Wątek z wiosną ruszył. Brakuje tylko legendy.
Dzisiaj zaproszę Was do kolejnego pięknego miasta Ziemi Kłodzkiej - Bystrzycy Kł.
W XIII wieku, gdy Ziemia Kłodzka należała do Czech, król czeski Ottokar II nadał Bystrzycy Kłodzkiej herb. Miał to być lew. Ottokar II rozkazał, aby namiestnik Ziemi Kłodzkiej przysłał do Pragi swoich przedstawicieli z wozem, po kamienną tarczę herbową. Ten do Pragi wysłał czterech swoich dworzan oraz zbrojny oddział. Orszak po przyjeździe został zaproszony przez króla na ucztę. Ottokar II słynął z tego, że lubił wystawne uczty, a także trzymały się go żarty. Gdy dworzanie przybyli na ucztę, zostali posadzeni na honorowych miejscach. Wszyscy z nimi popijali, a kiedy zaczęli się wzbraniać od picia, król powiedział, że co z nich za „lwy” skoro boją się lipcowego miodu i praskiego piwa. Pili zatem dalej, aby udowodnić, że się niczego nie boją. Następnego dnia po biesiadzie zawezwani zostali przed oblicze króla po odbiór herbowej tarczy. Odebrali tarczę, na której widniał piękny lew. Załadowali ją na wóz wymoszczony sianem i udali się w drogę powrotną do Bystrzycy Kłodzkiej.
Zmęczeni biesiadą dworzanie, pozsiadali z koni i położyli się na wozie. Tarczę herbową ułożyli w tylnej części wozu. Gdy wóz otoczony strażą zbrojną jechał głównym gościńcem wszystko było w porządku, ale gdy zaczął podjeżdżać pod Przełęcz Polskie Wrota, tarcza na wyboistym i stromym trakcie zaczęła podskakiwać i osuwać się. Dworzanie smacznie spali na wozie, a tarcza powoli się zsuwała. W efekcie spadła na ziemię uderzając o kamień. W wyniku upadku odpadł ogon lwa. Huk obudził śpiących dworzan i drzemiących na koniach rycerzy. Nagle wszyscy się zatrzymali i podnieśli larum. Bali się bystrzyckiego księcia, który był srogim i okrutnym panem. Po naradzie doszli do wniosku, że z taką tarczą nie mogą wracać do Bystrzycy Kłodzkiej. Załadowali tarczę na wóz i szybko udali się z powrotem do Pragi. W Pradze udali się na Hradczany i na klęczkach udali się do króla, aby błagać go o nowa tarczę herbową. Król wcześniej powiadomiony o ich powrocie, wyszedł na wieżę zamkową, aby zobaczyć, jaka jest przyczyna ich powrotu. Gdy zobaczył ich idących na kolanach przez most, postanowił spłatać im jakiegoś figla.
Przyjął ich w sali audiencyjnej, a oni ze łzami w oczach powiadomili króla, że przy stromym podjeździe tarcza herbowa zsunęła się im i spadając na ziemię rozbiła się. Ottokar II początkowo ukazał im swoje srogie oblicze i powiedział, że godni są kary śmierci. Ci zaczęli błagać o litość. Król udał, że dał się ubłagać i oznajmił, że potrwa trochę wykonanie nowej tarczy herbowej przez jego rzemieślników. W międzyczasie mieli mu towarzyszyć w ucztach. Po tygodniu pobytu byli bardzo zmęczeni ciągłymi ucztami i nieprzespanymi nocami. Wówczas król oznajmił im, by wstawili się po odbiór nowej tarczy, a po południu uczestniczyli w pożegnalnej biesiadzie. Chcieli się wymówić z biesiady, że muszą wypocząć przed trudami podróży, ale król był nie ugięty i nie wyraził zgody.
Ludzie z ochrony króla dowiedzieli się od przybyłych, jaka była prawdziwa przyczyna rozbicia tarczy, donosząc o tym królowi. Jako nauczkę król postanowił ich upić na pożegnanie. Na uczcie, gdy wszyscy przypijali do świty, ci pili wszystkie toasty, ale byli trzeźwi. Trunki wylewali pod stół, a nie do gardła. Gdy stanęli następnego ranka przed obliczem króla po odbiór tarczy wydawało im się, że dwoi im się w oczach, albo z tarczą jest coś nie tak. Na herbowej tarczy znajdował się lew, który miał nie jeden, a dwa ogony. Zwrócili uwagę królowi, że przecież lew ma tylko jeden ogon, a jego rzemieślnicy zrobili dwa. Ten im odpowiedział, że jeżeli znowu rozbiją tarczę i odbiją ogon lwu, to drugi mu zostanie. Dworzanie nie dyskutowali więcej, tylko zabrali tarczę i umieścili na wozie tuż za woźnicą, cały czas jej pilnie strzegąc w drodze do Bystrzycy Kłodzkiej.
Po przyjeździe, książę obejrzał tarczę. Rozgniewał się, ale cóż mógł zrobić skoro taka była wola króla. Dworzanie nie przyznali się jednak, że to z ich winy lew w herbie ma dwa ogony. Dopiero po jakimś czasie prawda wyszła na jaw. Książę jednak się tylko uśmiechnął i nie wyciągnął żadnych konsekwencji w stosunku do swoich podwładnych...
Taki mają herb, a winne są temu wszystkiemu trunki.
Sorry. To już chyba było, ale zostawiam,