Zrobiłem to, ale nie za bardzo jestem zadowolony z przebiegu akcji. Były tak ze sobą zrośnięte, że oderwana część ma ledwie trzymającą się bryłkę korzeniową. Obawiam się, że korzenie, z których zasilane były te proste liście mogły jeszcze pozostać w bryle rośliny właściwej i prędzej czy później dadzą o sobie znowu znać. W dodatku mam wątpliwości, czy część odseparowana w ogóle przeżyje z tą niewielką liczbą korzeni, liście ma już bowiem duże. Mogą ich nie dać rady zasilić. Cóż, trudno. Już niczego nie cofnę. Małe doświadczenie i efekt wątpliwy. Oby przeżyła zasadnicza roślina. W sumie zafundowałem sobie trochę silnych emocji, ale cóż znaczy życie bez odrobiny ryzyka.
Siedzą obok siebie. W tle ta oderwana.
Pozdrawiam, Tomek
Mój ogród jest mym najpiękniejszym arcydziełem (Claude Monet)