Mamy obecnie trójkę, kota (Bajtek), kotkę (Nutka) i suczkę (Wika). Koty to adopciaki, dwa różne charaktery, Bajtek (czarnuch) od razu był z nami w jak najlepszej komitywie, pewny siebie, odważny, musiał urodzić się wśród ludzi, którzy go jednak nie chcieli, więc zaczął swoją, na szczęście krótką wędrówkę po przytuliskach. Nutka (bura kotka) półdzika, zapewne gdzieś odłowiona w młodości, przez kilka tygodni ukrywała się po różnych zakamarkach w domu. Praca z nią była dość długa, ale w końcu zdobyliśmy jej zaufanie. Co prawda do dzisiaj nie daje się brać na ręce, ale głaskać i miziać owszem. Nawet psa zaakceptowała. Jak na dzikuskę przystało, przepada za surowym mięchem, Bajtek przeciwnie, żywi się prawie wyłącznie suchą karmą. Wika jest półrocznym rasowcem z rodowodem, co nie przeszkadza jej brykać i psocić, a ogrodnikowi to i owo psuć. O wyjmowanych młodych roślinach już pisałem w swoim wątku, tu na pierwszym zdjęciu leżą przed nią elementy drewnianej palisadki spod świerka, którą powoli demontuje. Muszę jej jednak oddać sprawiedliwość, że obnażyła oczywiste mankamenty, bo palisada u podstawy jest już mocno przegniła. Trzeba będzie pomyśleć o czymś trwalszym, zapewne z kamienia.