Dzięki Wam za życzenia zdrówka. Nie jest źle. Zacząłem trochę sprzątać, bo ciut zapuściłem ogród. Nawet mrówki zaczęły mi zakładać siedliska na rabatach. W ogóle jest ich w tym roku od groma, a ja im chyba jeszcze ułatwiłem życie - wióry z ciętych gałęzi rozrzucam od tego sezonu na rabatach, co by gleba nie wysychała za bardzo. Ale te wióry bardzo im się podobają. Okazuje się, że wszystko ma swoje dobre i złe strony. Trochę fotek.
Pozdrawiam, Tomek
Mój ogród jest mym najpiękniejszym arcydziełem (Claude Monet)
Taaaa! Bardzo zapuszczony ten ogród! Cieszą mnie Twoje dalie. Pięknie rosną. Ja mam w tym roku jakieś mizerniejsze krzaki, choć naprawdę o nie dbałam. Najbardziej się cieszę z Twoich Bishopów. Jak pisałam, tylko Auckland u mnie fajnie rośnie.
Miłko, nie ze wszystkimi daliami tak jest. Kwitnienia niektórych nadal się nie mogę doczekać, niektóre miały utrudniony start za sprawą ślimaków lub innych przypadłości. Tak więc różnie z tym bywa. Wygospodarowałem w tym roku kawałek rabaty od zachodniej strony domu, ale okazuje się, że nie radzą sobie tu najlepiej, jest chyba za mało słońca. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie będę zmuszony zrezygnować z nich w tym miejscu, co może wpłynąć na ograniczenie liczby dalii. Mówi się trudno, trzeba się dostosować do warunków.
Doroto, mam automatyczne nawadnianie. W wyjątkowe upały leję dwa razy w nocy. Pod drzewami dodatkowo, od czasu do czasu, podlewam z węża. Efekty widać w rachunkach za wodę.
Dalii obecnie już niczym nie nawożę. Zastosowałem Osmocote wiosną, a to się robi raz w sezonie, więcej nie potrzeba.
Pozdrawiam, Tomek
Mój ogród jest mym najpiękniejszym arcydziełem (Claude Monet)
Ja też cały czas eksperymentuję z miejscami. Jak jest totalna patelnia, jest różnie. Najlepiej maja te, które mają słońce rano i po południu, a w południe cień. Tak mają te ... posadzone za jodłą.