hej hej, wpadłam z rewizytą i.....jej masz pięknie
warzywnik cuudowny, rondo mi się podoba najbardziej

Ina
Tej roboty to niestety nie ubywa. Jedno się zrobi za kolejne się brać trzeba i tak w kółko.
Córcia pomogła mi się uporać z wiśniami, razem zawsze weselej. A dziś pojechałyśmy sobie na jagody i na grzyby. Grzybów było niewiele, ale jagód nazbierałyśmy sporo. Jutro zrobię chyba pierogi

Witaj Shirall
Rondko było na samym początku jak zakładałam warzywnik. Potem jakoś z niego zrezygnowałam. Łatwiej się jednak prowadzi grządki prostokątne.
Dziś przyuważyłam, że wichura mi przechyliła tyczki fasolowe. Dobrze, że nie runęły. Zrobiliśmy wspornik i mam nadzieję, że konstrukcja będzie stabilniejsza.

Udało mi się także wykosić trawę w sadzie przed kolejnym deszczem. A teraz niestety znów pada.

Dzień dobry Lucynko .Dzięki Tobie zobaczyłam z ranka wiele fajnych miejsc nie ruszając się z swojego fotela
A w ogrodzie podziwiałam Twoje warzywka i rośliny .Masz cudne miejsce dla siebie i rodzinki

Witaj Nowinko
Cieszę się, że Ci się spodobało w moim wiejskim buszu. Ranny ptaszek z Ciebie
Staram się jak mogę dbać o to swoje miejsce, ale ciągle pada i mimo szczerych chęci przerasta mnie zielsko i krzaczory, o trawie nie wspominając
Dlatego też piękne, zadbane ogrody podziwiam u innych, a tu muszę akceptować swoje niedoskonałości

Tak mi się przypomniało, że nie dojechałam do Piły ze swoją fotorelacją utknęłam gdzieś nad jeziorem. Pora ruszać dalej.

Witaj Aga! 75 km na rowerze szacunek wielki! Ja kilkanaście przejadę i boli mnie tak tylna część ciała, ze kroku nie mogę zrobić Stanowczo wolę poruszać się na nogach.
Trzy tysiące metrów gospodarstwa też robi wrażenie, nie dziwię się, że nie możesz z wszystkim nadążyć, moe by trawa zarosła po szyję Z to grządki masz przesmacznie wyglądające

W drodze powrotnej skróciłam nieco trasę, wyjeżdżając z Piły pociągiem. Nie chciało mi się już okrążać miasta, by z niego wyjechać, a główną nie chciałam ryzykować.
Zrobiłam już tylko parę fotek





Przyleśne kompozycje trawiaste

Lucynko, na kursie lalkowym w Bornym będę w sobotę i niedzielę 30 i 31 lipca , a wcześniej w tygodniu będziemy spływać ze trzy dni:-)
Rzeka jeszcze do końca nie wybrana, Pilica albo Rurzyca, płynęliśmy już jedną i drugą.
W tamtym roku nasza paczka ( bez nas) spławialła się jakimś piorunskim odcinkiem Drawy, do dzisiaj wspominają z emocjami, podobno było wyjątkowo ciężko

Te okolice często odwiedzamy , bo nasi przyjaciele mają letnią bazę w Czaplinku.

Nigdy jeszcze za to nie byłam na Suwalszczyźnie, już prawie w tym roku spływ miał być wlasnie tam, ale wyskoczyłam z tym kursem , no i logicznie było połączyć to z kajakami

Super sprawa
Ja już dobrych kilka lat nie byłam na spływie. Rurzyca jest chyba mniejszą rzeką, płynęłam nią tylko raz i przez 1 dzień. Piławą można płynąć 5 etapów zaczynając od Łubowa jeziorami, potem Zalewami Nadarzyckimi, ale pewnie znasz te odcinki.
Ja planuję od przyszłego poniedziałku wyjazd w góry. Nie wiem jak nam się to uda, bo pogoda wybitnie byle jaka. Gdyby się udało to śmigniemy w Tatry, wtedy nawet z 10 dni mnie nie będzie.
Na Suwalszczyźnie też nigdy nie byłam. W ogóle rzadko bywam po 2 stronie Wisły.

Ciekawa jestem tego kursu lalkowego, zdasz mi potem relację jak to wyglądało

Napisałam "Pilicą"...? Pewnie nie ma takiej rzeki , przynajmniej w tych okolicach?
Jasne, że Piławą

Tatry- piękna wyprawa Ty to chyba z trudem znosisz czas bez wyjazdów, prawda?

