Ciekawa jestem, jakie są wasze doświadczenia z rozmnażaniem hortensji.
Jaką metodę najlepiej wybrać dla poszczególnych gatunków, kiedy zabrać się za rozmnażanie itd, wdzięczna będę za wszystkie wskazówki

Kasiu , ogrodowe ukorzenić najłatwiej , bo wystarczy gałązki powpychać do ziemi i przykryć by w początkowym stadium miały wilgoć . Jak już widać ,że się podniosły i ciągną wodę można odkryć , opadłe liście wyrzucić . Tak dużo ukorzeniłam ogrodowych,że do tej pory mam sadzonki w ogrodzie do oddania i nikt nie chce . Z bukietowych patyczków trudniej . U mnie raz stały w wodzie przykryte woreczkiem , liście wypuściły , ale korzeni już nie . Więc te młode przyrosty na patyczkach odrywałam w fazie trzech listków i do ziemi pod foliowe przykrycie . Tak ukorzeniłam Sundae Fraise i Limelight .Późną wiosną poszły do ogrodu a za rok już zakwitły . Poprzedniej zimy patyczki z bukietówki pobrane zimą trzymałam w wodzie , ale temperatura w pomieszczeniu była bardzo niska , około 5 stopni i tam po może 3 miesiącach na patyczkach doczekałam się korzeni .
Te ze zdjęć dostałam w pażdzierniku . Jest to hortensja ogrodowa z biało obrzeżonymi liśćmi i dużymi różowymi kwiatostanami składającymi się z kwiatów płodnych i płonnych i choć powiedziałam ani jednej ogrodowej to ta jest piękna . To przy okazji dostałam jeszcze zwykłą więc też ukorzeniam







Beata

Beatko, pięknie dziękuję za podzielenie się doświadczeniami
Jeśli chodzi o ogrodowe, to zniechęciły mnie do siebie bardzo skutecznie, niestety pąki przemarzają na mazowieckim wygwizdowie, a nie pałam do nich aż tak wielką miłością, żeby traktować je jak "tarasowce" i targać donice na zimę do domu.
Generalnie hortensje nie robiły na mnie do tej pory wrażenia, ale jak zobaczyłam egzemplarz naszej affy prowadzony na pniu , postanowiłam troszkę poeksperymentować, spróbuję poprowadzić w ten sposób zakupioną, gotową sadzonkę "bukietówki" , ale chciałabym też spróbować sama wyhodować sadzonki, bo po prostu bardzo lubię bawić w ten sposób, a że z hortensjami będę próbowała po raz pierwszy, tym cenniejsze są dla mnie Twoje wskazówki

Kasiu , mam te dwie hortensje co napisałam , nawet Limelight była variegata , tyle ,że zaginęły pstrokate listeczki . Więc mogę Ci nawet już teraz te patyczki wysłać i eksperymentuj . Tnę mocno więc patyki będą długie . Wiosną już z listkami złamała się gałązka h. Unique i powpychałam byle jak obok mamusi i jakimś cudem się przyjęła . Może jeszcze komuś udało się ukorzenić bukietówki i się pochwali .

Moje tak kwitły





Beata

Beatka!
Obie piękne, a ta druga idealnie się nadaje do prowadzenia na własnym pniu, albo splecionych 2-3 przyrostach, które utworzą dzięki temu grubszy pień i koronę dzięki temu gęściejszą można uzyskać, myślałaś nad takim rozwiązaniem?
Pozwolę sobie wkleić zdjęcie affy-Ani z sąsiedniego wątku, czyż nie cudnie to wygląda?




Bardzo dziękuję za propozycję, już koleżanki obiecała mi patyki do eksperymentów , zobaczymy jak pójdzie ukorzenianie

Ja próbowałam wkładać patyczki do wody, ale z marnym skutkiem.
U mnie jednak zdecydowanie lepiej sprawdza się ukorzenianie w ziemi. W ten sposób udało mi się uzyskać sadzonki z hortensji ogrodowych, bukietowych i drzewiastych. Dodam jeszcze, że najszybciej u mnie ukorzeniały się patyczki, które pobierałam już w sezonie wegetacyjnym. Średnie efekty uzyskiwałam z patyczków z wiosennego cięcia. Jednak, skoro już są, bo wszystkie hortensje przycinam w marcu, wsadzam patyczki w ziemię w inspekcie. Myślę, że w domu rosłyby lepiej, bo sadzonki lubią ciepło, a na dworze bywa różnie. Inspekt trzymam zamknięty i systematycznie podlewam. Wielkich efektów nie ma, ale zawsze kilka sztuk się ukorzeni .

edyta napisał:
Edytko, przed kwitnieniem?
Ja wkładam do ziemi kilka patyczków z wiosennego cięcia. Zawsze coś się przyjmie, choć nie pilnuje tego. Mam chyba 4-5 niedużych krzaczków z rozmnozenia w ubiegłych latach.
Sposób prowadfzenia hortensji na jednym pniu bardzo ciekawy, pod spód moze się zmieścic sporo roślin. Splecenie 2-3 przyrostów? A jesli hortensja była od młodości cięta dla zagęszczenia, to chyba nie ma szans, aby to się udało.

