Miłko fenkuła sama siejesz? jakieś ma specjalne wymagania? muszę w kajeciku odnotować....
Rodochiton i owszem piękny, ciężko dziada wysiać, szczególnie jak koty się kręcą po parapetach, ale warto było!

Wiesiu, a astry przetrwały?ślimory nie zjadły?

Gosia, jak będziesz w piernikach to koniecznie na drugi brzeg Wisły do mnie! Jeśli tylko masz nadmiar jakiegoś dobrodziejstwa w postaci małego irysa, epimedium, czy serduszki... to ja bardzo chętnie zaadoptuję napiszę Ci jutro adres na prv. Nasze jeże na pewno w tym roku domki omijają, dużo bardziej atrakcyjna jest stara sterta suchych klonowych liści za szopą, plus dechy przykryte folią...


staśmiła się tak śmiesznie....





żabie towarzystwo... sztuk 3, największa niewyraźna w tle

Fenkuł jest wieloletni. Jak raz posiałam, został ze mną. Mogę nasiona zebrać, zresztą będę zbierać, bo używam jako przyprawy. Nie udało mi się wyhodować takiego na bulwę, ale choć nasiona mam i pożywienie dla gąsienic pazia królowej.
Dalia jakaś ... syjamska Ci wyszła A chabry skąd? Kupiłaś nasiona? Żaba przystojna. Całowałaś?

Brydziu, aż głupio mi było pisać o astrach . Pilnowałam je od początku i już ładnie podrosły ale nie było mnie tydzień i ślimaki miały używanie . Sypię granule może odbiją . Najlepiej się ma jeden pozostawiony w donicy.

Miłko chabry z nasion, w truskawki wrzuciłam, część była z pnos, część zebrana z łąki kwietnej pod blokami. Siałam jeszcze kolorowe, ale nie wylazły, albo było za sucho... jakieś takie niskie karakany, ale kolor obłędny i są takie jakby półpełne...
Żab nie całuje, M zakazał.... za duża konkurencja ta największa jest bezbłędna, siedzi całymi dniami i zżera bielinki.... praktycznie nie ruszając się z miejsca.... na kamieniu jest taki uskok/wyżłobienie, gdzie zbiera się woda i różne podfruwajce przylatują się napić....

Wiesiu będę w weekend pielić, poucinam z tych niskich astrów po kawałeczku kępy i włożę w doniczki, akurat do paczki z barbulą będą, żeby jej smutno nie było samej.

Oberwanie chmury dziś było, co prawda zapowiadali ulewy, ale i tak dobrze... pięknie podlało, dom wychłodziło.... tylko gołąb z gniazda wypadł, śmieszny taki.... w ogóle bez jakiegokolwiek instynktu, sam do kotów podłaził, trzeba było dziady pochować....
A w domu wpadł nastrosz półpawik.... prawie po sufitach skakały...

Brydziu, kochana jesteś może spróbuję na Podkarpaciu a tam mama przypilnuje
Gdzieś przeczytałam że masz ochotę na irysy napisz jakie a może coś jeszcze oprócz czerwonego floksa to Ci podeślę

Gratuluję gościa i żab w sadzawce jeszcze raz. Nie mam sadzawki, a dla samych żab chętnie bym zrobiła. Jak postawią płot , to chyba coś zrobię. Tak boję się, że jakieś obce psy mi zmalrtretują .

O tak ślimory bardzo lubią astry.....ja posadziłam podchodowane niecierpki i na drugi dzień śladu po nich nie było. Joasiu piękne fotki i ciekawe obiekty pokazujesz-masz dobre oko ,musisz przyjechać nauczyć mnie zapylać liliowce

Wiesiu niskich irysów mi brak... z wysokich szukam czegoś czerwonego/bordo. Jakbyś jeszcze kiedyś pająka dzieliła - liliowca - to też w kolejce stoję!

