Moniczko..88min brzmi nieciekawie..ale mam nadzieję, że to tyle miało trwać..chyba
i że droga przebiegła bezproblemowo..i że wszędzie zdążyłaś na czas.. Zatrzymałam Cię trochę
ale ogromnie mi miło, że przyjemny dzień spędziłaś u mnie w ogrodzie
Projektanci CIę zaakceptowali- trudno, żeby było inaczej, jeszcze dojadają z apetytem sprezentowane smakołyki
Dzięki za info o nowej hortusi, może wpadnie mi w oko..? Muszę szczególnie wnikliwie ją obejrzeć. Miałam nadzieję, że dziś wywalę irgę, ale czasu zabrakło. Muszę się jutro za to zabrać i mieć z głowy. Coraz czarniejsze chmury nad nią- nie wiem, czy przesadzać czy wywalić.. Pewno przesadzę, podetnę i bede obserwować, jak się rozrasta.
Całą azalkową mi zawaliła
Jedyne miejsce, gdzie może być, to rabata w rogu pod brzoza a i tak mam wątpliwości, czy ją tam wpuszczać..a z druhiej strony szkoda mi ją zamordować
Mówisz, że musisz raz jeszcze przyjechać, bo ogródek nieaktualny z powodu cisów.. Ha! Powiem więcej- wrzosowisko dziś remontowałam..
Dzięki za namiary na Larvanem- będę się musiałą we wrześniu zmobilizować. Niby jakiejś katastrofy nie ma, jak sama widziałaś..ale coś na rzeczy jest, więc lepiej chyba problem zdusić w zarodku.
Po co w ogóle istnieje takie paskudne stworzenie, jak opuchlak
Spryskałam dziś TOpsinem Rasputina, prysnęłam sąsiednie rośliny i od razu jednego klona. Nie wiem, czy to mączniak, bo nie jest to tak nasilone, jak na zdjęciach na necie..ale na wszelki wypadek postanowiłam popryskać. Za tydzień poprawiny
Moniśka, mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś do mnie wybierzesz..a i ja do Ciebie chętnie zawitam
*********
Dziś, ponieważ cierpiałam na nadmiar czasu
postanowiłam zrobić remont na wrzosowisku..
powiększyłam białą plamkę..
Tu ustawki próbne
i już po posadzeniu.. wstępnie posadziłam też 4 doniczki
oznaczając miejsce, gdzie chyba potrzebuję dodatkowe sadzonki..
skoro mi tak dobrze poszło, a worek torfu ogromny..
uznałam, że muszę zmodyfikować plamę żółtych wrzosów.
Kupowane w odstępie roku "takie same" sadzonki, pierwotnie miały rosnąc w różnych miejscach, rok temu przesadziłam wszystkie razem..po czym się kapnęłam, że to różne odmiany
Kwitną w różnych kolorach, pędy też odrobinę się różnią, do tego jasnoróżowe raczej rosną płasko, a ciemnoróżowe ewidentnie krzaczasto. Oczywiście mnie to wnerwiało..i przesadziłam te ciemne na tył. Nie pierwszy raz przesadzam wrzosy, ale zawsze zadziwia mnie, że takie małe krzewinki mają takie brył korzeniowe- to chyba dobrze, znaczy, że są zadowolone u mnie, skoro się tak korzenią..
W każdym razie- poleciałam raz jeszcze do ogrodniczego- tym razem z gałązką jasnoróżowych do porównania- i mam nadzieję, że kupiłam tą samą odmianę- zdaje się, że tak..
Niestety to nie są licencjonowane, więc nazwy odmiany na doniczce nie ma- dobieram więc na oko..
Mgliście sobie przypominam, że pierwsze kupowane zidentyfikowałam sobie jako Boskoop, a rok temu te ciemnoróżowe sprzedawano pod nazwą Firefly..i to chyba się zgadza. Sprawdziłam na necie- opis obu odmian, sposobu rośnięcia, koloru kwiatów, dobrze je opisuje.. Firefly wysokie, Boskoop niskie..
