Irmo.... jak cudownie widzieć znów Twój ogród i to w majowej odsłonie... marzyłam o tym... no i zrobiłaś mi wieczór
Cieszę się, że ze zdrowiem lepiej i dochodzisz już do siebie
A teraz 2 słowa w 2 kwestiach...
IK-W napisał:
Kupiony w zeszłym roku u Ciepłuchy rod. Fortuna miał być kremowy i pachnacy (nie wiedziałam, że są odmiany pachnące).
Nie jest ani kremowy, ani pachnacy, ale też ładny.
Ja nie wiem, czemu firma upowszechnia info, że kwiaty 'Fortuny' mają być kremowe, skoro nawet na stronie reklamują tego rodka zdjęciem z bladoróżowymi kwiatami... i że też dysonansu w tym nie widzą... no trudno...

ja w każdym razie zmieniłam już metryczkę w tym aspekcie, by opis nie wprowadzał w błąd

A kwiaty też mi się podobają, bo bardzo przypominają kwiaty jednego z rodziców a konkretnie tego, po którym 'Fortuna' otrzymała swoje imię czyli różanecznika Fortune'a... tylko nie są jak tamte aż tak fajnie pogniecione, choć akurat na Twoim egzemplarzu ta cecha jest nawet widoczna
Co do zapachu różaneczników... to nie jest to w moim odczuciu rzecz taka hop! siup! prosta... a nawet rzekłabym, że jest zagmatwana
Na pewno pachnie wspomniany przeze mnie różanecznik Fortune'a... i to naprawdę urzekająco... jak będziesz kiedyś w Pisarzowicach na Dniach Azalii, to polecam odnalezienie tego krzewu w ogrodzie i zanurzenie nosa w jego kwiatach... aromatoterapia pierwsza klasa... aż odejść się nie chce

Rodki, które mają w sobie geny różanecznika Fortune'a bywa, że też pachną, ale... nie jest to pewnik...

by ten zapach poczuć, przede wszystkim potrzebna jest odpowiednia temperatura i to raczej 20 °C i powyżej niż w porywach 10, jak to mamy obecnie...

ponadto ważne jest nasłonecznienie stanowiska, na którym rodek rośnie, jak i pora dnia, zapach nasila się bowiem pod wieczór... w grę wchodzić mogą także nasze własne predyspozycje... na przykład ja w Powsinie w ogóle nie wyczuwam zapachu 'Duke of York', który należy do grupy Fortunei i pachnieć powinien... a może wąchałam go dotąd przy nieodpowiedniej temperaturze

No to inny przykład... w Iłowej Asia kupiła rodka pod inną nazwą a którego rozpoznałam jej jako 'Scintillation', który też jest z grupy Fortunei... i on pachniał... jedna po drugiej wkładałyśmy w niego nos... a potem, dosłownie kilka chwil później, ni stąd ni zowąd pachnieć dla mnie przestał...

i pomimo że nadal wkładałam weń nos, nie pachniał i już

Także, jak widzisz, by wyczuć rodka musi zajść splot sprzyjających okoliczności, więc w sumie jest szansa, że i Fortuna' da się nam poznać od tej strony... o ile kiedyś będzie jeszcze ciepły maj
A teraz... jeśli dysponujesz jakimiś innymi fotami 'Fortuny z czasu przed kwitnieniem, z etapu rozwijania pąków oraz z kwitnienia w szczególności z uwzględnieniem zbliżeń na wnętrze kwiatu, to bardzo ładnie bym Cię prosiła o uzupełnienie wątku
>> Fortuny'... a to zdjęcie już zabieram i idę się nim chwalić
IK-W napisał:
Nie wiem czy macie jeszcze cierpliwość do mnie, ale mam pytanie.
Co się mogło stać karłowej azalii, że w połowie zżółkły jej na wiosnę liście i opadły a pozostała część jest zielona i pięknie kwitnie.
Żółknięcie i opadanie zimą czy trochę później, na wiosnę liści u azalii 'japońskich' to rzecz normalna, te liście nie są zimozielone, tylko półzimozielone...choć nie wszystkie azalie mierzy się jedną miarą... są takie, które zachowują sporo liści i są takie, którym zostają dosłownie 2 na krzyż po przeciwnych stronach wokół pąka
Azalie 'japonskie' puszczają liście dopiero po rozwinięciu kwiatów
Twoja azalia to, jak widzę, 'Roehr's Peggy Ann' a ona ma dość wątpliwą mrozoodporność... tak jak pisałam w jej wątku, Amerykanie ustawili ją na poziomie -21 °C, ale nasi polscy znawcy tematu,
Hanna Grzeszczak-Nowak i Piotr Muras wskazująi, że właściwa dla tej azalki strefa to 7B-8 czyli temperatura minimalna -12 w porywach do -15°C i wyżej... niemniej w kilku forumowych ogrodach ''Roehr's Peggy Ann' rośnie i zimuje bez problemu, ale może też dlatego, że stanowiska ma na czas zimy zaciszne
Co się mogło zadziać u Twojej azalki? Ofkoz mogła w połowie przemarznąć i rozwinąć tylko część pąków... i jeżeli ta druga, felerna część, miałaby pąki suche a liście, mimo braku kwitnienia i upływu czasu, by się nie pojawiały, to należałoby tę część odciąć... ale tak się przyglądam Twojej 'japonce' i wydaje mi się, że tu w grę wchodzić będzie inny scenariusz

Widzę, że przynajmniej część pąków zaczyna jednak różowieć i że są tam jakieś pierwsze listki, więc myślę, że Twoja azalia po prostu będzie kwitła na raty... jeden pęd wcześniej, drugi później... tak się dzieje czasami u rodków, u moich osobistych na przykład, pewnie u azalii też... i wcale nie znaczy to, że za rok będzie działo się tak samo, oba pędy mogą zakwitnąć równocześnie albo... wcale, czego ofkoz nie życzę

Natomiast jeśli - przy takim rozwoju sytuacji, jaki nakreśliłam, pozostaną jakieś pąki nierozwinięte, które zaschną, po prostu usuń je i spokojnie poczekaj na nowe pokolenie liści
Się rozpisałam... już zmykam
Aaa... jeszcze tulipan 'Argos'... też go mam w tym roku i - dokładnie tak jak u Ciebie - kwitnie już 3 tydzień... bardzo fajna odmiana, choć po deszczach zaczął mi się już pokładać... ale to taki feler tulipanów sadzonych niejako na przekór naturze, bo w cieniu