Nie bez kozery zapytałam o rozmnażane hortensji bukietowych "z patyka", nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała
W marciu Marta obdarowała mnie niezliczoną ilością patyków z 24 odmian jeśli dobrze pomną
Część z nim powędrowała od razu do gruntu, a część stała w wodzie na parapecie, najwyższa pora była je zadoniczkować, ponieważ pięknie puściły korzonki
Dwie odmiany odmówiły współpracy, jedną sama zakilowałam :/ nie uzupełniając wody na czas :/, a pozostałe jak na załączonych obrazkach, niektóre nawet postanowiły zakwitnąć
Na tym etapie mogę odgwizdać pełny sukces , zobaczymy co będzie dalej

Gratulacje Kasiu . Niesłychany sukces . Teraz będziemy wiedzieć do kogo zwracać się po sadzonki .

No właśnie, może by tak otworzyć bank patyczków do wymiany/oddania? Tyle dobra się marnuje a hortensje nie są zbyt tanie. Przecież kilka patyków zmieści się do koperty bąbelkowej?

Moje zeszłoroczne, to jeszcze qrduple, patyczków z nich będzie niewiele, ale mam kilka starszych okazów, więc gdyby ktoś reflektował, chętnie podeślę

Kasiu, pamiętam, że w zeszłym roku pięknie ukorzeniłaś hortensje w wodzie. Czy możesz odsłonić rąbka tajemnicy na temat warunków w jakich to robiłaś. Mi wychodzą sadzonki z gruntu, ale w wodzie każdorazowo moje patyczki pleśniały .

Edytko, żadnychmagicznych sztuczek nie używałam Umieściłam patyki w słoikach z wodą, do których dodałam odrobinę popiołu z węgla drzewnego, słoiki stały na południowym parapecie. Nie zmieniała wody, uzupełniałam jedynie to, co wyparował, po około miesiącu pojawiły się korzonki. Nie robiłam tego, ale myślę, że sztobry można odrobinę pokaleczyć u nasady nożykiem , żeby ułatwić tworzenie się kalusa:)

Witajcie Drogie Forumowiczki Jestem nowa tak jak nowa jest moja miłość do hortensji bukietowych. Będę się od Was uczyć bo ja nawet kaktusa jestem w stanie wykończyć . Jeszcze nie mam się czym pochwalić bo moje hortensje są młodziutkie i w zasadzie posadzone jesienią. Może uda mi się chociaż kilka sztobrów pozyskać i spróbować rozmnożyć. Pozdrawiam Was serdecznie.

Hejka Skorpioneczko ... Wbrew pozorom, uprawa kaktusów, to chyba większa sztuka, niż hortensji. Jesli będą miały dość wody, niezawodnie będa rosły i kwitły.
Ich rozmnażanie też nie jest skomplikowane, co zapewne przeczytałas w tym wątku. Jeśli nie, koniecznie przeczytaj, bo to są rady praktyków. Polecam Ci wszystkie tematy w dziale 'Hortensje - poruszają najważniejsze tematy dotyczące doboru odmian, pielęgnacji i problemów, jakie możemy napotkać w uprawie.

Hejka. Czy ktoś nie ciął jeszcze swoich hortensji a będzie to robił i zamierza wyrzucić patyczki? Lubię bawić się w ukorzenianie więc może mogłabym od kogoś z Was nabyć patyczaki?

Gosiu a jakie Cię interesują..? mam Lime Light, Pinky Winky, i kilka innych... jeszcze nie cięłam i mogę podesłać

Zachłysnęłam się sukcesami dziewczyn i nabrałam niesamowitej ochoty na spróbowanie, ostatnio uwiodły mnie hortensje.

Też lubię bawić się w samodzielne ukorzenianie roślin.
Ukorzenianie hortensji ogrodowych to pikuś. Kawałek gałązki do wody lub wilgotnej ziemi i już można uznać, ze nowa sadzonka gotowa.
Trochę problemów stwarzało mi rozmnożenie hortensji drzewiastej White Dome. W jej przypadku świetnie sprawdziły się odkłady. Gałązkę wiosną lekko kaleczyłam, przyginałam do ziemi i najczęściej przyciskałam kamieniem. Po kilku miesiącach wystarczyło odciąć nową roślinę


Trochę problemów stwarzało mi rozmnażanie bukietówek. O ile gałązki odcięte w sezonie letnim jako tako się ukorzeniały, to wszystkie próby z tymi z wiosennego cięcia to porażka.
W tym roku chcę spróbować ukorzenić patyczki w perlicie. W wodzie, mimo dodatku węgla drzewnego lub aspiryny zawsze gniły. Może ten sposób okaże się skuteczniejszy.
Po cięciu będę miała sporo materiału do eksperymentu. Hortensji też potrzebuję sporo

Jakasiulo (Kasiu? Ulu?), moje eksperymenty z ukorzenianiem w wodzie, również były mało skuteczne.
U mnie najlepsze efekty dawało wsadzanie gałązek wprost do ziemi. Przeznaczyłam na sadzonki fragment warzywnika. Po zanurzeniu końcówki w umorzeniach, umieszczałam w gruncie i całość osłaniałam folią. Na tym etapie zostało już tylko podlewanie. Nie przesadzałam młodych sadzonek. Rosły do momentu, aż miały być umieszczone w miejscu docelowym.
Ta metoda wymaga minimum wysiłku przy dość dobrej efektywności.