Dawno nie było żadnej legendy.
Dzisiaj za to z miasta powiatowego.
Dawno, dawno temu. Gdy jeszcze na wzgórzu zamkowym w Kłodzku wznosił się niepozorny drewniany dwór, a puszcza otaczała okolicę, dając schronienie niezliczonej ilości zwierzyny. Na tronie wykonanym przez najlepszych lokalnych rzemieślników umieszczonym w centralnym punkcie grodu, zasiadła piękna niewiasta o imieniu Waleska. Jej niewątpliwa uroda jednak nie była jej jedyną zaletą. Mężna to była kobieta i silna ponad miarę, którą podobno zawdzięczała zwisającym do pasa magicznym włosom.
Naoczni świadkowie twierdzili, bijąc się w piersi i zaklinając na pogańskie bóstwa, że zdolna była do rzeczy niemożliwych, jakich nikt inny nie potrafił by uczynić. Wielu z nich na własne oczy widziało jak podczas hucznych przyjęć na dworze zabawiała zebranych gości pokazem gięcia i łamania podków gołymi rękoma. Jak by tego było mało strzały wypuszczone z jej żelaznego łuku leciały na wiele mil, zawsze dosięgając celu, nawet tego najmniejszego.
Przez wiele lat władczyni sprawiedliwie rządziła swoimi ziemiami, które dzięki jej protektoratowi rosły w siłę i bogactwo. Niestety, w parze z jej urodą i niesamowitą siłą, szła niepohamowana rządza władzy i bogactwa, która coraz częściej dochodziła do głosu. Stanowiło to mieszankę toksyczną, która po niedługim czasie doszczętnie zatruła duszę Waleski. Władczyni ciągle pragnąc więcej i więcej, zwróciła swe śliczne zielone oczy, które skradły serce niejednego młodego kawalera, w stronę zakazanych praktyk.
Ostrzegali ją doradcy, że nic dobrego nie wyniknie z przywoływania demonów, diabłów i upadłych bóstw, jednak Waleska czując swoją powiększającą się moc, nie zrezygnowała. Wręcz przeciwnie, usunęła sprawnie „fałszywych” doradców i w końcu nadeszła noc kiedy zaprzedała duszę diabłu.
Mrok otulił krainę czarnym płaszczem śmierci. Tam gdzie jeszcze do niedawna tańcowano do białego rana ciesząc się z życia, dziś rozstawiano rzędy szubienic na których poruszane podmuchami chłodnego wiatru, tańczyły bezwładnie rozkładające się ciała przeciwników krwawych rządów Waleski. Już nie było słychać radosnego śpiewu praczek piorących bieliznę w szemrzących strumieniach, zamilkł także śmiech dzieci, dla których skończyło się beztroskie dzieciństwo, a zaczęła się praca ku chwale Pani na Zamku.
– Co począć? – szeptali chłopi nerwowo rozglądając się, czy przypadkiem nie podsłuchują ich rozmów siepacze Waleski – Naszą piękną Panią opętał demon. Jak nic nie zrobimy to nasze truchła niedługo użyźnią ziemię, która jeszcze niedawno karmiła nas jak matka.
Nie widząc innej możliwości, uradzili pewnego deszczowego dnia w zaciszu karczemnej piwnicy, że grupa najsilniejszych i potrafiących obchodzić się z bronią chwatów zakradnie się w bezksiężycową noc pod mury zamku, a następnie przejdzie do komnat władczyni, gdzie wymierzą jej sprawiedliwość. Z wejściem na zamek, jak stwierdzili nie będzie problemu, bo sługi Pani na zamku, także cierpią katusze niemiłosierne i z chęcią zrzucą jarzmo tyranii. I faktycznie, służba a nawet część wojów królowej, bez wahania zgodziła się pomóc spiskowcom.
Waleska nawet nie zdążyła otworzyć ust ze zdziwienia, gdy na kamienną posadzkę opadły odcięte jednym sprawnym ruchem jej magiczne włosy. Nie zdołała pochwycić też sprawcy bo natychmiast pochwyciło ją tuzin silnych rąk, a ktoś z zebranego tłumu podciął jej nogi, zmuszając niegdyś niezwyciężoną władczynię, do klęknięcia przed oprawcami. Młody kowal Maciej, który od najmłodszych lat kuł rozgrzane żelazne sztaby żelaza, uderzył ją potężną spracowaną pięścią mierząc dokładnie w lewą skroń. Królowa upadła.
Ból głowy, jaki towarzyszył Walesce, gdy powolnie odzyskiwała przytomność nie należał do najłagodniejszych. Jednak gorsza od bólu okazała się świadomość, że chłopi z zemsty zamurowali ją w murze zamkowych. Na nic zdały się groźby i błagania. Na nic zdało się też przywoływanie demonów, które jeszcze niedawno tak skwapliwie wykonywały polecenia Waleski. Nikt nie przybył i nikt też nie pożałował. Jedynie na krzyki umierającej z głodu odpowiedziała kostucha, która cierpliwie, do samego końca przyglądała się z nieskrywaną satysfakcją konającej władczyni.