Wsiąkłam, a tu jesień. Wróciły zajęcia w weekendy, zupełnie rozbita jestem. I zdecydowanie zmęczona.
W ogrodzie absurdalna susza, ostatni tydzień totalnie wyssał ze mnie energię, wzięłam 2 dni urlopu i przeleżałam z migreną... ot....
Przyplątały się kolejne cebulki, a gdzie tam jeszcze do promocji.... miałam plan wysadzić klony... już ładnie przygotowałam teren, ale teściowa weszła mi w paradę... nie chce mi się kopać z koniem.
Wszystko leży....
Jedyny postęp to rozsadzenie host... gdzie ja posadzę 260 szt???? mam nadzieję, że wszystkie zimy nie przeżyją, w ogóle gdzie te dziubaski zimować, pod folią? chyba zadołuje w warzywniaku połowę
sme zielone, ale kształt liści różny...
Zwertykulowałam trawnik w przedogródku, dziś nawiało piachu i śmieci z thuj... w sadzie chyba nie będę robić wertykulacji, nie mam nasion, a tam sam mech i bluszczyk kurdybanek... może wiosną, albo wcale.
potrzebuję ogrodnika na etacie, albo napalm... rzucić i zacząć wszystko od początku.... i kilku wolnych weekendów....
Czekając na fryzjera wygrzałam dziś oczy w słońcu, podobno to ostatni taki ciepły dzień w tym roku. Szkoda. Z drugiej strony o tej porze miałam już zapasy suszonych grzybów na rok... nawet uwzględniając zjedzone przez Ulfisia grzyby jednego roku...
Zdjęć w sumie brak... barbule pięknie kwitną, mam nadzieję, że hint of gold przeżyją, bo to ich trzecie podejście u mnie, a marzy mi się łan białych jeżówek wśród nich. Po dzikach nie udało mi się tego połączenia odbudować. Przeniosłam na inną rabatę, razem z liliowcami od prof. Bodalskiego.
Czas przelatuje mi przez palce... a człowiek coraz starszy i coraz bardziej zmęczony...
Gosiu przepraszam, że dopiero teraz. Niech siedzą u Ciebie, boje się, że ja w tym sezonie już nic konstruktywnego nie zdziałam, a ciągle jestem z tyłu z robotą. Chyba, że w doniczki? Ale na irysy to już chyba późno?
Wiesiu jako tako tylko ogrodowe w donicach wyglądają, we wrześniu miałam wysadzać większość z ziemi i robić im mieszankę z gliną, bo susza mocno dała we znaki, ale zaraz październik.... a ja nadal nie tknęłam. Z urlopu przywiozłam togheter słusznych rozmiarów, z tym że z mączniakiem, ale daje pięknie radę i rozwija kolejne kwiaty.
Miłko rdzawe mam, uwielbiam i rokrocznie okrajam ich zapęd do zawładnięcia światem
Dorota dziękuję