Z moich doświadczeń i wieloletnich obserwacji wynika, iż w ogrodzie leśnym panuje mikroklimat niesprzyjający różom.
Zauważalna jest większa wilgotność powietrza, zwykle większe zakwaszenie gleby, za tym idzie podatność na choroby grzybowe i obecność szkodników róż.
Jeśli miałabym sadzić w tej chwili u siebie, to tylko na słonecznym, nie leśnym w charakterze przedogródku.
Sam fakt, że z kolekcji ponad 70 królewien, zostawiłam sobie 1/20, mówi sam za siebie.
Róże w leśnym ogrodzie słabiej rosną, chorują, a przede wszystkim, nieco zgrzytają z całą ideą.
Gdybym cokolwiek miała radzić - nie chcę odradzać róż, bo wiem, że je kochasz - to umiejscowienie ich w możliwie najlepszym miejscu w ogrodzie, pod względem nasłonecznienia i warunków glebowo-wilgotnościowych.
Moje osobiste zdanie jest jednak takie, że roślin pasujących do miejsca jest na tyle dużo, są piękne, różnorodne, podkreślające zamysł leśnego ogrodu, że warto raczej w tę stronę podążać...
Na tym fragmencie ogrodu, który teraz pokazujesz na zdjęciu (skądinąd piękny!), widzę wspaniałe łany hortensji z trawami, podsadzone runiankami, dereniami kanadyjskimi, hostami, paprociami, ciemiernikami, serduszkami Alba, zawilcami, kulami cisowymi/bukszpanowymi, dereniami Spaethii...