Jak się uratują te Twoje hosty, to oblejemy to przy jakiejś okazji tą starką

Dziś przy okazji podlewania naszła mnie taka refleksja, że moje staśmione i skarłowaciałe hosty to te, które na starcie dostały duże donice, albo rosły bezpośrednio w glebie. Kilku roślinom było już wiosną za ciasno w starych pojemnikach, nie zdążyłam ich przesadzić i choć może mają mniejsze liście, to jednak nie są skarlałe.

Do dużych donic, 10-15 litrowych, sadziłam nowo nabyte hosty z dużymi kłączami, takie które wyglądały na rozwojowe, więc dostały jeszcze zapas miejsca, co im chyba na dobre nie wyszło . Wszystkie rosnące w za ciasnych wyglądają zdrowo, a niektóre wegetowały w niewielkich pojemnikach ze 2 lata. Niedawno przesadziłam kilka takich ściśniętych mniejszych host i całe donice były przerośnięte ich korzeniami, a staśmiony Smokey Bear z dużej donicy sporo ich stracił, wyjęłam szczątki, już jednak wypuścił kilka nowych zdrowych liści, więc jest szansa na odratowanie.

Kasiu zastanawiam się jakie rośliny mogłabym posadzić w miejsce tej chorej hosty bo zaczyna mnie drażnić ta pustka. Czy mogą być paproty, a może trawka?

Dziś zrobiłam sobie szybki przegląd hostowiska. W donicach większość host wypuszcza kły. W miejscu, gdzie nie mam donicy zobaczyłam dziurę... odkopałam...



Summer Serenade

Jedyna nadzieja w tych malutkich kiełkach...





może da radę?

Ewciu, czy ja tam widzę ślady gryzienia?

Mi 3 hosty dosłownie rozsypały się w rękach. Wszystkie w jednym miejscu, jak sądzę, mimo mojego obłędnego podlewania latem, z powodu suszy. Kłącza dosłownie spróchniały. Wszystkie w okolicy dwóch świerków i wielkiego dębu.
Część roślin już zabrałam z tego stanowiska, w tym roku wywędrują wszystkie.

Polciu, podgryziona...
dzieliłam ja w ubiegłym roku, ale nie miałam akurat donicy odpowiedniej i wsadziłam bezpośrednio do ziemi z powrotem. Potem się hostusia rozrosła i tak już została. To mój błąd zaniechania

Kogo o to podejrzewasz?

Nornice. Jest ich sporo, choć koty wciąż polują. Zima była ciepła więc i jedzenia miały pod dostatkiem.
Karczownik, gdyby to był on, chyba zrobiłby więcej szkód w ogrodzie. Dlatego stawiam na nornice.

A z tymi w donicach nic sie nie dzieje?

Polu, w czarnych donicach, takich z dużymi dziurami w denkach mam hosty trzeci sezon. Wszystkie są wkopane 2/3 wysokości w ziemię. Dziś tylko dlatego zrobiłam przegląd, bo Zbysiu, wyrzucając liście rozdeptał jedną donicę... Ale myślę, że jak się ich nie będzie ruszać za bardzo, to do następnego przesadzania wystarczą. Aleksa Summersa miałam w białej, grubej donicy plastikowej. Wierciłam w niej otwory przed posadzeniem AS. Po kilku sezonach wyciągnęłam z ziemi w całości.

Edycja.
Jedno co zauważyłam, to że hosty powinny być wsadzone nie za wysoko, bo wszystkie wypychają korzenie do góry. Ale pewnie jest to też oznaka, że trzeba większą doniczkę, bo korzenie się nie mieszczą. Ale tę tezę, będę dopiero potwierdzać, jak zacznę je przesadzać. Wtedy zobaczę ile mają korzeni.

AS korzeni w donicy miał masakrycznie dużo i nie dało się go podzielić bez uszkodzeń.

Poll napisał: Może sąsiadka z zazdrości ?
Ewo, wydaje mi się, że z hostą nie powinno być problemu. U mnie po niefortunnym dzieleniu zostały kły praktycznie bez korzeni...i ładnie odrosły;).

Ja taki problem miałam w zeszłym roku stare dorodne hosty po wyciągnięciu z ziemi wyglądały dosłownie jak jeżówka na środku goly placek, tylko dookoła korzonki

U mnie sporo host już wystartowało... No i problem w związku z zapowiadanymi mrozami. Chodziłam więc z taczką kompostu i zasypywałam to, co wyszło....a one na następny dzień znów hop do góry. Wczoraj więc usypałam takie kopce, ze wyglądają, jak kretowiska.





Blue Wu nie tylko głeboko zakopałam, ale postawiłam też beczkę, żeby rzucała cień. Może w ten sposób gleba wolniej będzie się nagrzewać?


fot.15.03.2020r.
.

Mimo codziennego sprawdzania i zasypywania kłów, kilka host przeoczyłam a wynik jest taki, że przypaliło im czubki kłów. Postanowiłam dziś przejść i te przypalone po prostu wyciać. Nie chodzi nawet o późniejsza urodę tych roślin, tylko o wielki nakład pracy, jaki zawsze wkładałam w rozwijanie liści z uszkodzonych kłów. Przemarznięta tkanka się nie rozrasta, więc jak sznurek trzyma resztę liści zwiniętych w kle. Często pomagając w takim rozwijaniu, uszkadzałam więcej liści (darły mi się w rękach). Teraz, gdy roboty jest niewiele w ogrodzie (przyczajka przed nową falą mrozów w przyszłym tygodniu) postanowiłam przejść się i wyciąć te uszkodzone kły, by roślina za jakiś czas wypuściła nowe



Do ciecia kłów najlepszy jest krótki nożyk, z ostrzem 5-6 cm, bo łatwiej nim operować. Kły wycinamy u samej podstawy, potem zasypujemy kępę. Ja dodatkowo rzuciłam na nią garść granulowanego obornika






fot.28.03.2020r.
.

Pollu przyglądam się tym Twoim kłom i zastanawiam się nad moją Kingsize, ona ma jeden kieł taki dziwny, może nie przemrożony ale podgryziony bo inne mają jakieś uszkodzenia, czy powinnam go tak ściąć jak pokazujesz?

Majeczko, rozgrzeb kępę i wytnij go tuż przy kłączu.

Pollu dziękuję, jutro to zrobię

Mój sadzony w tym roku Guardian Angel wypuścił taki dziwny kieł. Od początku był jakiś taki niekształtny. Co mu może dolegać? Szkoda mi wyciąć bo ma tylko jeden kieł.

Chyba jest przymrożony

Małgosiu, ja wycinam takie kły, bo źle wyrokują roślinie. Głowy pod topór nie dam, ale po wycięciu powinny sie pojawić np dwa. Potrwa to jakiś czas, więc musisz sie uzbroić w cierpliwość.

P.S. Nie owiały jej przymrozki?