Nienawidzę świąt,tłumów i emerytów gadających w kolejkach!! A! i jeszcze brakujacych miejsc parkingowych!!
Być może w ciężkich czasach kartkowych było jeszcze gorzej,ale byłam wtedy dzieckiem z porządnej rodziny i bez kolejek miałam na święta wszystko,co Mama załatwiła...
Może i Jej tłumy przeszkadzały,ale o ile pmiętam wszystko było kupowane przez ówczesne allegro,czyli na telefon do Bardzo Ważnej Znajomej i któryś z braci po odbiór towaru jechał budzącym zazdrość maluchem 126p.
O kolejkach na poczcie nie wspomnę...wrrrr...
Bałagan mam w domu coraz większy,czyli naprawdę już blisko do świąt.
Trzeci dzień zbieram się do okien,ale ciągle jaieś wyjazdy...a ja potem jestem tak wykończona,że zwłoki me muszęprostować na podłodze prawie.
A korzystajac z faktu,że Szkodnik jedna nogą na tamtym świecie,dopadłam do laptopka.
Jak to jest,że gdy człek chory,telepie go,wszystko boli to musi samemu znależć sobie antidotum, poprać,posprzątać i być usmiechnięta,a chłop jak zobaczy rumień na licu swym to kładzie się już do trumny z napisem W RAZIE POŻARU PRZENIEŚĆ W BEZPIECZNE MIEJSCE!
Boziuuuu....mężczyżni i dzieci to jeden level rozwoju.
Z racji pękajacących kości grzbietowo-szkieletowych,pierogów dorobić muszę znów,flaczki obgotowane,a na rosół podflakowy się rozmrażają indegrencje.
Acha i pasztet królewski też się szykuje.
Sledzików zrobiłam 3 gatunki i są głęboko zakopane przed mężem jak i mną samą.
Miałam od dziś rehabilitację zacząć w pobliskim ośrodku,ale tam głupio pisze,że krioterapia i saluxy. A ja smarkata i w podgorączkowym stanie grypowym...buuuu...
Toż przeca padnę po takiej dawce mrozu i gorąca zarazem.
Muszę to przeniesć na inny termin.
Choinka już czeka w ogródku na wniesienie do domu,u mnie Wigilia to ten czas na ubieranie.
Jest piękna,srebrna jodełka,wiosną pójdzie do ogródka.