Miłko nasza plumkawka to moje ulubione miejsce w sumie, a kiedyś najbrzydsze w ogrodzie, tzw stół ofiarny tam był, masa betonu.... a zadziała się w sumie przypadkiem, od sąsiada przytachałam nawiercone już głazy i pompę, M nie miał wyjścia, mus był kopać koty i pies uważają to za dużą michę z piciem.... raz nam się Isia wykąpała, jakoś nie zajarzyła, że jej się pod łapami ziemia kończy i zrobiła susa prosto do wody Ptactwo ma wodopój, bzyki, pszczoły, szerszenie z kamienia spijają.... Dzięki oczku w sumie zaczęłam przysiadać na chwilę i odpoczywać.

Smaży piekielnie, wracając dziś ze spotkania jeszcze na rynek skręciłam po jagody, wróciłam z białą jeżówką, jutro podjadę chyba po jeszcze kilka... Rabata na tyłach w sumie odbudowana... teraz tylko,żeby się zagęściło.... zamówiliśmy bączki do podlewania, mimo niskiego ciśnienia, można od razu dwie rabaty na raz obskoczyć, a w między czasie jeszcze konewki.... zawsze to godzina zaoszczędzona.

Żanetka chętnie! Mów kiedy i będę

Brydziu, niskich irysów mam kilka to Ci podeślę bliżej jesieni, po kwitnieniu liliowców i floksów to i pająki jakieś ukopię
A plumkawka zainteresowała mnie bardzo może pokażesz ją kiedyś w całości

Wiesiu obiecuję, że jak się już ogarnę to porobię aktualne zdjęcia, to jakoś z początków, jeszcze nie zarośnięte... ot taki owal kopnięty, bez półek, głęboki na jakieś 130 cm




Miłko pytałaś o tawułki pod lilakami, zapomniałam chyba CI odpisać, trochę wody dostają... ale to przy okazji podlewania innszych inności... bez przesadyzmu i rozpieszczania.

Żanetko - nie udało mi się dojechać, a jak wróciłam do domu, to u nas sucho... chwilę powiało, pokropiło, cała wilgoć z gradem została u CIebie.
Zostawiam Ci pismo obrazkowe - ja to robię właściwie dla zabawy, nie oznaczam matki, czy ojca, zapylam zazwyczaj dwa podobne, żeby uzyskąć głębszy kolor gardła, czy bardziej falowane brzegi... zdarza się, że posmaruje jak leci wszystkie...
Najważniejsze przy zapylaniu liliowców, to robić to raczej rano, kiedy już zdążą obeschnąć z nocnej rosy, kiedy jeszcze pszczoły nie są tak aktywne. Urywam pylnik z wybranego 'ojca' i smaruję słupek pyłkiem. generalnie to wszystko. Często zapylam po pracy, chociaż to się trochę mija z celem, bo zazwyczaj kwiat jest juz zbyt zmęczony i nic z tego nie będzie. Ale nic nie tracę, prócz odrobiny czasu...




urwany pylnik z pyłkiem (suchy, osypujący się)



końcówka słupka na którą nanoszę pyłek



pomiziane


i już.
Pewnie warto wspomnieć, że diploidy zapylamy diploidami, a tetra z tetra... ale ja właściwie poza kilkoma sztukami, reszty nie odróżniam... i smaruję jak leci...

na deser zupa



wszystkie zdjęcia niestety telefonem, ale ja ten tydzień to własny ogon gonię i zjadam...

No to niezła z Ciebie pszczółka!

Joasiu -dziękuję pobawię się a nuż się uda bo do tej pory zapylone przez pszczółki posiane -nie wschodziły ,fakt ,że nie bardzo o nie dbałam ....fajne oczko

Ale fajna zupa .

Moje dalie jakieś strasznie oporne. Tylko tak naprawdę jedna kwitnie, a reszta jeszcze czeka.
Od kiedy mam oczka ten zapomniany kąt jest moim najulubieńszym.
Musze postawić tam jakąś ławeczkę

Cześć!

