zatem gumiaki, wziął latarkę, bo ciemności już zapadały i udaliśmy się w gości.
Bożenka, jak się okazało, oddała dotychczasową przestrzeń mieszkalną Michałowi i Emilce, a sama przeniosła się na poziom -1 tam, gdzie mieszkali dawnej jej teściowie. Na czas wizyty wszyscy jednak zgromadzili się na górze.
Stół zastawiony jak na wesele, życzyliśmy sobie dobrego roku i zasiedliśmy do konsumpcji. Gadaliśmy sobie o różnych rzeczach, jak to zwykle. O życiu na wsi i w mieście, o tym, co przyniósł poprzedni rok. Dyskutując o pracach werandowych Michał wspomniał, że Janek tak długo zwodził ich z remontem podłóg, że znaleźli innego fachowca. W. gwałtownie się zainteresował, czy rzeczony nie zrobiłby nam stolarki okiennej i drzwiowej. Michał stwierdził, że jutro, jadąc z W. po owies do teścia mogą zajrzeć do tegoż fachowca i wypytać. Ja zapaliłam się do pomysłu cyklinowania podłóg w pokojach, bo tam dechy póki co zostaną te co są i w związku z tym należało by się pozbyć farby w kolorze odchodów podczas parwowirozy.
W. popijał wódeczkę z Bożenką i Michałem, my z Emilką winko. Około 8.00 wieczorem pożegnaliśmy się grzecznie i poszliśmy do nas.

Ja widząc piękne gwiaździste niebo, postanowiłam zrobić drugie podejście do pleneru nocnego. Zapytałam W. czy ze mną pójdzie, bo zostawał już tylko spacer biorąc pod uwagę procenty spożyte przez W.
Niezbyt zachwycony W. zgodził się, choć twierdził, że dojście do miejsca przeze mnie upatrzonego zajmie całe wieki.
Machnęłam ręką, zabrałam sprzęt i latarkę i poszliśmy przez cichą wieś w stronę Wisznic. Minęliśmy cmentarz, wyszliśmy na główną drogę i budząc wsiowe psy maszerowaliśmy dziarsko jakieś 20 minut. Wyszliśmy poza zabudowania, niektóre kunsztownie ozdobione kolorowymi migającymi lampkami i doszliśmy do przydrożnego, drewnianego krzyża, który kiedyś uratował życie W., jak on sam twierdzi. Miało to miejsce kilka lat temu, kiedy podczas pobytu wielkanocnego W. wybrał się na spacer do lasu z Kredką, a tam zaskoczyła go śnieżyca. Z powodu załamania pogody stracił orientację, błądził w lesie bez telefonu 3 godziny, docierając najpierw do ruin jakiegoś domostwa, które to ruiny swym anturażem i skrzypiącymi na wietrze fragmentami drzwi nie natchnęły go optymistycznie, a w zasadzie pogłębiły narastającą panikę. Potem otarł się nieomal o stado jeleni stojących w lesie i oblepionych śniegiem, podobnie zdezorientowanych jak W.
Ślady były natychmiast zasypywane śniegiem, więc nawet nie mógł wrócić po tropach
W zapadającym zmroku w ostatniej chwili wychodząc z lasu dostrzegł ten krzyż a potem, w miarę przybliżania się do niego, zabudowania wsi.
No, taka przygoda.

Niestety noc była księżycowa, na szczęście Łysy był po przeciwnej stronie, czyli za plecami fotografa.


Śmialiśmy się trochę, że jak ktoś nas tu zobaczy, to pomyśli, że sataniści pod krzyżem czarną msze odprawiają :D
Ustawiłam sobie sprzęt, W. przyświecał mi, kiedy ustawiłam coś na aparacie, no i wyszły takie fotki







Niestety źle ustawiłam przysłonę, nie wiem jakim cudem nie zauważyłam.
Po kwadransie zrobiliśmy w tył zwrot i pomaszerowaliśmy do domu oświetlając się w celu dostrzeżenia nas przez nielicznych kierowców śmigających drogą.
Dotarliśmy do cmentarza i stamtąd jeszcze usiłowałam zrobić widok na oświetlony kościół, ale nie mogłam dobrze złapać ostrości, a poza tym obiektyw miał za krótką ogniskową i kościół wygląda jak mała świetlna kropa.



