Zajrzałam dziś na momencik do zasypiającego ogrodu... pora była późna i generalnie już za ciemno na zdjęcia, ale pstryknęłam ku pamięci, bo dawno tego nie robiłam.
Części host już usunęłam liście i regenerują się po sezonie pod kołderką z kory i igliwia... część jeszcze się żółci w lepszej bądź gorszej formie.
Taka 'Guacamole' na ten przykład zasypia w pozie pająka
I tylko malutka 'Tortifons' jeszcze dzielnie stawia opór naturze
Hej Nelu... widzę, że przejawiasz, jako i ja, zacięcie detektywistyczne!
Zgadza się! To
'Admiral Vanessa'... pięknotka, która na maxa urzekła mnie swoim kwiatami w Wojsławicach
Spuśćmy natomiast zasłonę milczenia na jej pokrój...
i owszem w myślach staram się się ją gdzieś w rabaty wpasować.... nie muszę chyba mówić, że mi się to nie udaje...
na szczęście (bądź nie
) u nas jest niedostępna... ale bardzo chcący może ją kupićw Niemczech u Hobbiego za 19 eurosków i wzwyż
Ha! Z moją miłością do 'Calsapa' widzę, że jest podobnie jak u Ciebie... najpierw wielka namiętność i maślane oczy, z czasem... rozczarowanie... cóż... życie...
ale tak to jest, że człowiek zakochany nie przyjmuje pewnych prawd do głowy!
Ma geny 'Catawbiense? Ma! Piszą: pokrój lużny? Piszą! A do głowy i tak nie dociera, że prędzej czy później będzie drapak a nie kula...
i mając to na względzie trzeba mu zaaranżować odpowiednie stanowisko... a w dodatku ja mimo stanu zakochania, kompletnie go zaniedbałam... i tak spędził bidul swój pierwszy sezon w doniczce... a lato tegoż roku było nad wyraz upalne... i kolejnego sezonu z pół także, nim go w końcu zasadziłam... no i te liście nie są teraz takie jak trzeba, za małe, podkręcone... no nie takie...
w tym roku kwitł połową gałęzi... ofkoz przepięknie, tego mu odmówić nie można
W tym czasie drugą połowę postanowiłam mu przyciąć dla odmłodzenia/ zagęszczenia i w ten deseń... urody mu to nie dodało, ale posadziłam przed nim dużą paprotę, to i nie zgrzytałam nadmiernie zębami, gdy wzrok mój na niego padał...
ale jakąś decyzję co do jego przyszłości należało podjąć... no i wyleciał na tyły i, jak pisałam, jest doskonale niewidoczny...
pąków na przyszły sezon nie ma, więc może wszystkie swe siły przeznaczyć na regenerację i wytworzenie nowych i pięknych liści... i niech tak się stanie! A czy spasuje się z 'Polarnachtem'? Się jeszcze okaże, bo 'Polarnacht' to... kolejne moje rozczarowanie...
tym razem kolorystyczne...
najciemniejszy fioletowy rodek... prawie że czarny... pfffff... dobre sobie...
i jeszcze wielkość jego kwiatów i kształt płatków... wszystko nie takie... dlaczego więc go nabyłam? Bo byłam... jakże by inaczej... zakochana...
a raczej może omamiona wizją czarrrrrnego fioletu... a net tylko podkręcał te moje omamy...
i tak, nie widząc pierwej na żywo, zakupiłam kota znaczy rodka w worku
I nie mówię, że 'Polarnacht' jest brzydki... on po prostu nie jest taki, jakiego go sobie umyśliłam...
taa... ciężki przypadek ze mnie
A może i Wy opowiecie mi o swoich rodkowych miłościach i rozczarowaniach?
Nelu... będziesz swojemu 'Calsapowi' korygować stanowisko? Czymś podsadzać? Czymś zasłaniać?
Widziałam Twoją rabatkę... masz Ty tam dobra cienistego wszelakiego!
Jak Ci to buchnie na wiosnę... aaa... będzie cudny busz!
Zuza... no niestety Wawa generuje nam te odległości... z pewnością jechałabym w Twe strony z godzinę (komunikacją publiczną)
Mówisz, że azalki już łyse... a przed ołysieniem zasłużyły na jakieś piękne fotki?
Krys... miło mi, że zechciałaś odwiedzić strefę cienia...
ja z kolei czekam na te Twoje 50 rodków... nie daj się długo prosić i zaprezentuj je nam szerzej
Danusiu... to Ty masz potrójne szczęście szkolne!
Ja w sumie też... bo zasuwam jeszcze na zebrania RR, jako że zachciało mi się społecznictwa i jestem przewodniczącą w obu klasach moich dzieci
Miłko... pora pisania porą względną, jak jest po temu natchnienie!
Szczęściara z Ciebie, że szkołę masz już poza sobą... a ja od nowa muszę uczyć się o liczbach pierwszych i trójkątach wierzchołkowych itepe
Gosia... róże w powsińskiej różance nadal same ze sobą... w dodatku o tej porze w większości łyse... no nie wygląda to zachęcająco... zwłaszcza dla mnie...
dlatego tak mnie zachwyciła 'Marie Curie'! Pal diabli kolor kwiatu, ale te błyszczące i zdrowe liście...
przepiękne...
teraz widzisz, co mnie w różach kręci...
no i miała rabatę zaaranżowaną z heliotropem i trawami i od razu to inaczej wyglądało... ale po prawdzie to i rosła poza różanką właściwą a bliżej nowo wykreowanej alejki ku czci naszej noblistki.
Brak przebarwień u azalii też zgoniłabym zasadniczo na brak słońca tej jesieni... u mnie widać to po borówkach... w zeszłym roku już na początku października miały purpurowe liście (odmiana Chandler) a w tym ledwie leciutkie muśnięcia i generalnie poszło w żółcie i... opadło
Aga... podzielam Twoje uwielbienie jesieni...
żeby tylko ona zechciałą być złota a nie zimna i deszczowa... ech...
Żanetko...
Danusiu... młodzież na szczęście rokuje nadzieję, że nie będzie dla spraw ogrodowych stracona... wykazuje chęć nauki rozpoznawania drzew... no i zbiera dla mamy szyszki...
a ponadto rozczula mnie swoją naiwną wiarą, że mama zna wszyyyyystkie rośliny