Niby obojętne!
A jakby zaczęła codziennie podawać to samo, to już by nie było!
Nie wiem jak tam Jasiek, ale u mnie byłoby marudzenie.
Ja lubię, jak chłopaki w domu sobie czegoś zażyczą i powiedzą, że chętnie zjedliby racuchy albo zupę z dyni czy to tam jeszcze. Wymyślanie i obawa, czy oby podejdzie pod gust często jest ponad moje siły.
Kiedyś zrobiłam tygodniową tabelkę i kazałam wpisać, co sobie życzą na obiad w poszczególne dni i jak będzie luka - obiadu nie będzie. Plan się niestety posypał, bo coś tam zostawało z poprzedniego dnia (za dużo zrobiłam) i potem się gdzieś porozjeżdżali lub jedli u babci. Ale dało im to do myślenia, że lepiej jest określić, czego się chce, niż zdawać się na mamę.
A dziś mam na obiad (kolację) zupę z soczewicy z wczoraj:
1/2 kg soczewicy czerwonej
3 ziemniaki
marchew
2 ząbki czosnku
cebula
seler lub seler naciowy
tymianek, pieprz
łyżeczka słodkiej papryki w proszku
łyżeczka papryki wędzonej w proszku
rosół, wywar, kiełbaski (dowolnie - moja była na wywarze z gotowania wędzonej szynki), sól do smaku
Soczewicę wypłukać i zalać wodą. Gotować i powoli dodawać składniki: zmiażdżony czosnek, tymianek (tak z łyżkę, cebulę paprykę
Jak soczewica się już lekko rozgotuje dodać pokrojoną marchewką i jak marchewka już będzie prawie ugotowana - pokrojone ziemniaki.
Można też dodać kawałki mięsa z wywaru lub pokrojone kiełbaski, ale moja zupa była bez.