Jaguś
Niby coś tam u nas popadało, raz nawet chyba lało. W ogrodzie mam zupełnie mokro, ale byłam w lesie, zerknąć czy może zielonki już rosną i na piachach sucho jak pieprz. Na inne grzyby nie liczę, bo za zimno, ale zielonki mogłyby się jeszcze pojawić. Niestety nie było nic. M. znalazł na drodze w piachu 2 cudne prawdziweczki, młode i zdrowiutkie. To był nasz jedyny zbiór. Ale co tam, przynajmniej się Bura wyhasała po lesie
Gosiu
Keczup też w tym roku po raz pierwszy zrobiłam, bo mi bardzo zasmakował na zlociku u Magorzatki przywieziony przez Zuzię. Nie robiłam dużo, więc pewnie nie zostanie. W sumie też powinnam spasować z przetworami, bo potem muszę je wciskać komu się da. Na szczęście 3-letnie to tylko nalewki mi zostały
W domu też przeważnie przetwory wyjadam sama, bo M. ma na nie długie zęby.
Liczyłam na to, że syn przyjedzie i pozabiera co nieco, bo on lubi takie rzeczy, ale póki co jakoś dojechać nie może, pewnie będzie dopiero na święta. A do tej pory to powinien już połowę zjeść!
Moje koleżanki z zapałem robią musy jabłkowe z moich jabłek, a mi się na jabłka już nawet patrzeć nie chce, choć wcale ich za wiele nie zjadłam. Samo to zbieranie ciągle komuś sprawia, że mija mi na jabłka ochota
Ale zbieram i wywożę, bo jakoś żal by się zmarnowały. Dziś też spora tura jedzie do mamy, córci i wnusiów.
Wymyśliłam, że przygotuję w domu rogaliki drożdżowe z malinami i zawiozę na blaszce, by tam u nich upiec, bo takie cieplutkie są najlepsze
Za chwilę biorę się do roboty
A dziś rano, korzystając z w miarę przyzwoitej pogody nakryłam agro spory kawałek po ogórkach. Umocowałam porządnie włókninę, by jej wiatr zimowy nie porwał i lada dzień będę sadziła truskawki.