Pora by przejrzeć karpy naszych dalii i przygotować do dzielenia i sadzenia. Co prawda sadzimy do gruntu w ostatniej dekadzie kwietnia, ale już można wszystko sobie przygotować.
Dziewczyny pisały w wątku o wymianie, ze cześć karp im przeschła.
Zanim takie karpy wyrzucimy, warto spróbować je uratować, jeśli istnieje choć mała szansa.
Nie do odratowania są karpy, które no zgniły i wyschły. Możemy to sprawdzić odłamując kawałek karpy. Jeśli w środku jest jasna o kolorze surowego ziemniaka - warto by posadzić ją do doniczki o niezbyt mokrym podłożu i umieścić w jasnym, dość chłodnym pomieszczeniu (ja nie mam chłodnego, ale postawiłam na kamiennym parapecie, to daje lekki chłodek).
Jeśli po przełamaniu jest sucha, można jeszcze spróbować przeciąć na pół ostrym nożem zeszłoroczny pęd. Tam jeszcze może tlić się życie. W takim przypadku należy zaczekać kilka dni na przeschnięcie rany i wtedy spróbować posadzić do doniczki.
Ryszard trzymał karpy w suchej ciepłej blokowej piwnicy. Sadził już od początku kwietnia i większość mu jednak wypuszczała pędy. To tak na pocieszenie.
Są bardziej i mniej żywotne odmiany. Sa takie nie do zdarcia, gdzie z suchelców co roku wypuszczają, a sa takie, które niby przeżyły, ale nie przezywania szoku posadzenia.
Jeszcze wspomnę o karpach, które w ogóle nie wypuszczają pędów. Miałam kilka razy w życiu taki przypadek, ze karpa nie wytworzyła oczek i żyła tylko w formie ziemniaka. Takie wychodzą czasami z roślin robionych z sadzonek zielnych.