No właśnie, jedną z fajniejszych rzeczy, jakie można obserwować u tillandsii,
to jest ich zmienność w zależności od temperatury, od wilgotności.
W zależności od warunków zewnętrznych, a raczej od zmiany tych warunków,
roślinka może być nie do poznania po krótkim czasie.
Tym bardziej egzemplarze, które należą do tego samego gatunku, potrafią się
ekstremalnie od siebie różnić zarówno pod względem wyglądu, jak i chęcią do życia
Tillandsia butzii - jedna z najpiękniejszych pod względem kształtu, budowy i kolorystyki oplątw.
W necie jest oczywiście mnóstwo informacji na jej temat, ale niestety w dużej mierze wprowadzających
początkującego oplątwowicza w błąd, a przez które można się zniechęcić do jej posiadania.
Bałam się jej, bo miała być bardzo trudna, wymagająca, że niby ciężko jej dogodzić ...
Nie zniechęciłam się jednak, i w tej chwili mam 6 egzemplarzy tego gatunku
Jedne szybciej, inne wolniej, ale wszystkie rosną - i nie ma z nimi najmniejszego problemu !!
Z sześciu, na specjalną uwagę zasługują trzy, które są wyjątkowo żywotne.
Egzemplarz 1 - najstarsza z szóstki, od ponad 2,5 lat ze mną.
W tym czasie niewiele przyrosła, ale po roku pobytu u mnie wydała na świat potomka.
Młoda roślinka pojawiła się dokładnie rok temu, i jest już całkiem spora
Egzemplarz 2 - jest ze mną od maja tego roku, i jest najbardziej żywotny z całej szóstki.
Kupiony już z odrostem, wystającym z listka roślinki macierzystej.
Ale krótko po adaptacji w nowych warunkach wypuścił kolejne, i dzisiaj są już
czworaczki
Egzemplarz 3 - ten egzemplarz to wyjątkowa hybryda.
T. butzii ma kwiaty, jak większość tillandsii, w kolorze fioletowym.
Natomiast ta hybryda, zakupiona w Czechach, opisana była jako
T. butzii cerveny kvet
Jeżeli doczekam się w ogóle kwiatka, to powinien być czerwony.
Póki co ani myśli kwitnąć, ale za to nie padła, nie aklimatyzowała się i rośnie,
i już 2 miesiące po nabyciu - również uraczyła mnie potomkiem.
Jest pełna wigoru, i szybko po pierwszym, pojawił się drugi odrost.
Pierwsza i druga fotka tuż po pojawieniu się pierwszego malucha, trzecia aktualna, już z dwoma
Długo się zastanawiałam, jak poprowadzić roślinki - zostawić kolonie, czy usamodzielnić młode.
Kolonie wyglądają pięknie, ale widzę po innych gatunkach, które rosną u mnie właśnie w koloniach,
że każda z roślinek jest dużo mniejsza, a roślina macierzysta traci wigor na rzecz młodych.
Gdyby je jednak oddzielić, to każda z nich, rosnąc osobno będzie dużo większym egzemplarzem, niż w kolonii.
Każdy sposób prowadzenia ma swoje plusy i minusy, ale o ile wszystkie egzemplarze przetrwają,
to chyba zostawię je tak, jak rosną w naturze - czyli w koloniach.