Ożeż Ty... faktycznie

Róże na ceglanej ścianie

Np proszę, da się? Nie chuchasz, nie dmuchasz to może właśnie dlatego tak pięknie rosną

Nie wszystkie tak pięknie rosną. Są i takie co ledwie dychają, jakieś mizeroty, ale to raczej z sadzonek przeze mnie zrobionych. Są takie mocno mrozoodporne, a są takie co odbijają w końcu czerwca jednym badylkiem i zebrały się do kwitnienia we wrześniu.

No, ale w tym roku okryte, więc powinny odbić szybciej i kwitnąć w normalnym czasie

Ależ Ty śliczne zdjęcia porobiłaś owockom. Czy ta jabłonka to malinówka, ta stara?

Ta na fotce to stara malinówka. Są 3 drzewa. Mam jeszcze antonówkę i renetę oraz jakieś inne nn. Jedna z nich to podobno spartan, ale ma strasznie drobniutkie owoce, więc nie jestem pewna.

Kurcze , lata nie widziałam.
Widzisz jakie mam oko. Ja mam jedną starą jabłonkę i więcej raczej nie będzie. Masz pojęcie o szczepieniu drzew?
Mnie to już ślinka na stopy kapie. To prawie jedyna odmiana jaką jadałam.
Chyba się zabiorę za literaturę. Kiedyś widziłam jak się szczepi drzewa. Na tej jednej jabłonce to mam zaszczepione 3 odmiany, ale dla malinówki to miejsce by się zawsze znalazło.

O szczepieniu drzew mam niestety mizerne pojęcie. Podobno jabłonie szczepi się łatwo, dobrze się zrazy przyjmują. Ja próbowałam swoich sił na śliwkach. Niestety marnie mi szło. Zaszczepiłam kilkanaście zrazów, powtórzyłam w kolejnym roku, niestety, tylko na jednym drzewku się przyjęły. Ale i tak uważam to za sukces.
Udało mi się także zaszczepić czereśnię, ale potem wiatr wyłamał zraz.

Ciekawostka - po mrozach na początku listopada sporo owoców zgniło, bo przemarzło. Jednak na drzewach ocalało trochę jabłek - właśnie malinówki i spartany. Nie wiem jakim cudem przetrwały mróz -7, ale niektóre jabłka nadal są dobre. Pyszne, słodziutkie Dziś zapowiadali spore ochłodzenie, nawet gradem sypnęło, więc poszłam wyzbierać i oberwać co da się sięgnąć. Dobrze zrobiłam, bo teraz już leży śnieg.





I zmiana tematu





Dziś wykorzystałam kwiatostany hortensji do dekoracji - powiedzmy andrzejkowych bo na bożonarodzeniowe to chyba za wcześnie.... W każdym razie wywaliłam wreszcie zdechłe kwiatki z korytek ( Burka mi pomogła wyrywając część parę dni wcześniej, widocznie już patrzeć na nie nie mogła ) i powtykałam gałązki tujowe, rozchodniki i kwiaty hortensji.

Ja mam na jednej jabłonce zaszczepione 4 odmiany, ale dla malinówki warto zajrzeć do literatury. Nie jestem pewna, ale na przestudiowanie tematu mam chyba cały sezon (jeśli zgodzisz się na podzielenie się tym co będzie mi potrzebne). Teraz jakoś jak tak szaro i zimno to na razie chęci brak.

Przyjedziesz, przetestujemy szczepienie, utniesz sobie co trzeba... Ponoć najlepszy styczeń i luty do pobierania zrazów. I ponoć nie powinny być to wilki, bo dłużej potem drzewko wchodzi w owocowanie. Ale ja się nie znam, mówię tylko to co słyszałam.

Moje Malinówki mają ogromne owoce. Oczywiście są i mniejsze, ale niektóre to naprawdę wybitnie wielkie Mają różowe naloty w miąższu. Smakują też wybornie.

Nic mi nie mów na temat pogody, leje jak z cebra, zimnica okrutna, strach nos wyściubić na dwór. Nawet się myśleć o ogrodzie nie chce. Cieszę się, że porobiłam dekoracje przed domem w korytkach, bo sterczały kępy zdechlaków, a teraz miło spojrzeć, gdy się przemykam z auta do domu.

W tym styczniu to chyba nie zdążę, ale przez sezon postaram się dowiedzieć tyle, ile to możliwe. To moje drzewo nie jest młode, więc to musi być specyficzne szczepienie.
Co do opisu jabłek to jesteś po prostu okrrrutna.

Jak drzewo niemłode to i czekać nie ma na co Zrazy uciąć nie problem, a szczepi się i tak chyba w marcu czy kwietniu bodajże. Trzeba je tylko przechować w górce piasku, albo zakopane do tego czasu. Tak jak sztobry winorośli.