Kurs ma być intensywny , od rana do wieczora , bardzo jestem ciekawa .
Napiszę jak było

Pilica to chyba dopływ Wisły Ale co tam , nazwa podobna, więc wiadomo o co chodzi.
Masz rację ciężko wysiedzieć w domu, zwłaszcza jak za oknem buro, ponuro i ciągle leje. Już bym wolała do pracy chodzić. Niby mam co robić, ale jak się nie chce!! Już wczoraj powinnam zebrane ogóry zakisić, albo zakorniszyć, a nadal leżą i czekają. Zmobilizowałam się jednak i zrobiłam pierogi z jagodami.
W sumie to teraz półtora tygodnia siedzę w domu, to ileż można gapić się w okna i podziwiać jak pada. Najgorsze, że na poprawę nie ma widoków. Coś tam obiecują, ale w Tatry raczej nie ruszymy. Strasznie daleko, by ryzykować znów siedzenie na kwaterze. Może wybierzemy się w Góry Izerskie, to sporo bliżej, najwyżej posiedzimy u syna we Wrocku jak pogoda nie dopisze. Generalnie mam takiego niechcieja, że wcale bym się nie ruszała nigdzie, ale to siedzenie w domu i nic nierobienie mnie dobija.

Aga, zazdroszczę Ci tej pasji zwiedzania i to na rowerze, oj gdybym to ja była choć o połowę młodsza
Mam do Ciebie wielką prośbę, czy mogłabyś te tak bardzo ciekawe wypady umieszczać w wątku podróżniczym?
zielonozakreceni.pl/index.php/forum/podroze/1765-piekna-nasza-polska-cala#11916.

Romciu
Nie ma sprawy. Tyle, że ten wypad to taki bardziej po okolicy był i do podróży bym go nie zaliczyła. Obiecuję, że kolejne zamieszczę we wskazanym wątku. Mam nadzieję, że parę wypadów uda mi się jeszcze zrobić tego lata.

Wiesz.. ja też już nie pierwszej młodości niestety i jeszcze czuję ten wyjazd w nogach. Kolana próbują się buntować i kręgosłup, ale się nie daję. Staram się jechać powoli, z odpoczynkami, a fotografowanie temu sprzyja

Wczorajszy dzień w zasadzie należał do Burej
Zawieźliśmy ją na sterylkę. Była bardzo dzielna i cierpliwa, tak przynajmniej powiedziała pani doktor. Wreszcie już po wszystkim. Chyba całkiem dobrze to znosi, nawet wyszła do nas na własnych nogach.
Wczoraj snuła się po domu na zmianę z drzemaniem. Próbowała się chować w różne ciemne zakamarki i trzeba ją było pilnować. Teraz jeszcze smacznie śpi na naszym wyrku. No niech jej będzie.

Mamy piękne słoneczko!! I wczoraj i dziś od świtu. Mam nadzieję, że podziałam coś w ogrodzie. Już wczoraj udało mi się powyrywać sporo podagrycznika, który rozpanoszył się w deszczowe dni. Koszenie oczywiście to podstawa, tego nigdy u nas nie zabraknie. Przycięłam prawie wszystkie róże, najgorzej było na domu, taka burza opadającego kwiecia.
Wieczorem pojechałam z wszelkimi możliwymi opryskami - i przeciw mączniakom, i asahi na wzmocnienie, i przeciw zarazie ziemniaczanej, bo niestety już właziła na pomidory, ogórki też prysnęłam, bo biedule by padły zanim by wydały porządny plon.

A dziś zacznę chyba dzień od spaceru z aparatem, choć za wiele do fotografowania to u mnie nie ma.

Aguśka, jakże się cieszę, że założyłaś wątek i jak ja Ciebie zazdraszczczam..
Wakacji, rowerowych wycieczek i deszczowej aury, przykro mi tylko, że nieustanne opady szkody Tobie czynią
U nas tak porządnie to lało jedną noc, później już tylko niewielkie co nieco ciurkało z nieba krótkotrwale, wilgotność gleby spada z dnia na dzień, o suszy jeszcze nie mówię, ale jak tak dalej pójdzie..
Przydałoby się znaleźć towarzystwo do rowerowych wypraw, chętnych brak?
Oj jak ja bym sobie strzeliła taką wycieczkę, tylko ten czas, a raczej jego permanentny brak..
Z Burej niezła spryciula, żeby taka mała pchełka wszelkie zabezpieczenia pokonać potrafiła.
Jak już kiedyś w innej czasoprzestrzeni wspominałam, mieliśmy husky'ego który wiecznie był na gigancie, ale rzeczony jegomość ważył 50kg i sięgał mi do pasa, więc nie dziwota, że pokonanie kojca dla niego to był piece of cake.
Wczoraj po pracy zajechaliśmy do lasu żeby sprawdzić, co tam w temacie grzybów słychać. Kozaków różnej maści tylko troszkę znaleźliśmy, za to jagód jest zatrzęsienie, i znów ten brak czasu..