Potem jeszcze próbowałam cyknąć fotkę znad naszej bramy zadniej w kierunku kościoła


W końcu dałam spokój, poszliśmy do domu, wywaliliśmy zwierzaki na wieczorne sikanie, przebraliśmy się w stroje nocne i z ulgą zagrzebaliśmy się w kołdry.
Nie rozmnażaj, nie porzucaj-sterylizuj!
Miejska i wiejska dżungla
Blog wiejski

Zuzanna
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): Poll, th, piku, takasobie, edulkot, VERA, inag1, chester633, Semper, nowababka ten użytkownik otrzymał 6 podziękowań od innych

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/23 20:39 #187330

  • Nowinka
  • Nowinka Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3262
  • Otrzymane podziękowania: 5567
Zuzanko ,Tobie książki pisać i autografy zbierać ! Świetnie się to wszystko czyta ,a te focie wszystkie w punkt :bravo Mam i ja dwa Horstmany ,dwie czarownice ,jak mówił mój wnuczek .Jak był mały to już po zmierzchu do ogrodu nie poszedł 2smiech
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/23 23:42 #187350

  • Maggie
  • Maggie Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 377
  • Otrzymane podziękowania: 677
Ciekawa historia z tym krzyżem...
Ujęcia nocne mają fajny klimat, taki trochę mroczny :czarownica ale najbardziej urzekła mnie fotka zrobiona w kuchni :mniam
Pozdrawiam
Czereśniowa 17
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/23 23:59 #187352

  • Poll
  • Poll Avatar
  • Wylogowany
  • Administrator
  • Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów...
  • Posty: 25640
  • Otrzymane podziękowania: 66655
Tak, masz lekkie pióro i dobrze, że wszystko tak szczegółowo spisujesz. Świetnie się czyta!
Historia o krzyżu wzruszyła mnie...Czy mogłabym prosić o wpis w wątku o świątkach, kapliczkach i krzyżach przydrożnych? Warto odnotować taką historię. vishenka
Ostatnio zmieniany: 2020/01/24 00:20 przez Poll.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/01/24 09:34 #187357

  • takasobie
  • takasobie Avatar
  • Wylogowany
  • Moderator
  • Posty: 14463
  • Otrzymane podziękowania: 43401
Duża porcja fajnego czytania i cudownych zdjęć!
A puszki po kocim żarciu można chyba wykorzystać jako ... doniczki do rojników! Pięknie to wygląda, jak lekko pordzewieją. Pewnie trzeba im wyciąć lub nadziurkować dno, wsypać tam żwiru do drenażu, ale wygląda to super. Puszki zardzewiałe są fajnymi doniczkami do pelargonii (taki greek style), ale to tylko pod domem można zastosować, bo podlewać trzeba.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/07 21:45 #189105

  • zuzanna2418
  • zuzanna2418 Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3576
  • Otrzymane podziękowania: 13811
Ewciu może się za to zabiorę, nie tacy grafomani znajdowali wydawców 2smiech Oj tak, Horstmann to taki strasznowaty pokrój ma. Czasem jak na wietrze nocą mu się gałęzie ruszają no to czysty horror!
Maggie dziękuję, noc była księżycowa, więc wyszło tak trochę wikołakowato :D A okno kuchenne to mój ulubiony motyw.
Polu miło czytać, co napisałaś :kocham Historię tę oczywiście wpiszę w stosownym wątku.
Miłko No niestety na wsi, z uwagi na częstotliwość bywania wszelkie rośliny w pojemnikach odpadają, zwłaszcza, kiedy od kilku sezonów deszcze padają od wielkiego dzwonu. Ale faktycznie kwitnąca pelargonia w takim naczyniu wygląda malowniczo.

