odkąd pod tą najokazalszą na naszym ogrodzie mirabelką wyznaczyliśmy miejsce pod letni basen, rozważam wycięcie tego drzewa. żal mi go jak cholera i boję się podjąć tę ostateczną decyzję. ciężko było rozstać się z urokliwą pochyloną jabłonką, aby na jej miejsce - między inne jabłonie i wierzby - wcisnąć wiatę na auta. usunęliśmy też jedną martwą gruszę i samosiejkę orzecha, a także mirabelkowy busz, który wysiał się przy stodole - tam, gdzie wyburzyliśmy ścianę i odkryliśmy stare wyjście w pole, dzięki czemu mamy widok na ogród na przestrzał. oj, uzbierało się tego!
moje argumenty ZA USUNIĘCIEM MIRABELKI:
1. owoce opadają, zanim jeszcze dojrzeją
2. dojrzałe owoce też opadają. drzewo jest wysokie i nie pokusiłam się o zrywanie ich z drabiny.
3.dojrzałe owoce wpadają do wody basenu. w ubiegłym roku zmienialiśmy wodę w połowie sezonu. naharowałam się przy wypuszczaniu wody, która wyglądała i pachniała jak kompot, i szorowaniu basenu. nie udawało się nam wyławiać wszystkich owoców.
4. pod mirabelką marzyła mi się kolorowa rabata, ktora byłaby kontynuacją tych obok, ale to JEDYNE w ogrodzie miejsce pod basen. przed jego rozłożeniem stoją tam doniczki z moimi rozmnożonymi roślinami.
5.mirabelkowych drzew mamy w ogrodzie 6.
6. na miejscu mirabelki mogłabym posadzić winogrono. to południowa wystawa, więc ceglany mur kumuluje ciepło.
7. kondycja drzewa nie jest najlepsza. pień z jednej strony pozbawiony jest kory. widać liczne dziury (chyba po szkodnikach), które o tej porze maskuje pnący się po mirabelce chmiel.
może ktoś doradzi w kwestii mirabelki
na zdjęciu - po prawej stronie. tuż obok, przy przejściu przez stodołę - rośnie kolejna mirabelka.