Danusiu mnie też wkurza ta niepewna pogoda. ale chyba musimy się do tego przyzwyczaić
. Na razie rzeczywiście wszystko jest poplątane .
Ale miałam w jeden poranek moje wyczekiwane "kwiaty" z mrozu na oknie
Betina już tylko 73 dni
Też odliczam. Ale i tak już mi lepiej bo dni dłuższe
Miłka przypomnij się to Ci na wiosnę wykopię trochę tej rudbeki
Tylko ona bardzo wysoka jest - tak na dwa metry. Ale rzeczywiście piękna
Ewus ja generalnie lubię koty - nie przeszkadzają mi - gdyby tylko nie straty w ogrodzie. I zawsze łatwiej wybaczyć swojemu zwierzakowi niż dochodzącemu. Ale niech mają - co mi tam
Co jakiś czas dziękuje mi przynosząc mysz na wycieraczkę
Dla Ciebie trochę lata:
Basik to właśnie jest mech. Tylko w szparze pomiędzy cegłami w murku. Zdjęcie zrobione teraz w styczniu
Nela już Ci pokazuję zdjęcia taśmy nawadniającej.
Od spodu są nacięcia ok 1-2 cm (trochę słabo widać na zdjęciu) w zależności od taśmy jaką kupisz co 10, 15, 20, 30 cm, tzw emitery. Emitery są ponoć tak wykonane, że nie powinny się zatykać. U mnie nie miałam takiego problemu. Jak woda nie jest puszczona to taśma jest płaska i przylega do ziemi. W momencie przepływu wody taśma napełnia się i robi się okrągła. Są specjalne elementy mocujące taśmę do podłoża. na zdjęciach nie widać bo ta część ogrodu była robiona wcześniej i nie dawałam tam tych igieł mocujących. Taśmę można przykryć ziemią lub korą. Nic nie powinno się dziać. Ja na razie mam ją na wierzchu ponieważ i tak rośliny w pełnej krasie ją maskują. taśmę tniesz nożyczkami na kawałki jakie potrzebujesz i łączysz te kawałki plastikowymi złączkami. Końcówkę zaślepiasz też złączką ale możesz zwyczajnie zawiązać w supełek. Na początku podchodziłam dosyć sceptycznie do tego podlewania zwłaszcza, że na pierwszy rzut oka nie widać efektu mokrej gleby (nie ma plam, kałuż). Jednak jak po podlewaniu wzruszysz ziemię to dopiero widać, że rzeczywiście jest wilgotna. Woda wnika w głąb a nie gromadzi się na powierzchni.
Jak na razie jestem z tego rozwiązania bardzo zadowolona. Po pierwsze nie muszę tachać ciężkich konewek ani latać z wężem ogrodowym, po drugie oszczędzam czas - tu się podlewa a ja robię coś innego w ogrodzie, po trzecie nie spalę liści - bo woda wnika wprost do gleby. Jest to jedno z najtańszych rozwiązań. Jak jeszcze podłączysz wąż do zbiornika na deszczówkę to już w ogóle zaoszczędzisz.
W tym sezonie będziemy (tzn mąż) podłączać sterowniki i rozprowadzać taśmę na pozostałej części ogrodu. Dodatkowo na trawniku będzie kilka zraszaczy. Zobaczymy jak to wyjdzie.
W każdym razie chęci są i materiał już zakupiony czeka w garażu