Hejka!
Przy okazji odwiedzin w Hidcote Manor dochodzimy do historii rozwoju ogrodnictwa na wyspach. Daniela napisała o klasycznym ogrodzie angielskim którego założenia powstały w drugiej połowie XVIII wieku (choć już wcześniej coś tam w Albionie im błyskało). Przykład podała mój ulubiony (uwielbiam dreptanie po Arkadii - swego czasu odwiedziłam Hestercombe, pięknie położony, z XVIII - wiecznymi kaskadkami i wodospadami, całym bajerem świątynnym i świetnym aha, ale Arkadia jak dla mnie bardziej urodna niż romantyczna angielszczyzna). He, he i dlatego macie fotki z zupełnie innego angielskiego ogrodu w klasycznym, krajobrazowym stylu - Arlington Court Garden.
Jednak dlaczego kiedy myślimy o angielskich ogrodach jakoś tak zamiast tych krajobrazowych cudności i świątynek widzimy rabaty z mnóstwem posadzonych "piętrowo" bylin? Jak się mają dalije i inne lilije do trawników rozległych i kęp drzew malowniczo na trawniczkach rozrzuconych? Czy o ogrodzie 8 hektarowym położonym przy rezydencji i zapachanym bylinami, szklarenkami czy skalniakiem wielkości boiska futbolowego da się napisać - ogród wiejski? Taaa, zaczynamy mieć zgryza!
Odpowiedzi na to wszystko trzeba szukać w historii rozwoju angielskiej sztuki ogrodniczej. Anglicy nie osiedli na laurach bo wymyślili angielski ogród krajobrazowy, to był jedynie początek procesu tworzenia się angielskiego stylu w ogrodnictwie. W XVII i XVIII wieku w ogrodach na wyspach szczytem ogrodowego piękna były style kontynentalne. Holenderski styl tworzenia ogrodów (zapożyczenie francuskiego + prace ziemne kształtujące krajobraz
, tak to w skrócie można opisać) tak wrósł w angielską ziemię że z czasem Anglikom zaczęło się wydawać że to ich własny styl ogrodowy, he, he. Jednak wraz z narodzinami angielskiej architektury opartej na klasycznych wzorcach palladiańskich zaistniała potrzeba zerwania z "holenderszczyzną". No te wszystkie dwory georgiańskie (znaczy z czasów trzech królów Jurków vel "Dżordżów") nie pasiły do sztywnych jak stelaż pod suknie manteau ogrodów. Stąd ten zwrot do natury, której "niby" nie kształtowano ( prace ziemne zgodnie z najlepszymi tradycjami holenderskiego ogrodnictwa nadal wykonywano, tylko kaskadki, kanały i inne bajora, czy też wzgórza, "widoki na" i tym podobne bajery robiono zgodnie z nową "naturalną" modą). Trend trwał dłuuugo, jeszcze w latach 40 XIX wieku powstawały na wyspach ogrody w tym stajlu. Naturalne otoczenie pasowało niemal do wszystkiego - gotyckich zamków, pseudogotyckich zameczków, dworów w stylu Tudorów, a nawet wczesnowiktoriańskich koszmarków architektonicznych (do tych późnowiktoriańskich to głównie pasuje buldożer
). Gdzieś tak jednak w połowie wieku "natura" się ludziskom w Albionie opatrzyła, zaczęto ponownie importować kontynentalne wzorce. Tym razem wyspiarzy zauroczyły włoskie ogrody renesansowe. Wzięło się to stąd że majętni Anglicy wręcz najeżdżali Italię w celach wypoczynkowych. XIX - wieczny włoski ogród neorenesansowy pojawił się dzięki (lub z winy) angielskich turystów. Ten ogrodowy styl, wzbogacony pozostałościami po XVIII wiecznym ogrodzie krajobrazowym (groty, glorietty i inne klasyczności) i najnowszymi osiągnięciem technicznym w budownictwie jakim było łączenie stali ze szkłem (okrutne szklane domki lub ogrody zimowe przyklejone do budynków) wręcz zalał rezydencjonalne ogrody. No pięknie było jak w Ciechocinku na deptaku, prawdziwie "średnia" królowa Wiktoria. Za czasów późnej królowej Wiktorii coś zaczęło się zmieniać. Ogrody kwiatowe wyrosły z kolorowych "ciechocińskich" parterów, szczepione wysoko na pniu różane drzewka nie podobały się tak jak naturalnie rosnące krzewy, rośliny z różnych krańców brytyjskiego imperium zaczęto sadzić koło rodzimych bylinowych pospolitości - powolutku rodził się angielski ogród późnowiktoriański, rolę położnych odegrali czołowi twórcy brytyjskiego Arts and Crafts, ruchu artystów tworzącemu sztukę użytkową mającą służyć całemu społeczeństwu.
Tintinhull Garden
Pozdrówka
Tabs