Lukrecjo, mam nadzieję na kwitnienie obu w tym roku i cały czas myślę nad jeszcze jednym, po drugiej stronie Novej Zembli, tylko na kolor nie mogę się zdecydować. Jak oba będą kwitnąć, to może na jakiś pomysł wpadnę
Dorko, zimno jest. Dziś śnieg popadał, rano do godz. 9 leżał na trawie. Teraz już stopniał, słonce świeci, ale nic a nic nie grzeje. Ja się chyba odzwyczaiłam od takiej przedwiosennej pogody, a przecież taka właśnie najlepsza, żeby roślinki za szybko nie startowały.
Vero, pogodę mam taka samą. Wieje, zimno, pada co jakiś czas, na zmianę ze słońcem. Prawdziwa marcowa pogoda. Liriope mnie załamuje. Może potrzebuje mniej kwaśną ziemię
Muszę poczytać... Moje jedno przeniesione na rabatę kwiatową do półcienia, rozrosło się w sporą kępę, ale kwiata ani jednego
Dziękuję za słowa o naturalności
. Właśnie taki stan chciałam uzyskać. Posadzić coś, ale przy okazji nie popsuć natury. Powoli dopracowuję to miejsce i powiem Ci, że ciężko jest potrafić nie przeszkadzać Matce Naturze
Joasiu, zdecydowanie wiosennie z prymulkami
Powoli budzą się wszystkie, a mam ich wszędzie gdzie trzeba i gdzie nie trzeba, bo sieją się jak
gupie, a ja ich nie wyrywam. Wiosną robią plamki kolorystyczne, a w sezonie są zasłonięte przez wyrośnięte byliny
U nas też zimnoooooooo, brrrrrrr
Ewo, znaczy, że z liriope wciąż jakiś problem. Albo kwitnie, albo się rozrasta. Choć powiem Ci, że wolałabym, żeby kwitła, bo po to ją kupiłam. Ale cóż, widać nie nasze roślinki, maja problem z przystosowaniem się do naszego klimatu, ziemi, powietrza...
Krzysiu, bardzo Ci dziękuję za te słowa
. Pod laskiem chce zachować naturalny charakter, dlatego nawet ogrodzenia tam nie ma z prawdziwego zdarzenia. Tylko ta siatka na cienkich słupkach, które w sezonie są zasłonięte przez paprocie. Może w ciągu sezonu uda mi się pociągnąć dalej oflisowy płotek, który będzie odwracał uwagę od tej zielonej siatki.