kerovyn napisał:
Siberia napisał:
Roma napisał:
Czy robicie w swoich domach inne kiszonki niż ogórki i kapustę?
Ja kwaszę tylko ogórki! Kapusty nie mam aż tyle (ups, w tym roku w ogóle nie mam) i nie miałabym jej gdzie przechowywać, ale zawsze mam nadmiar buraczków
Tych wielkich, Opolskich
to nakiś buraków do oporu - Romcia podaje przepisy wypasione - te listki itd
ale najprostszy to solanka - 1 łyżka soli na 1 litr chłodnej przegotowanej wody, do tego ząbki czosnku, korzeń chrzanu ikoper suszony lub ziarna kopru - moj niemąż kupuje ziarna na kilogramy na giełdzie i trzyma w słoju bo kisi mi warzywa praktycznie cały rok. A buraczki są wybitne - bo kwas z kiszenia jest mega zdrowy do picia ( i niezastąpiony na kaca, - kilku znajomym życie po imprezie uratował
)a do tego buraczki do schrupania. Do kiszenia świetne są 5 litrowe plastikowe butelki po niegazowanej wodzie - tylko trza brać te z szerokimi wlotami i pamiętać, ze co jakiś czas odkręcamy i wypuszczamy gaz. Moja mama od lat tak robi ogórki kiszone - najlepsze na świecie, a niemąż kisi mi w ten sposób wszystkie warzywa. gdy są gotowe, to trzeba uszykować kilka słoików, najpierw przelać do nich kwas, potem odciąć górę butelki, przełożyć warzywa, słoiki wstawić do lodówki i wyjadać zawartość. A potem to samo z następną i następną butelką.
Oczywiście uważać na sól. Ja z tym nie mam kłopotu bo soli praktycznie nie używam. Przy okazji - proponuję się przestawić na gotowanie pyrów w mundurkach. Same korzyści - nie tracimy witamin,bo po ugotowaniu nie ma grubej obierki tylko sama skórka, no i składniki się do wody nie wypłukują jak w przypadku pyrów ostruganych. Poza tym gotowane w ten sposób nie zakwaszają organizmu - co jest ważne . I trzecie - dla mnie najważniejsze - to smak. No nie ma porównania do tych trocin gotowanych tradycyjnie. I NIE TRZEBA ICH SOLIC DO GOTOWANIA. Są pyszne.
I jeszcze jedno w temacie kiszonek. Pewnie wiele z was słyszało o złogach jelitowych. Jak zwał tak zwał ale u mnie było tak - od paru lat chodziłam z brzuszkiem. Nawet rano na czczo, na leżąco nie byłam w stanie wciągnąć go na płasko. Po dwóch latach jedzenia kiszonek brzuch mi zdecydowanie sklapł - oczywiście nie wyglądam jak Pamela, bo nigdy szczuplutka nie byłam, a wiek tez robi swoje, ale w jelitach mam taki luz, że potrafię wciągnąć na raz tak ze 2 kg warzyw (tak 2 kg, to nie błąd w tekście
) po czym wciągnę brzuch na płaściutko. Na chwilę obecną jestem lżejsza o jakieś 12 kg niż rok temu - i to bez odchudzania. No oczywiście same warzywa kiszone cudu nie zdziałają, ale naprawdę są skuteczne i małokaloryczne. A im więcej się ich zje tym mniej zostaje w w brzuchu miejsca na słodkie ciasteczka
aha - chrzan i czosnek użyty do kiszenia też warto zjeść bo są mega zdrowe .