takasobie napisał:
Janeczko, nadrobiłam, zaśmiałam się z "mieszanki (tez taka mam, złe rośnie wszędzie, nie tak równo w rządku),
U mnie też (zwykle) rośnie wszędzie, tylko w warzywniku, zbiegiem okoliczności, który dotąd uważałam za nieszczęśliwy, wyjątkowo nie

.
Mój warzywnik (fotka grozy!) jeszcze w połowie czerwca wyglądał tak:
Od jesieni ubiegłego roku nie był w ogóle ruszany, gwiazdnicy w tym czasie udało się pewnie tam wysiać ze cztery, jak nie pięć generacji. I odpowiednio wzbogacić bank nasion w glebie

. Oczywiście miałam się nim wcześniej zająć ale ciągle były jakieś pilniejsze ogrodowe pożary do gaszenia, a że uprawiam głównie warzywa ciepłolubne, to do tego maja nieustannie wypadał mi na koniec kolejki rzeczy do zrobienia. Maj przyszedł i rozpoczęłam go skręceniem sobie nogi w stawie skokowym w długi weekend. Uziemiło mnie to na dwa tygodnie, potem nie mogłam się wyrwać z Krakowa przez pracę i maj zamienił się w czerwiec. Oprócz mojej kostki w długi weekend posłuszeństwa odmówiły też obie moje kosiarki (co uważam za grandę, bo mają raptem 2 i 4 lata i używane są góra 5-6 razy do roku), a mimo, że staram się, jak mogę

, to nadal ponad połowa działki to
trawa murawa do koszenia, której większa część, przez tę awarię, od połowy kwietnia do początku czerwca, kiedy została wreszcie ścięta tradycyjną kosą, bo na użycie kosiarki była już za duża, bujnie sobie rosła. Zostałam więc z wielkimi stertami bardzo długiego pokosu, który, z braku lepszego pomysłu, gdzie by go upchnąć, postanowiłam zużyć do wyściółkowania odkopanego wreszcie z chwastów warzywnika. No i wyściółkowałam, przeklinając to już chwilę później, bo żeby zrobić sobie rządki do sadzenia, to tę trawę rozcinałam takimi nieco większymi nożyczkami... Zaczęłam na początku nożycami do trawy ale te traciły ostrość błyskawicznie i więcej czasu zajęłoby mi ich ostrzenie, niż cięcie nimi). 10 rządków po 12 metrów długości, przy czym ta ściółka miała na początku ponad 20 cm grubości, czyli żadne nożyce tego na raz nie wezmą

. Po prostu rozgarnąć tego, dla wytyczenia rządków się nie dało, bo to trzeba byłoby zaplanować na etapie zbierania pokosu i zebrać go w regularne snopki, żeby je rozkładać potem w jedną stronę, zgodnie z długością rządków, a nie mieć, jak ja, plątaninę długich źdźbeł w każdą stronę, do tego w grubej warstwie. W kategorii "robota kocha głupiego" na pewno posiadam klasę mistrzowską

) . Więc cięłam i płakałam nad własną głupotą ale co można poradzić, kiedy się ktoś uprze, prawda?

. Teraz jednak postanowiłam sobie trochę wybaczyć

, bo z tego pokosu powstała bardzo gęsta mata i w międzyrzędziach do pielenia jest rzeczywiście niewiele.
Leitchlini: