Jakoś nic nie daje moje zaklinanie wiosny.
Ale mam nadzieję, że tym razem sprawdzą się prognozy i od poniedziałku będzie ładnie.
Dzisiaj u nas było dalej mroźno - 9 stopni . Ale mimo tego wyszłam na ogród.
Próbowałam przyciąć żywopłot z tuji . Niestety tak wyrósł, że chyba będę musiała skorzystać z firmy pielęgnującej ogrody. Nigdy tego nie robiłam i nie miałam zamiaru zlecać czegokolwiek (oprócz budowlanki) komukolwiek. Niestety - stojąc dzisiaj na chwiejnej drabinie, w mrozie i bez jakiejkolwiek pomocy ze strony mojego męża, stwierdziłam, że coś jest nie tak. Całe życie się szarpię , jak nie z dziećmi, to z domem, to znowu z firmą albo z ogrodem . Zawsze wszystko musiałam ogarniać , praktycznie sama, bo mój mąż wiecznie pracuje. I w końcu się przelało... Trudno w poniedziałek z rana obdzwaniam firmy.
Trochę się wyżaliłam
Ale i tak trochę popracowałam .Zostawiłam tuje (teraz mają różną wysokość - ale mam to w nosie) i zabrałam się za przycinanie borówek, agrestu, a potem przycięłam trawy.
Na koniec podlałam różaneczniki.
Długo na ogrodzie nie popracowałam, bo moja córcia koniecznie chciała mi pomagać, a nie chciałam jej zbyt długo trzymać na mrozie.
Ale i tak poprawiło mi to humor
Jak na razie nie zauważyłam jakiś większych strat w roślinach mimo , że śniegu u nas mało. Róże wyglądają dobrze, kiełki krokusów, hiacyntów i narcyzów nie są popalone. Tylko nie wiem jak hortensje ogrodowe. Nie chciałam odsłaniać przy tym mrozie.
Tak więc jak przyjdzie plusowa temperatura - wszystko ruszy