Ewciu (Ewkaraj) i Wiesiu - firanki "handmadeowe" bardzo lubię i choć niby umiem robić łańcuszek, słupki i półsłupki, to niestety brakuje czasu i umiejętności na takie trudne dzierganie. Mam w okolicy taką małą pasmanterię, w której sprzedają takie fajne rzeczy, ku mojej uciesze, bo uwielbiam takie "babciowe" klimaty!
Aniu (annawu) żeby nie przerabiać po sto razy musi być jakaś koncepcja i tego się musimy trzymać. Wiem, że to zadanie bardzo trudne, zwłaszcza kiedy nie korzysta się z usług firm ogrodniczych. Myślę jednak, że takie miejsca przez nas samych skomponowane i wymyślone mają jednak przewagę nad tymi "z projektu", po pierwsze - są takie "nasze", "osobiste" i choć niedoskonałe, to mają swój charakter, a co najważniejsze - dostarczają mnóstwa wiedzy, doświadczenia i satysfakcji. Bądź dumna z tego co masz i ciesz się tym! A kompozycja - sama "wyjdzie z czasem w praniu". Widzisz, u mnie też tak wyszło nieco przez przypadek - bo uwielbiam ogladać angielskie ogrody z mnóstwem bylin, a kompletnie sobie z nimi nie radzę! Jak już coś posadzę, to chciałabym żeby tam rosło "na wieki", a gubią się po dwóch sezonach! Teraz kiedy mam "szkielet" ogrodu będę się znów skupiać na bylinach, nie poddaję się, jeszcze.
Edytko mój domek stoi mniej więcej w 1/3 działki na środku, położony na górce (za domem jest bardziej płasko) przed domem nachylenie terenu jest dużo większe. Plus jest taki, że rośliny mogą rosnąć niemal jak w amfiteatrze, ale koszenie trawy już takie komfortowe nie jest. W dodatku po ulewnych deszczach i na wiosnę z lasu spływa woda i na samym dole działki robi się bajoro i błoto nie do przebycia - w planie mam ogarnięcie tego w tym roku. Ziemia też jest bardzo różna. Pod lasem kiedyś była uprawiana i tam jest dobra, żyzna próchnicza, ale im bliżej domu robi się bardziej ciężko, gliniaście. Przed domem i z boków domu sama glina, w którą latem nawet szpadla nie wbijesz, bo zbita w kamień. Zagospodarowałam prawie 20 arów, na tej lepszej ziemi. Do ogarnięcia jeszcze teren przed domem (ok.5 arów) - wąski strumyk (rzeka Nacyna)- o jej obsadzenie staram się od zeszłego roku w Zarządzie wód i rzek (bo choć płynie na moim terenie to sadzić nic nie wolno na 1,5 m od brzegu!), podjazd do domu, skarpę przed domem już obsadziłam - głównie zróżnicowane teksturami iglaki, bo to północ) i "łączka" na glinie, gdzie nawet chwaściana trawa nie bardzo chce rosnąć... tu jeszcze muszę pomyśleć, co z tym zrobić. Pomysłów mam kilka...
Marta witam Cie serdecznie!
To co u mnie nazywasz trawą, tylko ją przypomina, rośnie mnóstwo chwastów. Do tej pory skupiłam się na rabatach i koszeniu tego co trawę przypomina. Sprawę trawnika jeszcze przemysliwuję... Jasne, chciałabym mieć piękną trawę, ale pielęgnacja trawnika to nie lada wyzwanie, pod każdym względem i trochę się tego boję, czy podołam. Póki co - jest jak jest. Nie mam jakichś swoich fijołów roślinnych, raczej na ogród patrzę jako na całość. Traktuję jak kolejny pokój w domu, tyle że z żywymi meblami. Nie umiem powiedzieć, które rośliny lubię bardziej a które mniej, wszystkie one potrzebne, wszystkie są "po coś". I choć podziwiam u innych kolekcjonerski zapał, mnie go zwyczajnie brakuje.
Nelu - ja też Nela - witam bardzo serdecznie i dziękuję, że zajrzałaś! Bardzo dziękuję za podbudowujące wiarę w siebie słowa. To, co powstało to bardzo wielka zasługa ludzi, których spotkałam w wirtualnym zielonym świecie, ich wiedza, doświadczenia, preferencje roślinne... nakręcanie zakupami (nie zawsze trafionymi w moim przypadku
) choć przyznaję, że ogarnięcie takiego areału (choć niby nieco większy od chusteczki do nosa) bez pomocy ogrodników nie jest wcale takie łatwe. Najważniejsze chyba to "żeby się chciało i żeby się mogło!"
Sierika 11 - grill się sprawdza nie tylko podczas pieczenia - czasem rozpalam w nim w chłodniejsze wieczory i służy prawie tak samo dobrze jak "domowa koza". Był to jeden z moich najlepszych zakupów! Nie podobają mi się te bardzo nowoczesne formy grilla, choć pewnie wygodniejsze, bliższe mi się jednak takie "babciowe" wyglądające na stare przedmioty użytkowe.
A oczko... nie mylą się ci, którzy twierdzą, że woda w ogrodzie być musi! Z uwagi na to, że ogród to "moja działka" muszę mierzyć siły na zamiary. Cudne są "prawdziwe stawy" w ogrodzie, miejsce by się też jeszcze znalazło, ale pracy z tym sporo i chyba bym sobie z tym już nie poradziła. Dlatego też blisko tarasu mam taką mini fontannę, ciurkadło w którym tylko przelewa się woda (ale daje fajny efekt dźwiękowy)- piją z niej i pies i kot!
No i to mini, mini oczko o pojemności 250 litrów, więc służy ptakom, żabom i jaszczurkom. To zwykła wytłoczka z czarnego platiku. Forma umożliwiła dosypanie żwirku (żeby ukryć platik) i położenie kamieni w taki sposób aby zwierzaki mogły po nich swobodnie wyjść "na ląd". Pracy z nim niewiele, uzupełnić poziom wody, czasem wybrać ręką glony, woda jest czysta raczej dzięki roślinom i małej pompce na solar. Na razie się sprawdza
Kotka uwielbia się wygrzewać na tym ciepłym od słońca kamieniu, nie poluje na ptaki i inne - to kot pacyfista!
A tu już oczko "z daleka" - z przodu rabaty po lewej, celowo prawie nic przed nim nie rośnie - łatwiej dojść
Zima... wybrałam tylko połowę wody i rośliny wstawiłam w wiaderku do piwnicy...