W moim niedokończonym dziele zaczęłam już wiosenne porządki, bo nijak nie komponowały mi się tabuny źdźbeł miskantow walających się po ogrodzie. Przy pomocy męskich rąk, trawy zostały zdekapitowane! Uważam, że to już najwyższy czas był, gdyż część z nich nadal zielona przy nasadzie. Dalsze czekanie na ścięcie nie dość, że przyspożyłoby multum pracy, to jeszcze straciły by ładny kszyałt. Zaczęłam wysypywać korę, mam nadzieję ułatwić sobie pracę przy plewieniu
Jak będzie wyjdzie w praniu
Wiadomo chwasty wolę życia mają niespożytą
Przy okazji porządków coraz to nowe kwiaty odkrywam, wiosną w tym roku niesłychanie wyrywna. Nie będę już na głos wyrażać swoich obaw, bo wszyscy je mamy, na ten moment postanowiłam się cieszyć tym co daje matka natura w prezencie i cieszyć oczy, tymi cudami! Bym zapomniała udało mi się zamienić miejscami klona palmowego Ryusen, z klonem Holata, łatwo nie było, ale podołałam. Trzeba się spieszyć z przemeblowaniami, pąki nabrzmiałe, przyroda pogania
Tyle u mnie, ciekawe jak u Was?
Ryusen na bardziej reprezentacyjnym miejscu, w starym pochłonęły go miscanty.
Armagedon po ścięciu