Wróciliśmy z urlopu i przydałby się drugi urlop do odpoczynku W piątek, przed zapowiadanymi ulewami skosiłam cały ogród i ogarnęłam z grubsza najbardziej zarośnięty kawałek. Ulew nie widać... Ogród bez nadzoru spisał się całkiem nieźle, wszystko jednak upalnie-sucho ociężałe,a pomidory nadal zielone.... Papryczkowo natomiast zapowiada się genialny sezon.... jeszcze nie wiem co z tym zrobię
zupełnie nie cukiniowy za to mam rok, nie chcą rosnąć, przyniosłam wiadro ogórków na pikle i pół nocy wekowałam. Udało się też w końcu nastawić agrestówkę.... zobaczymy co z tego wyjdzie

Udało mi się spełnić marzenie, o odwiedzeniu Wojsławic, napasłam oczy hortensjami i wróciłam z poczuciem beznadziejności, że u mnie tak nie chcą... wstępnie nawet chciałam wszystko wykopać i sadzić od nowa, ale na szczęście mi przeszło... muszę pozgrywać zdjęcia z telefonu... przytkałam sobie nieco pamięć teraz muszę odwiedzić Wojsławice w "nie-hortensjowym" terminie, bo cała masa innych cudów do podpatrzenia, a ja jednak jednostronna byłam, wiele mi umknęło....

tymczasem kilka migawek z wekendu, ,słońca nie ma, więc jakość 'taka se'


Bella Anna, myślałam, że ją straciłam, bo po wiosennej przycince nie ruszyła.... na szczęście w zeszłym roku chyba robiłam sadzonki, jak przycinałam liliowce odkryłam ulubiony kwiat, całe szczęście, że od niechcenia czasami coś gdzieś wetknę....



daliom daleko do pełni kwitnienia


w końcu coś się dało zniebieścić



Rudbekie z nasion od Wiesi zaczynają
nie miałam jednak świadomości, że porosną takie kolosy wielkie, ciełam krzewy o połowę w czerwcu, a i tak ponad metr mają

Oj tak po urlopie trzeba koniecznie wypocząć ....ale nie zawsze się da bo w ogrodzie robią się straszne zaległości ...Wojsławic zazdraszczam nie byłam już kilka lat ,koniecznie wstaw fotki.....czekam na deszcz bo jak na razie z zapowiedzi nici

Żanetka z Wojsławickich zdjęć, to ja mam najwięcej zdjęć plakietek z nazwami odmian Aparat miał M, a mój telefon, to kotlety straszne robi, a dodatkowo było ostre słońce... coś na szybko zgrałam...



przepadłam całkowicie jak zobaczyłam niekropień w takich ilościach... i jak to bywa z miłością natychmiastową, niedostępny

















a to już na szlaku spotkany dziewięćsił


I aktualny stan zarośnięcia oczka i okolic

Spotykamy się w Wojsławicach na początku września więc zazdrość o te widoki hortensjowe jakby
trochę mniejsza..

Adiantum mogę podzielić, miłość rozumiem - też jej uległam swego czasu...

Oj adiantum uwielbiam i ja. Ja dostałam przed laty od koleżanki i pięknie się u mnie rozrasta. Flancuję je tam, gdzie ciemno i sucho i nic nie chce rosnąć.
Jak Nela zapomni, to daj znać - wykopię kilka dla Ciebie

Chandrę miałam wczoraj, kliknęło mi się kilka host... będę rwać trawnik pod świerkami w przedogródku... urlop wzięłam w poniedziałek, jeśli tylko nie będzie poprzecznie padać, będę ryć... jeszcze korę muszę przywieźć. Miejsce na adiantum będzie idealne

Pogoda pod psem... a pies nam się popsuł, jak zawsze w niedzielę i jak zawsze z przytupem, stracha napędził, ale już dobrze.... tylko portfel wydrenował na amen... dziada kiedyś podliczę.... jak nic wielkiego judaszowca bym za ten rachunek kupiła