Dwa lata suszy, ciepłych zim, dwóch miesięcy conocnych wiosennych przymrozków. Kolejny Armagedon się szykuje. Powiem Ci, że kiedyś róże już by pąki puszczały w taką pogodę, ale nie. Jakaś mądrość przyrody się uruchomiła. Na razie czekają

Kasiu moje długaśne co zaglądają do okna ciągle przyrastają, pączki kwiatowe oczywiście przemarzły, ale końcówki pędów ciągle rosną.

Na fb widziałam zdjęcia z różanki gdzie na młode nasadzenia sypią kopce z trocin. Jasne trociny tak się nie nagrzewają, są przewiewne, nie zamarzają i na przedwiośniu stanowią bardzo dobrą izolację przed mocnym słońcem. Jest to ochrona róż przed suszą fizjologiczną kiedy słońce budzi pędy do życia, ale ziemia zamarznięta nie dostarcza wody, wtedy najwięcej róż traci pędy i życie.
Ja już od lata wysypuję pelet z kocich kuwet właśnie pod róże, jasna powierzchnia się nie nagrzewa a drewno stanowi też swojego rodzaju nawóz, nie licząc kociego moczu bo tego drugiego odchodu tam nie ma.