Beatko, dostałam skrzyp w 2014 roku. Na początku było pięknie i nawet zabawnie, gdy pokazywał się tam i tu. Nie przeszkadzał mi, póki nie zaczęłam go znajdować dosłownie wszędzie, nawet w odległości ok 10-15 metrów od miejsc, gdzie był posadzony. W każdej hoście, pod kamieniami oczka, w każdej paproci..., Dopiero po kilku latach pokazał swoje macki rozpełzając się niewidocznie pod ziemią. Kilka postów wyżej pokazałam jego marsz ku rzece, ale to czubek góry lodowej.
3 lata temu stwierdziłam, że to jednak zbyt agresywny potwór. Od tej pory z nim walczę, ale to
ciężkie starcie, bo wybierając ziemię na 65 cm pod nowe rabaty, widziałam jego korzenie schodzące jeszcze bardziej w dół. Z własnego doświadczenie wiem, że nic nie daje uwięzienie go w donicy, bo kłącza swobodnie wychodzą przez dziurki a każdy węzeł zawiązany poza donicą owocuje następnymi i następnymi.... Umieszczony w oczku przebił folię.
Nie wolno go też po wyrwaniu rzucać do kompostu, trzeba spalić, bo nawet małe kawałki międzywęźli spowodują, ze odbije.
Zastanówcie się nad uprawą tej rośliny, bo nawet ja, która mam duży ogród w pewnym momencie poczułam się bezsilna. Powinnam była napisać ostrzeżenie trochę wcześniej, ale wypadło mi z głowy.