Wracając do historii ogrodu, czy inaczej wracając do minionego czasu, czy wracając do przeszłości, napiszę, że dla ogrodu z roku na rok było co raz lepiej. Ogród dojrzewał, ogrodniczka dojrzewała, rośliny dojrzewały. A jak to bywa, z dojrzewaniem, były i bunty. Bo przecież, jak tak zupełnie bez kwiatów, tylko te wiosenne? To ulubiona pora roku mojego męża, wiosna. Zachwyca się zielenią i zachwyca tulipanami. Zresztą ta kawa wiosną w ogrodzie, w moim ulubionym towarzystwie, to taka wisienka na torcie, taki cudny początek dnia, kiedy jeszcze nie musimy iść nigdzie, gdzie chwilę jeszcze może trwać kontemplacja cudu..
Często w takich momentach wpada mi do głowy pomysł. Tak było i w tamtych latach. Jednym z takich pomysłów były trawy. A konkretnie miskanty i rosplenice. I jak je wkomponować, jak dołożyć do istniejących już miejsc, żeby pasowały razem. I w 2008-2010 kupiłam trawy. I oczywiście posadziłam i zachwycona byłam od samego początku. To był strzał w dziesiątkę. I tak z buntu i myślenia o kwitnących kupiłam trawy.
I kupuję je do tej pory. Dwa lata temu, przypomniał mi się ten mój pomysł, żeby do ogrodu wprowadzić więcej kwiatów. I zaczęłam kupować róże. I sadzę je obok traw. To stary pomysł u mnie, że głównym składnikiem rabaty jest trawa a obok jakieś kwitnące. Bo wcześniej były dalie, jeszcze wcześniej pacioreczniki, a jeszcze wcześniej jeżówki. Oprócz dalii, reszta gdzieś tam rośnie. Pewnie i dokupię jeszcze.
I jeszcze hortensje. Są i będą i zaczynają być w większej, jak na mój ogród kwitnących, ilości. Bo hortensje są takie inaczej kwitnące. Takie pasujące i do koloru i do zielonego i do berberysów i iglaków.
A wracając do róż. Ciągle nie wiem, czy iść dalej. Ciągle nie widzę tych róż u siebie. No, są, czasem nawet zakwitną pięknie w czerwcu i kwitną do mrozów. I nawet cieszą. Ale moje serce nie zabiło dla nich mocniej, nie czuję ich. To niespotykane u mnie, jeśli chodzi o rośliny ale z różami tak mam już wiele lat. I ciągle czekam, na poryw serca.
I berberysy Thunberga. To grupa roślin, które są ze mną od początku powstawania ogrodu. Te ich faktury, te kolory. Są dla mnie piękne o każdej porze roku. Nie przeszkadzają mi ich kolce, że się sieją czasem bez żadnego planu. Ale ja tego nie zauważam. Zachwycają mnie i widzę ich urodę w każdym zakątku mojego ogrodu.
Osobną grupą są hosty. One również są ze mną od wielu lat. Ale jako liście ozdobne. Takie wypełniacze cienistych miejsc, wtedy. I co się okazało? Jak zobaczyłam w jaki sposób wypełniają te przestrzenie pod drzewami, jakie potrafią urosnąć duże w końcu jakie mają kolory, wpadłam w zachwyt. To nie są tylko wypełniacze, to wspaniała roślina, która sama może być piękna, a w grupie nadać charakter miejscu, które ciągle jakieś nijakie było.
Są jeszcze krzewy i drzewa iglaste. To spora grupa roślin u mnie. Część tworzy ramy ogrodu, część stanowi główną atrakcję na rabacie a część tylko jako wypełniacz. Jednak to również grupa roślin, które były i będą w moim ogrodzie. Bo przychodzi taki moment, że to je widzę pierwsze, że to one zatrzymują oko, kiedy patrzę przez okno. Są niedocenione, nie mam dla nich uczuć, jak dla traw czy host, czy nawet róż. Ale są taką pewnością dla mnie. Taką ostoją. Takim twardym elementem, bez którego ogrodu by nie było. Taką opoką.
I są jeszcze buki. Są ozdobą na rabacie, trudną dla mnie do pokazania i są ogrodzeniem, formą żywopłotu. Takim otuleniem ale nie zamknięciem przestrzeni.
Jest jeszcze masa roślin, maleńkich, większych i bardzo dużych, bez których całość ogrodu, nie byłaby całością. Bez których fragmenty rabat byłyby puste, niedokończone.
Są jeszcze zwierzęta w ogrodzie, które są oswojone i które są dzikie.
Są szkodniki i choroby.
Są radości i smutki.
Bo ogród to życie. I wiecie co, bez nas on będzie dalej trwał. Nie jesteśmy mu aż tak potrzebni. Ale on nam, ogrodnikom pasjonatom, zapaleńcom, zakręconym na zielono, jest potrzebny.
Zapraszam na znane Wam już widoki. Ale może inaczej na nie spojrzycie. Może coś innego na nich zobaczycie.
Sierpień 2018
Wrzesień 2018