Pierwszy raz wchodząc do Twojego wątku kiedyś tam, gdzieś tam wróciłam uwagę właśnie na te róże na murze i na morze stokrotek.
No i oczywiście winogrona
Chyba byłas pierwszą osobą, którą znałam na forum, która miała tyle odmian.
Czas leci
Ile to się pozmieniało

W tym roku to na pewno po zrazy nie przyjadę, chyba, że mi przyślesz. Górkę piasku (doniczkę) w piwnicy działkowej mogę zrobić.
Zadzonki winogron (tych co przywiozłam do Romy) u Kryzysowych Kurczaków już są, ale muszę zrobić też dla rodziny, więc myślę, że w jedym miejscu by się nie pogryzły .

Oooo jakiś nalot Goś No może nalot to za dużo powiedziane, ale jednak

Gosiu 2-ga
Chyba systematyczne koszenie trochę stokrotki przetrzebiło, bo jakoś w ostatnich latach aż tyle ich nie było, ale narzekać i tak nie mogę Co do winogron, to był jakiś amok. Najpierw kupiłam 3 sztuki w sklepie, ale posiłkowałam się winogronowym forum w doborze odmian. Okazało się, że i tak marnie wybrałam, a przy okazji się dowiedziałam, że u mnie może rosnąć nie tylko byle co "na płocie", ale są całkiem fajne odmiany, które radzą sobie w naszym klimacie.
Czas niestety tak zasuwa, że nie zauważyłam kiedy z września zrobił się grudzień . Dziś ubierałam choinkę

Gosiu 1704-ta

W tym roku nie musisz wcale przyjeżdżać, wystarczy jak się wybierzesz w przyszłym
A tak serio, wysyłanie patyków całkiem zręcznie mi wychodzi, właśnie planuję w ten weekend ciąć winorośle. Niestety czasowo się nie łapiesz teraz, bo chyba jeszcze za wcześnie, więc przypomnij mi się w końcu stycznia, bo wiesz.... SKS

aguskag napisał:
Aga, chyba wszyscy mamy ten sam problem.... Niechby ta zima była choć zimą a nie listopadowym rozchlapańcem.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam z pewnego wpisu, że umiesz szczepić drzewka? Jeśli tak, to też chcę się zapisać na lekcje i to najlepiej w realu, bo zdjęcia i teorię mam obstukaną .Nie pamiętam, czy zapisałaś się na zlot, ale moze tam pokazałabyś nam, jak to się robi?

Ja to bym chciała jeszcze dzień bez deszczu, bo wstyd się przyznać, ale znalazłam kilka cebulek zapomnianych do posadzenia . Nawet miejsce przygotowałam, tylko zrobiło się tak ciemno, że nie widziałam gdzie góra, a gdzie dół.
Już poważnie zaczęłam się zastanawiać nad zadołowaniem ich w doniczkach w piwnicy, ale może pogoda pozwoli, żeby jeszcze poszły do gruntu.

Pollciu
Wcale mi za zimą nie tęskno, zdecydowanie wolę jesienną pluchę. Jest jeden prosty powód - dojazdy do pracy. Jednak pluchy także nie cierpię, pozostaje mi więc z wytęsknieniem oczekiwać wiosny, albo liczyć na jakieś słoneczne dni bez mrozu.

Niestety muszę Cię wyprowadzić z błędu. To co pisałam o szczepieniu dowodzi, że marne moje na tym polu doświadczenia. Próbowałam wiele razy szczepić przez 3 kolejne lata i udało mi się jedynie raz zaszczepić śliwę na ałyczy. Nie wiem jakim cudem. Przyjął mi się także jeden zraz na czereśni, ale wiatr go wyłamał i tyle z tego było. Po takich porażkach dałam sobie z tym zupełnie spokój. Kiedyś znajoma wzięła moje zrazy do szkółki i tam mi zaszczepili drzewka. To chyba najlepsze rozwiązanie jak się ma do tego 2 lewe ręce.

Na zlot się niestety nie zapisywałam, bo nie jest w wakacje, ani w długi weekend. Nie mam szans dojechać.

Gosiu
Ja liczyłam dziś na ustanie opadów, ale niestety... Planowałam cięcie winorośli i się nie udało. Jutro mam dzień zawalony po kokardkę, więc nie ma szans. Może we wtorek się uda, bo potem mają ponoć przyjść mrozy. Powodzenia z cebulami Skoro masz już nawet miejsce, to w razie niepogody ruszaj z parasolem. Szkoda stracić rok. U nas na jutro zapowiadają poprawę pogody, może i u Was będzie lepiej.

Zapowiadane mrozy na szczęście nie przyszły Jakieś tam tylko niewielkie. Jedna goła Lodzia przeleciała w niedzielę. Jak dobrze, że nie musiałam do pracy się wybierać.
Dzięki poprawie pogody udało mi się wreszcie przyciąć winorośle. Fajne to zajęcie, takie prace ogrodowe to lubię. Szkoda, że tego słonka tak mało, chętniej by się wychodziło na świeże powietrze. Najgorzej się zmobilizować, jak już się człek ruszy to jakoś idzie robota.

Z życzeniami świątecznymi przesyłam kilka moich bożonarodzeniowych dekoracji

Za dnia







I nocą



















I drzwi wejściowe

W kuchni też świątecznie