No dobrze, czas kończyć tę opowieść.
Poranek 6 stycznia wstał mroźny, ale bez przesady. Delikatna szadź osiadła w ogrodzie. Resztki symbolicznego śniegu z dnia wczorajszego zniknęły bez śladu. Psy wyleciały pędem do ogrodu, ja postanowiłam jeszcze przed śniadaniem porobić trochę zdjęć. Ubrałam się standardowo, czyli na piżamę gruby szlafrok z kapturem, skarpety i gumofilce.










Za płotem


Wróciłam do domu, gdzie W. już krzątał się po kuchni, w piecu palił się ogień. Nastawiłam kawę i siedliśmy do śniadania rozważając scenariusze ostatniego dnia pobytu. W. miał zamiar pojechać po kolejną porcję owsa i siana do teścia Michała a po drodze rozmówić się z potencjalnym wykonawca okien. Najpierw jednak stwierdził, ze podleje resztę posadzonych roślin. Ale nie poszło to tak łatwo, bo kran zatkał się lodem.
Jakoś go w końcu odetkał, zabrał też konewki do podlewania najdalszych zakątków.

Następnie zadzwonił do Michała i umówili się na wyjazd. Ja zostałam w domu, pakując powoli rzeczy do zabrania i notując, co należy przywieźć następnym razem, ponieważ zawsze mam kłopot z przypomnieniem sobie przed wyjazdem z miasta, czy jest płyn do naczyń (dzięki tej niepewności jest już zapas na pół roku, bo nawiozłam już trzy butle), czy jest żarcie dla zwierząt, ręcznik papierowy (tego akurat zabrakło), płyn pod prysznic, pasta do zębów i świeże szczoteczki.

W. po powrocie oznajmił triumfalnie, że fachowiec od okien to dziarski 70-latek, który stwierdził, że zrobi wszystko, fiksy czyli okna zamocowane na stałe, ale też i normalnie otwierane, drzwi etc.
Tylko zastrzegał, aby mu dać materiał w miarę szybko, bo do kwietnia musi się wyrobić. Potem ma już jakąś robotę.
Domek, jak opisywał W. ma taki właśnie wyozdabiany w drewnie, fajnie to wygląda.
Zatem wszystko wskazuje na to, że W. będzie tu musiał przyjechać z drewnem, bo i dla Janka i dla dziadka od okien trzeba zrobić zaopatrzenie. A to z kolei oznacza, ze W. znów musi grzebać w stosach drewna przy leśniczówce, żeby znaleźć odpowiednie.

Jeszcze gdyby z tymi podłogami się udało...
Napiliśmy się herbaty i coś przegryźliśmy. Pogoda była średnia, pochmurno i szaro, ale zdecydowaliśmy się na spacer do lasu. Psy uradowane zostały ubrane, chałupkę zamknęliśmy , choć nawet jakby otwarta została, to też by się nic nie stało. Kiedyś okno otwarte zostało przez dwa miesiące...

c.d.n.
Nie rozmnażaj, nie porzucaj-sterylizuj!
Miejska i wiejska dżungla
Blog wiejski

Zuzanna
Ostatnio zmieniany: 2020/02/07 21:51 przez zuzanna2418.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, takasobie, edulkot, VERA, chester633, nowababka, Elżbieta, zanetatacz, nelu-pelu ten użytkownik otrzymał 5 podziękowań od innych

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/07 21:51 #189106

  • zuzanna2418
  • zuzanna2418 Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3576
  • Otrzymane podziękowania: 13811
Poszliśmy stałą trasą, ale mając na względzie że Zębas był bez kubraka, który przepadł był gdzieś w mieście uznaliśmy, że nie ma co się wypuszczać za daleko.
Po drodze spotkaliśmy wracających Emilkę i Michała. Pośmialiśmy się, że teraz my na patrol idziemy.

W lesie cisza i spokój, jedynie hałda świeżych worów ze śmieciami podniosła nam ciśnienie. Jakim chamem i gnojem trzeba być, żeby coś takiego robić.

No to teraz zdjątka. To widok na naszą chałupkę, a fotograf stoi na wysokości tego białego domku, który widać na zdjęciach robionych z Albiczukowskiego w kierunku za szosą.


W lesie zdjęć nie robiłam, bo psy rwały się na wszystkie strony i trudno było jeszcze z aparatem walczyć. Po wyjściu na pola W. przejął obydwa bydlątka.