Masz piękne słoneczko, bo ja jestem na urlopie
Tak mam zazwyczaj
Zawsze w pracy pytają kiedy biorę urlop, żeby wziąć mniej więcej w tym samym czasie
Mam nadzieję, że Romcia nie zakazała Ci pokazywania fotek z wypadów w tym wątku.
Ja nie mam czasu na zaglądanie na inne poza ogrodowe wątki
Dlatego bardzo bym prosiła o to, żeby nie być aż tak rygorystycznym jeśli chodzi o treść wątków

O! A w przyszłym tygodniu Gosiu czy będzie ładna pogoda?

Aga, życzę Ci tego słońca tak najwiecej ( mam w tym życzeniu rownież własny interes;-))

Kasiu
Wiesz jak to jest... w nadmiarze wszystko szkodzi. Liczę teraz na nadmiar słońca Wczoraj się spisało, dziś też. Upału nie było, ale bardzo ciepło, pogoda wymarzona.
Wykorzystałam wodę deszczową i podlałam porządnie szklarnię. Dzięki słońcu wreszcie pomidory zaczynają się masowo rumienić. Jakie one pyszne, takie aromatyczne!!
Przed opryskiem zebrałam co tylko się dało i teraz słońce je dojrzewa na parapecie. Na kolejne muszę czekać 7 dni, aż minie karencja.

Niestety bardzo mi brakuje towarzystwa na rower, zupełnie inna przyjemność jechać z kimś niż samotnie.

Na grzyby ciągle planuję się wybrać, ale jakoś zebrać się nie mogę. Pewnikiem kiedy się wreszcie zbiorę, to już będzie po tym wysypie. Wkrótce muszę ponowić wyjazd na jagody, pierogi byłe pyyyszne

Gosiu
To ja już teraz wszystko wiem!! Ciekawe, że to działa na cały kraj... masz moc
Myślę, że szefowa nie zabroni pokazywać tutaj fotek z wyjazdów, pod warunkiem, że będą i tam

Dzisiaj Burka już fajne się czuła, najchętniej zaczęła by włoczykijstwo, ale na to jeszcze nie pora.

Dobre pytanie Madziu Dołączam się!
Od poniedziałku moja córcia ma urlop. Miały być góry, ale chyba odpuścimy i skłaniamy się ku morzu. Zawsze to rano można wstać, spojrzeć na niebo i albo jechać albo nie. Z górami się tak nie da.

Dzięki za życzenia, to ja poproszę 2 tygodnie słoneczka, potem solidny deszcz w nocy i kolejne dwa. I tak aż do listopada

Tak jest do listopada !

Ja w zasadzie lubię jechać samotnie rowerem , tylko , ze u mnie to jest nieco inaczej.
Bo to nie wycieczka , a jazda z pracy i czasem do pracy .
W jedną stronę mam niecałe 20 km, więc ponad godzina pedałowania i trasa fajna, bo większa część to ścieżka nadmorska, ale na brak ludzi wokół nie narzekam
Uwielbiam tę drogę i fajne jest to , że powrót z pracy staje się takim relaksem

20km? No to ładnie!! Ja mam tylko 12, ale rowerem do pracy nie jeżdżę. Za dużo pagórków i zwykle pod wiatr, strasznie to męczące. Na dodatek musiałabym jechać szosą między samochodami, a na głównej spory ruch.
Strasznie zazdroszczę tym co mają ścieżki rowerowe i płaski teren do jazdy. Bardzo mi się podobała jazda po Pile. Dużo nowych ścieżek rowerowych, mało pagórków. Rower niemal sam jechał. Jeździłam bez celu, wybierając najładniejsze ścieżki, nie musiałam walczyć z wiatrem i pchać roweru pod górę. Jakież było moje zdziwienie, gdy po powrocie okazało się, że zrobiłam 20km bez najmniejszego wysiłku. U nas to nierealne.