Owszem, są takie (np. dracena, azalia, skrzydłokwiat, gwiazda betlejemska), zresztą w ogrodzie też. Bez trudu można znaleźć odpowiednie informacje w Internecie. Osobiście jednak uważam, że nie trzeba z tym przesadzać, wierzę, że zwierzęta same wyczuwają, co może im zaszkodzić. Oczywiście szczeniaki trzeba pilnować bardziej, ale i tak do końca się upilnować nie da. Gdybym nie wierzył w ich instynkt samozachowawczy, musiałbym się pozbyć połowy roślin z ogrodu, bo szkodliwy jest np. bukszpan, hortensja, funkia, a szczególnie cis. Tymczasem różne koty i psy są u mnie przez całe życie i jakoś żaden nie zszedł z tego powodu. Niektórzy weterynarze twierdzą nawet, że tak naprawdę żadna roślina domowa czy ogrodowa nie jest do końca bezpieczna (no może poza trawą). Tylko że zwierzę musiałoby zjeść jej sporo, żeby doznać poważnych dolegliwości. Jeśli zdarzy mu się ledwo coś uszczknąć, raczej nie powinno być problemu. W domu, w przypadku psa, wystarczy zabrać kwiaty z podłogi, przynajmniej w okresie szczenięcym. Z kotami jest trudniej, bo one wszędzie wlezą.