Nie muszę dodawać, że podczas całej trasy nie spotkaliśmy żadnego człowieka, co uważam za zaletę :-)

Wróciliśmy porządnie głodni, więc pierwsze co zrobiliśmy to nastawiliśmy obiad. Barszcz ukraiński z dnia poprzedniego był jeszcze lepszy :-)

Potem ja zajęłam się ogarnianiem domu, zmywanie i tak dalej. W. zbierał narzędzia, umocował belę siana na samochodzie, zwinął wąż i pozamykał budynki gospodarcze. Przyniósł także solidny zapas drewna do domu.

Załadowanie walizki niestety musiało być poprzedzone wywaleniem jednego worka owsa, bo za chiny nie chciała się zmieścić. Wykąpaliśmy się, W. spuścił wodę z rur i spisał licznik, którego wskazanie miałam wysłać do Gminy.
Wystawiłam jedzenie dla kotów. Zapakowaliśmy zwierzęta do samochodu, zamknęliśmy domek i wyjechaliśmy w drogę powrotną. A zatem, do następnego razu :witaj
Nie rozmnażaj, nie porzucaj-sterylizuj!
Miejska i wiejska dżungla
Blog wiejski

Zuzanna
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, takasobie, edulkot, VERA, chester633, Elżbieta, nelu-pelu, Danusia, Maggie

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/07 22:11 #189109

  • zuzanna2418
  • zuzanna2418 Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3576
  • Otrzymane podziękowania: 13811
Jeszcze taka mini relacja z samotnego pobytu W. który wyskoczył, aby dowieźć Jankowi budulec. Przemykał się bocznymi drogami, ponieważ nieprzepisowo wystawały mu dechy z części ładunkowej dużego auta.
Dojechał szczęśliwie, Michał przepalił w piecu, więc miał nawet względnie ciepło.
Po powrocie demonstrował zachwyt w temacie obrobionego drewna modrzewiowe, które przywiózł. Kolor ma podobno przepiękny. Aż będzie szkoda malować. Równie piękna będzie ponoć podłoga, którą W. kazał Jankowi zrobić z szerokich dech.
Aparatu tradycyjnie nie zabrał, więc muszę polegać na opisie słownym.
Dziadek od okien wybrał sobie materiał do obróbki, którą z grubsza zrobi na maszynach u Janka, a resztę u siebie.

Sad został przycięty, tudzież orzech, gałęzie wyzbierane. W. miał w planach drugie podejście do Muzeum Podlasia Południowego (tym razem nie w towarzystwie obornika, a w towarzystwie dwóch bel słomy), ale w rezultacie podłubał w ogrodzie zbyt długo i już zrezygnował z ukulturalniania się. Musi jeszcze podjechać raz z drewnem, bo Janek stwierdził, że modrzew na legary się nie nadaje, więc musi być dąb albo sosna.

Koty dochodzące korzystając z nieobecności Wańki i Zębasa sterroryzowały W. kompletnie, żądając dwa razy dziennie trzech puszek żarcia.
Kolejny transport drewna trzeba zorganizować jakoś na dniach.

A to zdjęcie wykonane w dniu zakupu siedliska tj. 12 listopada AD 2011.

Nie rozmnażaj, nie porzucaj-sterylizuj!
Miejska i wiejska dżungla
Blog wiejski

Zuzanna
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, edulkot, VERA, chester633, Semper, nowababka, Elżbieta, zanetatacz, nelu-pelu ten użytkownik otrzymał 3 podziękowań od innych

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/08 12:55 #189158

  • zuzanna2418
  • zuzanna2418 Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3576
  • Otrzymane podziękowania: 13811
W ogrodzie miejskim póki co jestem gościem. Od czasu do czasu staram się zasypywać zrębkami doły Wańki, ale żadnych prac wiosennych jeszcze nie robiliśmy.
Poza oczarem i przebiśniegami kwiatów brak. Jesienią kupiłam ranniki, o których zapominałam co roku. Tym razem zapomniałam...posadzić. No, ale jakiś postęp można odnotować. :lol:










I suchelce






Zauważyłam, że powojniki ruszyły, choć początkowo się wystraszyłam, że te teoretycznie najbardziej odporne czyli Mme Julia Correvon czy Polish Spirit zdechły. Ale dziś zbadałam dokładnie i pąki zielone są.

