Niestety
Pollciu
Nigdy ich na naszym terenie nie było, tzn ja nie widziałam, aż do minionego piątku..
Wieczorem psica nasza mocno ujadała, ale zbagatelizowałam, uznałam, że to sąsiad się plącze po swojej działce, przecież złodzieje nie grasują o 19:00..
Wyszłam tylko na balkon, usłyszałam głośny szelest i jak "coś" dało nura w świerki, ale uznałam, że to pewnie jakiś piesek się na podwórku zawieruszył, zdarzało się wcześniej..
Teraz z perspektywy czasu inaczej na to patrzę, przecież pies tak nie tupie......
W sobotę rano Ondek wychodząc z domu, natknął się pod drzwiami na szczepiony miłorząb wyrwany z korzeniami, to jesienne nasadzenie, wtedy skojarzyłam, że agrowłóknina którą był owinięty, to szelest który usłyszałam poprzedniego wieczoru, ale dalej trzymałam się wersji, że to sprawka jakiegoś psa, chcący bądź nie, złapał w zęby, albo zahaczył "ogacenie" miłorzębu, no i wyrwał..
Jakież było moje zdziwienie, kiedy za czas jakiś udałam się "w ogród"...
Nie wiem ile tego nieproszonego towarzystwa było, i jak długo grasowały, ale oczom moim ukazał się krajobraz po bitwie- leśna rabata nad którą pracowałam cały ubiegły rok, a na której rosły wszystkie ukochane maluszki w zasadzie przestała istnieć..
Ocalały nietknięte rabaty z irysami, oraz dwie różanki, potwornie spustoszenie zrobiły w piwoniach i liliach i rabatach bylinowych -to czego nie zeżarły, to zniszczyły
Dziś już na spokojnie o tym jestem w stanie mówić, ale weekend miałam wyjęty z życiorysu, eh....
Całą sobotę i niedzielę pracowaliśmy nad umocnieniem ogrodzenia, póki co, więcej się nie pojawiły, ale jesteśmy przygotowani na wojnę- zaopatrzyliśmy się w petardy, wiatrówka z amunicją śrutową stoi w pogotowiu, na każde szczeknięcie psicy pędzimy do okien..
Ja wiem, że to nie wina dzików, że to człowiek wkracza na ich terytoria /nieopodal budują autostradę, wycięli pod nią sporo lasu i podejrzewam, że stamtąd przyszły/, ale tego co z naszego ogrodu pozostało, nie dam im zniszczyć, będziemy walczyć sposobami per fas et nefas..