Ja tak bardziej
filozoficznie...
Staram się prowadzić mój ogród ekologicznie, ale moi drodzy....
Jeśli sąsiedzi wokół stosują opryski na szkodniki, to nasz ogród leżący pomiędzy tamtymi nie stanie się osobną, wyłączoną ostoją dla gatunków pożytecznych. Np przeciętny zasięg lotu pszczół wynosi 3 km, a może wynieść nawet ponad 10 km! Biedronki i motyle, podobnie: ok.5-10 km. Naiwnością byłoby sądzić, że te owady są 'przypisane' do naszego ogrodu i nie latają dalej.
Ten obfity w opady rok nauczył pokory hodowców pomidorów, cukiń, ogórków, gdyż choroby grzybowe nie reagowały na nasze modły

i trawiły rośliny. Nie pomagały opryski naturalne ( podobnie, jak chemiczne).
Do czego zmierzam? Uważam, ze dążenie do
pełni równowagi jest taka sama mrzonką, jak społeczeństwo idealne. ...
Żaden z ogrodów nie jest zamkniętym, oddzielonym bańką szklana ekosystemem. Nie rządzi się TYLKO swoimi prawami i nie jest w pełni samowystarczalny. Nie może być traktowany, jak coś wyjętego z otoczenia. Jak najbardziej trzeba dbać o stan gleby i wód, starać się, by Matka Ziemia przestała być zatruwana, jednak
przeciętny ogród nie ma szans na bycie samoregulującym się systemem. Myślę, ze to myślenie w dużej mierze idealistyczne, albo jeszcze gorzej, bo wykorzystujące nas, ogrodników marzących o harmonii z naturą, do osiągania własnych celów finansowych.