W zeszłym roku pokazałam marniejącego Duke'a, zdechł zupełnie bo okazało się, że podgryzały go nornice
W tym roku posadziłam nowego, zakwitł, zaowocował, jest ok. Kupiłam jeszcze Nelsona i coś do kompanii ale nie pamiętam nazwy
Trzy Ary - podziwiam nakład pracy i znawstwo tematu naprawdę profesjonalne bravo
, Warto brać przykład
Ja podeszłam do sprawy jak kompletny laik. Na początku przygotowałam podłoże w bardzo nieprofesjonalny sposób czyli wymieszałam na chybił-trafił moją lessową z piaskiem i torfem, posadziłam, podsypałam troszkę nawozu do iglaków, bo akurat to jeszcze miałam, korę iglastą na wierzch i jazda. Potem w sezonie tylko podlewam i jem owoce. Takiego lajtowego podejścia do borówki nauczył mnie mój chrześniak, który kilka lat temu posadził jeden (!!!) krzak borówki amerykańskiej, której nazwy nie znał, ot tak na pałę w sklepie wybrał bez żadnego rozeznania.
Posadził ją po prostu pod ścianą przy domu, a glebę mają byle jaką bo sam piach warszawski bez żadnego uzdatniania i nawozu. Trzy lata temu podczas wizyty u niego zobaczyłam na własne oczy, jak ten krzew może owocować (i to bez zapylacza) a warunki glebowe miał ekstremalnie niekorzystne, proszę mi wierzyć.