Z wielką przyjemnością ponownie odwiedziłam Neila Timma, jego szkółkę i ogród. Sympatyczny gospodarz pamiętał nawet od ilu lat się 'spotykamy' i choć zajęty pracą, znalazła chwilkę czasu na krótką rozmowę.
Ogród ten, choć mam wrażenie,że jakby nieco zaniedbany przez własciela, niezmiennie robi na mnie duże wrażenie. Nie zauważyłam, by przybyły jakies nowe rośliny, ale te, które tam od lat rosną, osiągają imponujące rozmiary. Wątpię, by paprocie w naszym polskim klimacie mogły dorosnąć do takich wielkości, zwłaszcza,że po tegorocznych, majowych przymrozkach, 3 cenne paprocie w ogóle mi nie odbiły a wiele innych jest wyraźnie uszkodzonych. Ich frondy sa malutkie- kilkucentymetrowe, choć w ubiegłym sezonie miały np 50 cm długości. Neil Timm nie ma takich problemów, ba... Nie musi się nawet wysilać z podlewaniem, bo wilgotny klimat Wysp załatwia sprawę za niego.
Fern Nursery połozone jest na wyżynnych, pagórkowatych terenach, które w dawnych czasach sprzyjały budowie młynów. Kamienne żarna widzimy w tamtej okolicy bardzo czesto.
Cienisty ogród Neila Timma przy jego szkólce paprociowej
Naturalny ciek skierowano małym korytem w bok i wykorzystano w formie wodospadziku. To właśnie tutaj masowo namnażają się języczniki
Woda przepływa w poprzek ogrodu, więc przechodzimy przez obrośnięty bylinami mostek...
... i znajdujemy się w cienistym raju
Oczywiście wizyta w Fern Nursery, to rownież ( a może przede wszystkim), paprociane zakupy.
Bagażnik tym razem okazał się wystarczająco pojemny
Następna wizyta już za rok
.