Tak więc Firefly wyjechały na tył wrzosowiska, a na brzeg kupiłam coś, co przy odrobinie szczęścia powinno byc odmianą Boskoop
Wrzosowisko coraz bardziej okazałe- kocham je!!
te wysokie wrzosy na brzegu kupowane w tym roku, dlatego takie wysokie. Mam wrzosowisko 3ci rok i zauważyłam, że nowe wrzosy kupuję z długimi kwiatostanami, rok po posadzeniu wrzosy dość skromnie kwitną i mało przyrastają, rozpędu nabierają w kolejnym roku, ale nie mają aż tak długich kwiatostanów, jak w chwili zakupu.
Większośc fioletowego wrzosowiska zakładałam z Kasią RObaczkiem rok temu, więc ten rok jest najmniej efektowny pod względem kwiatów. Tylko część płomiennych i kilka fioletowych ma 3 lata i są bardzo okazałe. Reszta trochę nieopierzona, ale dogonią starsze egzemplarze..kiedyś
Swoją drogoą- zastanawiam sie, jak będzie z żywotnością wrzosowiska na przestrzeni lat- trafiłam nie jeden raz na info, że po ok 5-6 latach wrzosy brzydną i trzeba wymieniać. Ciekawe, czy tak będzie.. Jeśli tak, to kolejne wrzosowisko już będzie bardziej dopracowane- mając wszystko tysiąc razy przesadzane, modyfikowane, będę wiedzieć ile sztuk potrzeba, jakie odmiany chcę.. Chociaż nie życze temu wrzosowisku źle- niech rośnie jak najdłużej!
Wracając do fotek..
najchętniej bym białą plamą pojechała do przodu, robiąc taki język biały wchodzący w fioletową plamę a nie do tyłu, - tam, gdzie posadziłam doniczki w głębi, ale to oznaczałoby bardzo duże przesadzanie wrzosów. Musiałabym poprzesuwać większość w trójkącie kosodrzewina-cis-jałowiec na brzegu murka..i nie wiem, czy mam na to siłę. Sadzenie wrzosów to czysta przyjemnośc, ale przesadzanie to już męcząca zabawa. Dzis przesadziłam 5 sztuk i posadziłam 20.. i te 20 poszło szybciej i przyjemniej..a tu szykowałaby się ogromna robota. Poprzyglądam się jeszcze jutro, ale jestem pełna obaw o swój rozsądek
nacieszę się tymczasem może tym, co mam.. Z tej perspektywy wygląda pięknie
Nic dziwnego- to widok od najstarszej strony
jeszcze rozplenice, o które bardzo się martwiłąm- późno po zimie ruszyły..a zima wiadomo jaka była dla traw. Obawa była tym wieksza, że zdechły mi starsze dorodne kępy, a te sadzone były rok temu. Na szczęście przetrwały
aż się prosi o biały język do przodu
Wyszkolona jestem, że wrzosy nie powinny rosnąc paskami, a raczej łągodnymi łukami, zachodzącymi na siebie- a teraz wyszedł biały pasek w tle.. No nic, pewno czeka mnie przesadzanie- załamka..
to może coś milszego.. czyli rośliny, któych chwilowo nie zamierzam przesadzać
hibiskus bagienny- po raz pierwszy zapomniałam okryś na zimę kopczykiem z kory i siły zbierał aż do czerwca.. Kwiaty tez mocno spóźnione- rok temu kwitł 2 tyg wcześniej. Cieszę się, że przeżył!
Little Bunny- odkupiona po zimowych stratach, więc skromna..
rozchodniki powoli będą zakwitać- ku uciesze owadów! A propos owadów- to cud, że mnie nic dzis nie użądliło w trakcie remontu wrzosowiska- jaki tam ruch!
dzwonek Kent Bell- na wrzosowisku rośnie. Z radością widzę, że szykuje się do powtórnego kwitnenia- czytałam, że czasem powtarza..i akurat mi sie poszczęściło
azalkę zmasakrowaną przez Hanię
posadziłam za sosenką. Na razie ma świetlisty cień, ale będę usuwać dolne gałęzie sosny i co roku odsłaniac pień o jedno piętro, tak więc chwilę musi wytrzymać.. Będzie jej tu dobrze, bo tuje się ładnie rozrosną i zrobią jej zielony parawan od mroźnych wiatrów.
bodziszki wciąż szaleją
jeszcze sprawdźmy, czy cisy rosną
Są, są moje piękne miotełki
Miłego weekendu życzę!!