Dzisiejszy mrozek spowodował oklapnięcie ciemierników. No i to w zasadzie tyle.
Nie rozmnażaj, nie porzucaj-sterylizuj!
Miejska i wiejska dżungla
Blog wiejski

Zuzanna
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, takasobie, edulkot, inag1, chester633, Semper, Elżbieta, zanetatacz, Danusia ten użytkownik otrzymał 3 podziękowań od innych

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/08 15:12 #189165

  • edulkot
  • edulkot Avatar
  • Wylogowany
  • Moderator
  • Posty: 9996
  • Otrzymane podziękowania: 22871
Masz kilka kępek przebiśniegów i choć nie za wielkie to teraz ładnie je widać. Ja mam pod jodłą, było ich sporo, ale jakieś pojedyncze zostały, chyba muszę je pozbierać do kupy i poszukać innej miejscówki.
Porządki to ja ciągle robię jesienne, choć dzisiaj dla odmiany zajęłam się jabłoniami.
Ranników też nie mam.
Majka - "Pamiętajcie o ogrodach"
Domek pod Dębami w różanym ogrodzie część II
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): zuzanna2418

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/09 18:28 #189345

  • zuzanna2418
  • zuzanna2418 Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 3576
  • Otrzymane podziękowania: 13811
Maju moje przebiśniegi przyrastają bardzo wolno. Najbardziej chyba lubię tę kępkę w trawniku.
U nas przymrozek weekendowy zachęcał tylko do robienia zdjęć, do prac ogrodowych nie bardzo. No, ale w końcu luty jeszcze :D

Ale Kaśka zrobiła mi niespodziankę. Zwykle w takim stadium była w połowie marca. Co prawda to tylko w jednym miejscu, w pozostałych nie widać nawet czubka nosa.




No i mój ulubiony motyw ostatnio
Nie rozmnażaj, nie porzucaj-sterylizuj!
Miejska i wiejska dżungla
Blog wiejski

Zuzanna
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, takasobie, edulkot, VERA, chester633, nowababka, Elżbieta, zanetatacz, Danusia ten użytkownik otrzymał 3 podziękowań od innych

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/09 20:10 #189363

  • Danusia
  • Danusia Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 11260
  • Otrzymane podziękowania: 20702
Zuziu sliczne iryski ale powiem Ci że chciałabym Cię zobaczyć w tym stroju do zdjęć-piżama ,szlafrok z kapturem i gumofilce rotfl
Danusia

Człowiek jest kowalem swego losu.Może dlatego znajdujemy się tak często miedzy młotem a kowadłem. HORACY
Moje małe szczęścia i porażki
WIZYTÓWKA
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/09 20:57 #189384

  • Elsi
  • Elsi Avatar
  • Wylogowany
  • Platynowy forowicz
  • Posty: 1580
  • Otrzymane podziękowania: 4729
Zuziu irysy rzeczywiście masz wyrywne, u mnie przebiśniegi mają zaledwie zabielone noski.
W podobnym, jak Ty :fotka , stroju brykam codziennie po ogrodzie rankim i wieczorem , bo sobie szczeniaka (wieloras ) przygarnęłam zimą i trwa nauka czystości :spacerek .
Pozdrawiam, Elżbieta

Od wiosny do wiosny .....
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Miejska i wiejska dżungla 2020/02/09 21:28 #189393

  • takasobie
  • takasobie Avatar
  • Wylogowany
  • Moderator
  • Posty: 14463
  • Otrzymane podziękowania: 43401
Ja też wychodzę w piżamie i sztybletach do ogródka. Coś tam oczywiście narzucam, ale latem niekoniecznie polewkamax
Piękne zdjęcia zrobiłaś, pozytywnie na mnie wpłynęły i może się wreszcie wezmę do roboty;-)
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Moderatorzy: Efkaraj
Czas generowania strony: 0.242 s.