A ja miałam taki jeszcze jakieś 6 lat temu, w mojej kuchni, nie był używany od ponad 20 lat i bardzo się cieszę, że już go nie mam
.
Wiem, wiem, klimat, atmosfera, nostalgia... kiedy zaczynaliśmy remont domu przechodnie pytali po co wymieniamy stare okna, dach, dlaczego rozwaliliśmy ganeczek, lubili popatrzeć na ten nasz domeczek, ale ja musiałam w nim mieszkać
.
Jestem bardzo wygodnicka i leniwa
, nie uśmiechało mi się mycie frezowanych sufitów i futryn, czyszczenie starych podłóg, wybieranie 'kotów' ze szczelin pomiędzy listwami. Wcale nie tęknię do kaflowego pieca, moje zimowe wspomnienia z dzieciństwa to pobudka przy 'słoneczku' zanim się rozgrzeją piece, wieczorne grzanie pierzyny, zanim się wskoczy do łóżka. Wcale do tego nie tęsknię.
To nie była mała uboga chałupka, lecz porządny drewniany, duży dom, w miarę zasobny, jak na tamte lata. Inne jednak były realia i wdzięczna jestem losowi, że przyszło mi żyć w czasach kiedy mogę uczestniczyć w galopującym postępie technologicznym
. Wreszcie mam proste gładkie powierzchnie, dające się łatwo wyczyścić, piec gazowy z termostatem i inne udogodnienia, nie w supertechnologiach, ale jak ułatwiające życie
.
Jeśli jednak ktoś tęskni to kaflowego pieca to jego prawo, niech sobie urządza swój świat po swojemu. A swoją drogą to ja lubię stare domy, byle to nie były mój dom
.