Czy zawsze rajzefiber musi mnie na tyle trzepać, że musiałam zeżreć pół gorzkiej czekolady?
Moje starsze dziecko po młodszym bracie wywiozło mnie na ubiegłowieczną chlubę Kielc, czyli PKS dworzec.
Prócz jednego bezdomnego meliniarza i dwóch prawie islamabistów, byłam JEDYNĄ w miarę normalną pasażerką.
Mówię PRAWWIE,bo nijak nie mogłam znaleźć stanowiska, z którego ten dziad kalwaryjski Polonusem zwany miał odjeżdżać.
Nenek, czyli dziecko mojego brata, swego czasu pracował w kieleckim pekaesie jako kierowca.
Ustawiliśmy się tak, że udało nam się obserwować kołowanie autokaru.
Ale zanim to nastąpiło, zaczęło mi z nerw kołować w żołądku.
Dla uspokojenia brykających bąbelków zeżarłam ostatnią część czekolady.
Teraz to mnie zakorkuje na amen.
No chyba, że lewatywa mnie wybawi.
Tak czy siak już jadziem.
I nie wiem czemu tylko parę osób jedzie?
Czyżby warszawka bała się mojej konkurencji i została w domu?
Chyba idę spać. ..