Ewcia, dzięki za ten watek. Zbierałam się wiele razy, by coś skrobnąć o tej popularnej paproci, ale zawsze brakowało czasu
We wstępie czytamy:
Zielone liście są płonne, na krótkim ogonku liściowym, mocno zwężają się ku dołowi, pełnią rolę asymilacyjną.
Od sierpnia ze środka wyrastają liście płodne, zarodnikowe. Są one sztywne, wysokości do 60cm. Najpierw zielone, w miarę upływu czasu brązowieją.
Pióropusznik strusi jest przykładem paproci, która charakteryzuje się dwupostaciowością - oba rodzaje wytwarzanych liści służą roślinie w inny sposób, o czym pisałam kiedyś w wątku
Sporofile, trotofile... Co to jest i z czym się to je?.
Krótki fragment z tamtego wątku:
Są jednak i takie paprocie, które odznaczają się ich dwupostaciowością. Oznacza to, że roślina produkuje dwa rodzaje liści, występujące oddzielne i spełniające zupełnie inne role.
Trotofile , których nazwa ma grecki rodowód pochodzący od słów: trophé = pożywienie, phýllon = liść, które u niektórych gatunków mogą osiągać nawet wysokość 150cm, mają za zadanie zaopatrywać roślinę w substancje odżywcze - pełnią więc role asymilacyjną.
Drugiego rodzaju liście - sporofile (zazwyczaj do 60 cm ) mają wyłącznie znaczenie rozrodcze - wytwarzają zarodniki.
Słowo sporofil, jest greckiego pochodzenia i jest zlepkiem słów spóros = nasienie + phýllon = liść i oznacza ni mniej, ni więcej a liść nasienny, czyli zarodnionośny.
Pióropusznik strusi jest doskonałym przykładem dwupostaciowości, gdyż oba rodzaje liści jest w stanie ' wyłapać' nawet osoba nie mająca nic wspólnego z paprociami. O ile trotofile są dość nietrwałe i zazwyczaj w połowie sezonu nie wyglądają już świezo ( wystarczy złapać za kępę i je ukręcić a niedługo wyrosną nowe), sporofile pióropuszników są dla mnie najpiękniejsza jego częścią. Wyglądają, jak uplecione z błyszczącego, grubego sutaszu. Świetnie nadają się do suchych bukietów i kompozycji.
Z upływem czasu i w miarę dojrzewania zarodników, sporofile przybierają brązową a potem niemal brunatna barwę. Nie znikają z powierzchni ziemi wraz z zima i możemy je podziwiać aż do czasu, kiedy zostaną wycięte.
Ubiegłoroczne, zbrązowiałe sporofile pióropusznika - zdjęcie sprzed kilku dni
Faktycznie, jak napisała Ewcia, jesli w ogrodzie nie ma większej powierzchni, lepiej nie sadzić u siebie tej paproci. Po kilku sezonach potrafi tak zawładnąć sporą powierzchnią i pokazać się w środku innych cennych roslin, że nie pozostaje nic innego, tylko ostra walka wszelkimi sposobami. Wiąże się to czasem z koniecznością wykopania wielu roslin, gdyż inaczej nie da rady usunąć wszystkich podziemnych kłączy. Znam osobe, która tak zawzięła się w tępieniu rozpanoszonego pióropusznika, iż postanowiła go zwalczać Roundapem. Dopiero czwarty oprysk przyniósł pożądany skutek. Ucierpiały przy tym inne blisko rosnące rośliny. Z tego właśnie powodu,
Matteuccia struthiopteris zwana jest czasem przez paprociarzy padalcem
i chyba przyczyniła się do złej opinii ogółu paproci, jakoby są ekspansywne, co oczywiście nie jest prawdą.
Łacińska nazwa tej paproci -
Matteuccia została nadana na cześć Carla Matteucci, XIX wiecznego fizyka z Uniwersytetu Florenckiego, pioniera badań nad bioelektrycznością..
Zdjęcie z Wikipedii
Matteuccia struthiopteris o róznych porach roku w moim ogrodzie...
Wiosną wygląda najpiekniej
Sporofile - zielone, niedojrzałe i późnym latem, juz brązowe
Ja wiekszość swoich pióropuszników wyprowadziłam nad rzeczkę, gdzie mogą swobodnie się rozrastać, nie zagrażając innym roslinom. Mają tam dość miejsca i wilgoci , o cieniu nie wspomnę.
.