Przepiękna róża, chyba najbardziej znana na świecie. W USA nadano jej nazwę Peace ponieważ jej prezentacja tam wiązała się z końcem wojny.
U mnie też młodziutka. Przez 2 lata „stała”. Okazało się, że w jej korzeniach rozgościły się mrówki. U mnie jak dotąd obok Albrecht Dürer Rose najsłabiej rosnąca róża, ale w tym sezonie już się zebrała w sobie i kilka jej kwiatów miałam okazję obejrzeć.
Polecam podkładanie jej wokół korzeni pociętych skórek banana – będzie się mocniej wybarwiać.
Chciałam się jeszcze dopytać posiadaczy tej piękności, czy ona pachnie. Wielokrotnie w opisach spotkałam się ze stwierdzeniem, że jest pachnąca, ja jednak jej zapachu nie „odnalazłam”. Dlaczego tak piszę? Ponieważ ciężko mi było „odnaleźć” zapach róży My Girl (czemu teraz wręcz nie mogę się nadziwić).
Mamy coś takiego jak „pamięć zapachu”. Jeśli go poczujemy choć raz to później łatwo „odnajdujemy”. Mnie przydarzyło się tak kilka razy z moimi różami.
Takie są według mnie jej najpiękniejsze tegoroczne zdjęcia.
Nie zauważyłam żeby Peace przebarwiała się w kropeczki przy przekwitaniu (tak ma na przykład Vanilla). Moja Peace przy przekwitaniu robi się raczej żółta niż różowa.
Jagódko, musisz swoją poobserwować. Mogę tylko powiedzieć, że u siebie mam róże: Augustę Luise i Aquarell, które są podobne, ale nie do końca. W tym samym miejscu, razem z moimi różami, kupiłam koleżance też Augustę Luise. Powiem szczerze, że nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta jej to jednak Aquarell, ale z drugiej strony trudno mi w taką pomyłkę uwierzyć. Cieszę się jednak, że u mnie rosną te krzaczki, które z jednej przesyłki były wybierane przypadkowo, ale zgodnie z opisem.